Przed nami ostatnich jedenaście meczów LaLiga w 2023 roku. Najpierw w środku tygodnia czeka nas 18. kolejka, a dzień przed Wigilią Atletico odrobi zaległości z Sevillą jeszcze z 4. kolejki. Warto zajrzeć na hiszpańskie boiska i sprawdzić, co ciekawego się dzieje.
Kto zamknie rok w roli lidera?
Największa i najbardziej interesująca kibiców zagadka. Bliższa tego jest Girona, która po poniedziałkowym zwycięstwie 3:0 nad Alaves ponownie wróciła na fotel lidera. Tylko 24 godziny Real Madryt cieszył się z pierwszego miejsca po tym, jak bez kłopotów zbił Villarreal 4:1. Oba zespoły w tym momencie nieco odjechały pozostałym i ich przewaga nad trzecią Barcą oraz czwartym Atletico rośnie. W ostatniej kolejce w tym roku zdecydowanie łatwiejsze zadanie mają Los Blancos. Ekipe Carlo Ancelottiego w czwartkowy późny wieczór czeka wyjazd do stolicy Kraju Basków i potyczka z Alaves. Nie ma wątpliwości, że goście będą faworytem. Tyle że dla Alaves domowe mecze to w tym momencie praktycznie jedyna opcja na punktowanie. Na Mendizorrotza zgarnęli 13 z 16 punktów, jakie mają w tym momencie. Tyle że podopieczni Luisa Garcia Plazy mogą narzekać na terminarz, który dostali na przełomie roku. Przed chwilą przegrali na Montilivi z Gironą, teraz domowa potyczka z Realem Madryt, a tuż po Nowym Roku derbowy wyjazd do San Sebastian i kolejny Real.
Real Madryt będzie toczyć nieco korespondencyjny bój z Gironą, która zagra chwilę wcześniej w czwartek. Przed podopiecznym Michela kolejny trudny test – wyjazd na mecz z Realem Betis. To wydaje się być hit kolejki. Lider przyjeżdża do siódmej drużyny w tabeli, ale spotkają się dwa niepokonane zespoły na terenach, na których przyjdzie im zagrać. Betis w domu: 5-3-0, 11:3 i miano jednej z czterech niepokonanych – obok Atletico, Realu i Getafe – drużyn na własnym boisku. Girona na wyjeździe: 7-1-0, 20:10 i rola najlepszego wyjazdowicza ligi. Co więcej ekipa lider zaczął sezon od remisu w San Sebastian, a później wygrał siedem kolejnych meczów w delegacji! Dodatkowo po spotkaniu z Alaves jest trzecim najskuteczniejszym zespołem w ligach TOP5. 41 goli to wynik lepszy od Manchesteru City, a gorszy tylko od niemieckiego duetu Bayer Leverkuen i Bayern Monachium.
Trzecie więzadło
Wysoka wygrana nad Villarrealem, kolejny gol Jude’a Bellinghama, kolejny dobry występ Rodrygo oraz coraz lepsza dyspozycja Brahima Diaza, a do tego powrót Aureliena Tchouameniego. Wydawać by się mogło, że niedzielny wieczór dla Realu Madryt był idealny. Tak by było, gdyby nie wydarzenie z pierwszej połowy. Wówczas David Alaba zerwał więzadła krzyżowe. Tym samym Austriak dołączył do duetu Thibaut Courtois i Eder Militao, którzy wcześniej również doznali najgorszej z możliwych piłkarskich kontuzji. W tym momencie pojawił się gigantyczny kłopot dla Los Blancos. Skoro nie ma Alaby i Edera Militao, to na środek obrony zostają Antonio Rudiger i Nacho Fernandez. Pomijając kwestie czy to idealny zestaw stoperów, to Ancelotti nie miałby po prostu wyboru. Tym duetem musiałby żonglować do końca sezonu. Była już sytuacja, w której Tchouameni dostał swoje minuty na środku defensywy, ale to opcja awaryjna.
