Bilans: sześć wygranych, jeden remis i zero porażek. Do tego najwięcej strzelonych goli w lidze (18). Girona FC to sensacyjny lider La Liga po siedmiu kolejkach. Jest rewelacją początku sezonu i spróbuje po raz pierwszy w historii awansować do europejskich pucharów.
Mały klub z Katalonii nie chce powtórzyć tej samej historii, która wydarzyła się kilka lat temu. 10. miejsce jako beniaminek przykryło słabe punkty, a później przytrafił się… spadek. Girona zrobiła kilka ciekawych transferów. Takim jest pozyskanie Artema Dowbyka z Dnipro, czy wzięcie doświadczonych piłkarzy z kartą w ręku – bramkarza Paulo Gazzanigi i Daleya Blinda. Oprócz tego z Barcelony wypożyczono Erica Garcię oraz Pablo Torre, a z Troyes 19-letniego Savio, który zachwyca. Ma już cztery asysty i lideruje w tej statystyce w całej lidze. Cały czas w klubie gra też Cristhian Stuani, który przebił już 200 występów. 36-letni Urugwajczyk doskonale się tu czuje. Uzbierał w sezonie 2023/24 sporo minut, ma na koncie dwie bramki. Filarami są jednak wspomniany Gazzaniga, Aleix Garcia w środku pola i stoper David Lopez. To trzech zawodników z kompletem minut. Wychodzą w pierwszym składzie i grają do końca. Dopiero teraz, z Villarrealem, pierwszy raz odpoczywał Daley Blind, a też jest istotną postacią. Nie widać wyrwy po Oriolu Romeu, który trafił do Barcelony.
5:3 z Mallorcą, 4:2 z Granadą, 2:1 z Villarrealem. Podopieczni trenera Michela nie kalkulują. Ich mecze ogląda się z przyjemnością, bo chcą atakować i grać ofensywnie. Mają drugi współczynnik expected goals (ustępują tylko Barcelonie), czy też piątą celność podań, co pokazuje, że nie grają “na lagę”, tylko starają się krótko. Strzelili więcej goli niż powinni, to fakt. Weźmy takiego gola Yangela Herrery z meczu z Mallorcą. Kropnął z narożnika pola karnego, a na drodze tego strzału było pięciu czy sześciu rywali plus bramkarz. Taki strzał nie może mieć wysokiego współczynnika, a wylądował w siatce. Tsygankow i nastoletni Savio zdobyli bramki z Granadą zza szesnastki. Z Villarrealem Eric Garcia i Dowbyk strzelili gole, ale zespół Girony sporo okazji zmarnował. Najistotniejsze, że przy prowadzeniu 2:1 nie dał się zepchnąć do obrony, tylko dążył do podwyższenia. Imponujące. Stuani zabrał piłkę bramkarzowi na 20. metrze i nie trafił do pustej bramki. Girona jest liderem i rewelacją sezonu 2023/24. Ma olbrzymią szansę na pierwszy w historii awans do europejskich pucharów. Trudno przypuszczać, by tym razem była zamieszana w grę o utrzymanie.
Girona FC to klub, który istnieje od 1930 roku, jednak nie osiągał on żadnych większych sukcesów. Najczęściej lawirował gdzieś pomiędzy trzecim a czwartym poziomem rozgrywkowym, czasami nawet spadał na piąty. Dopiero od sezonu 2008/09 Girona ugruntowała swoją pozycję na zapleczu i występowała tam przez kilka lat z rzędu. Historyczna rzecz stała się w rozgrywkach 2016/17, gdy po raz pierwszy wywalczyła awans do najwyższej ligi. Było kilka w miarę rozpoznawalnych nazwisk, które przyczyniły się do tego awansu: Bono, Portu, Jonas Ramalho, Samuele Longo, Pablo Maffeo, czy też Pablo Mari, który jednak wielu szans nie dostawał. Po kilku latach trafił nawet do Arsenalu.
Najbardziej znanym z tamtego okresu jest Bono, czyli marokański bramkarz, rewelacja mundialu i człowiek, który przez kilka sezonów grał w Sevilli, a latem dołączył do Al-Hilal. On bronił w drugiej lidze, ale… wypadł ze składu przez Puchar Narodów Afryki i musiał grzać ławę. Cierpliwość trenera do drugiego bramkarza Rene Romana się jednak wyczerpała. Początkowo szło mu świetnie, dlatego Bono grzał ławę. Girona FC wygrywała kolejne spotkania, zachowywała czyste konta. Dopiero gdy przegrała trzy mecze z rzędu, to trzeba było zmian. Bramkarz w ogóle nie pomagał. Wpuszczał też takie gole, gdzie miał momenty zawahania i bał się wychodzić, będąc “przyspawanym” do swojej piątki. W końcówce Girona już wyraźnie wyhamowała. Nie wygrała spotkania w pięciu ostatnich kolejkach, ale i tak wywalczyła upragniony awans do elity. A to najważniejsze.
W 2017 roku wydarzyła się jeszcze inna, bardzo istotna dla klubu sprawa. Otóż Girona FC stała się oficjalnym klubowym partnerem Manchesteru City, a konkretnie grupy City Football Group, czyli spółki szejka Mansoura. Wszedł on w posiadanie 44,3% udziałów. Już wcześniej utalentowani juniorzy mogli się ogrywać w Gironie, ale po tamtej transakcji stało się to jeszcze bardziej powszechne. W samym pierwszym sezonie oficjalnej współpracy aż pięciu chłopaków z City trafiło na wypożyczenie, by rywalizować z Realem, Barceloną, Atletico, Valencią, czy Villarrealem. Najwięcej grał Pablo Maffeo. To o nim powiedział później Leo Messi, że był jego najtrudniejszym rywalem, bo ciągle uprzykrzał mu grę. Takie słowa dla 20-latka musiały być niesamowite. Mniej grali choćby Aleix Garcia czy Douglas Luiz. Ten pierwszy był wypożyczony na dwa lata i w 2021 roku znów trafił do Girony. Drugi jest dziś podstawowym zawodnikiem Aston Villi.
Girona jako beniaminek zajęła za pierwszym razem 10. miejsce, a olbrzymia w tym zasługa Cristhiana Stuaniego. Urugwajczyk stał się wielką gwiazdą, można nawet powiedzieć, że legendą klubu. Jak już zostało wspomniane, gra tu do dziś. W debiutanckim sezonie zapakował aż 21 ligowych bramek i w ogromnym stopniu przyczynił się do tamtego 10. miejsca. Wtedy Girona jechała na euforii, fali beniaminka. Mówi się, że najtrudniejszy dla takich ekip jest drugi sezon i rzeczywiście dla tej hiszpańskiej drużyny tak było. Girona spadła do Segunda Division i spędziła tam trzy sezony. Po czym znów, jako beniaminek, zajęła 10. miejsce w najwyższej lidze. Najsłynniejszym meczem sezonu 2022/23 był ten, w którym Taty Castellanos sensacyjnie aż czterokrotnie trafił do siatki Realu Madryt. Stał się pierwszym zawodnikiem od 1947 roku i Estebana Echevarrii z Realu Oviedo, który zdobył w lidze cztery bramki przeciwko “Królewskim”. Trudno dziś stawiać, że historia się powtózy i Girona spadnie z ligi. Raczej jest tu szansa na najlepszy wynik w historii.