Jeszcze dobrze nie weszliśmy w poniedziałek, a w hiszpańskich mediach rozgorzała dyskusja na temat tej newralgicznej pozycji w zespole Królewskich. Real Madryt od lat stosuje taktykę “zero transferów zimą”. MARCA donosi, że tym razem ma być… podobnie. Ancelotti miałby posiłkować się wspomnianą trójką i ewentualnie zawodnikami z akademii. Tutaj w kolejce są takie nazwiska z La Fabriki, jak Alvaro Carrilo, Marvel czy Jacobo Ramon. Pojawiła się także postać Rafy Marina, ale tutaj jest pewien kłopot. 21-latek jest wypożyczony do Alaves, gdzie zbiera pozytywne noty. Baskowie nie mają opcji wykupu tego zawodnika, który ma być włączony do kadry Realu od początku przyszłego sezonu. Jednocześnie to od Alaves zależy czy skrócą wypożyczenie teraz zimą. Co ciekawe wg doniesień, żadnej z trzech stron – klubom i zawodnikowi – nie pali się do takiej sytuacji. Z jednej strony przed nim idealna okazja na minuty, z drugiej pewności gry nie ma, a celem Realu jest ogranie swojego wychowanka, zaś Rafa Marin chciałby pojechać na Igrzyska Olimpijskie do Paryża, więc musi regularnie grać.
Xavi przeobraża się w Koemana
Pięć punktów w czterech ostatnich meczach ligowych. W tym czasie Barcelona teoretycznie pokonała najmocniejszego – według nazwy – przeciwnika, czyli Atletico. Po drodze jednak remis w Vallecas, porażka z Gironą “w domu” oraz remis na Mestalla. W międzyczasie była także kompromitacja w Antwerpii przy okazji ostatniej kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów. Nijak się to nie przełożyło na sytuacje w tych rozgrywkach, ale dopełniło obrazu słabego okresu Blaugrany w końcówce roku. Na ich szczęście ostatnim rywalem w 2023 będzie Almeria, czyli zdecydowanie najgorsza ekipa LaLiga, która nadal czeka na pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Gdyby doliczyć ostatnie trzy mecze poprzednich rozgrywek, wówczas seria bez wygranej trwa już od 20 gier!
Kibice Barcelony jednak martwią się czymś innym. Przysłuchując się kolejnym konferencjom prasowym Xaviego można odnieść wrażenie, że gdzieś już człowiek to słyszał. Trochę czasu minęło odkąd Ronalda Koemana nie ma w Barcelonie, tymczasem kolejna legenda zaczyna gadać od rzeczy. Xavi coraz częściej czepia się dziennikarzy, że zauważają tylko negatywy, “nie wspierają”, a wszystko idzie ogólnie w dobrym kierunku. Prawdopodobnie jest jedną z niewielu osób przy i wokół klubu, która ma założone różowe okulary i wychodzi z takiego założenia. Do pozytywów jest bardzo daleko, czego chociażby odzwierciedlenie mamy w tabeli – 7pkt do Realu Madryt i 9 do Girony. Za niedługo przecież Blaugrana przystąpi do kolejnych rozgrywek – Puchar Króla i Superpuchar Hiszpanii – gdzie nie będzie przecież żadnej taryfy ulgowej.
Sevilla z trzecim trenerem
Przy okazji meczu Real Madryt – Villarreal pisałem nieco żartobliwie czy będzie czwarty trener w ekipie Groguets. Marcelino Garcia Toral to przecież trzeci stały szkoleniowiec, a jeszcze nie mamy połowy sezonu. W szybkim tempie trenerów wymienia także Sevilla. Po błyskawicznym pozbyciu się Jose Luisa Mendilibara, jeszcze szybciej pracę stracił Diego Alonso. Urugwajczyk poprowadził Los Nervionenses w zaledwie 14. starciach. Bilans po prostu tragiczny: 2 wygrane, 5 remisów i 7 porażek. Całości dopełnia fakt, że pokonali takie ekipy, jak Quintanar i Astorga w Pucharze Króla. Nie znacie ich? Trudno się dziwić, skoro to przedstawiciele bardzo niskich poziomów ligowych w Hiszpanii. W pozostałych dwunastu spotkaniach LaLiga oraz Champions League nie byli w stanie ani razu wygrać. Podzielili się punktami z Realem Madryt, Cadizem, Celtą Vigo, Realem Betis oraz Villarrealem. W dodatku przegrał wszystkie cztery mecze w Lidze Mistrzów, a Sevilla z hukiem wyleciała nie tylko z rozgrywek, ale także z jakichkolwiek pucharów w tym sezonie.
✍️ Quique Sánchez Flores, nuevo técnico del #SevillaFC. #WeareSevilla #NuncaTeRindas
— Sevilla Fútbol Club (@SevillaFC) December 18, 2023
W kwestii Diego Alonso miarka przebrała się po kompromitacji z Getafe 0:3 w ostatni weekend. Nowym szkoleniowcem został Quique Sanchez Flores, czyli… były trener Getafe, z którego odszedł pod koniec ubiegłego sezonu. Wcześniej prowadził ich przez ponad 1,5 roku. Kibice z Ramon Sanchez Pizjuan nie powinni mieć jednak wielkich oczekiwań dotyczących jego pracy. Jeden ze znanych hiszpańskich statystyków – Fran Martinez – przytoczył ciekawą liczbę. QSF wygrał 23 z 94 meczów w trzech ostatnich swoich przygodach z LaLiga w roli trenera. To zaledwie 24% wygranych gier, czytaj: wygrywał raz na cztery spotkania.
Cel? Kontynuacja Ligi Mistrzów w Kraju Basków
Nie jest codziennością Liga Mistrzów w Kraju Basków, lecz dwa największe kluby tego specyficznego regionu na północy kraju pracują, by zmienić ten stan rzeczy. Real Sociedad w ubiegłym sezonie zajął czwarte miejsce w lidze, a teraz w dobrym stylu wygrał swoją grupę, przed Interem, Benfiką oraz Red Bullem Salzburg. W nagrodę Txuri-Urdin trafią w 1/8 finału na PSG i nie są bez szans. Z drugiej strony trudno mówić o szansach w kontekście dwumeczu, który rozpocznie się za dwa miesiące… W kulinarnej stolicy Hiszpanii chcieliby powtórki, ale obecnie ekipa Imanola Alguacila jest na 6. miejscu w tabeli, mając przed sobą m.in. Athletic Club de Bilbao. Lokalny rywal ma łatwiejsze zadanie, bowiem gra tylko na dwóch, zamiast trzech frontach.
W ostatni weekend oba baskijskie kluby grały w domu i miały trudnych rywali. Znacznie lepiej wypadł Athletic. Real Sociedad po nudnym meczu bezbramkowo zremisował z Realem Betis. Z kolei Los Leones pokonali Atletico 2:0 i był to najniższy wymiar kary dla ekipy Diego Simeone. Athletic z kolei zagrał koncert. Już w pierwszej połowie powinien strzelić trzy lub cztery gole, a schodził z bezbramkowym remisem. Po przerwie trafienia zaliczyli Gorka Guruzeta i Nico Williams dając kolejne domowe zwycięstwo Leones. Na koniec roku celem jest oczywiście kolejny komplet punktów, chociaż lekko nie będzie. Na San Mames przyjedzie jedna z rewelacji sezonu – Las Palmas. Drużyna z Wysp Kanaryjskich może nie jest tak efektowna, jak Girona, ale posiada drugą najlepszą defensywę w lidze – 14 goli – tuż za Realem Madryt. Trudno im jednak będzie powstrzymać zespół, który u siebie idzie jak burza. Athletic po porażce z Realem Madryt od tamtej pory zdobył 20 na 24 możliwe punkty w domu. Dodatkowo strzelił już 24 gole i to najskuteczniejszy zespół w domu, ze średnią 2,66 gola na 90 minut!
Rozkład jazdy na ostatnie mecze LaLiga w 2023 roku:
Wtorek
Rayo – Valencia
Atletico – Getafe
Granada – Sevilla
Środa
Barcelona – Almeria
Athletic – Las Palmas
Villarreal – Celta Vigo
Czwartek
Betis – Girona
Cadiz – Real Sociedad
Alaves – Real Madryt
Mallorca – Osasuna
Sobota (zaległy mecz)
Atletico – Sevilla