Jako piłkarz solidny obrońca z inklinacjami przywódczymi, naznaczony pięknymi porażkami. Jako trener dystyngowany dżentelmen, stanowczy i zdecydowany. Mimo największych od lat sukcesów reprezentacji Anglii, jej selekcjoner wciąż postrzegany jest jako „przegryw”. Poznajcie Garetha Southgate’a.
NERD, KTÓRY ZOSTAŁ PIŁKARZEM
Jako dziecko kibicował Manchesterowi United, a jego piłkarskim idolem był Bryan Robson, wieloletni kapitan „Czerwonych Diabłów”. Był świetnym uczniem i utalentowanym młodym sportowcem. Grał w rugby, a w swoim hrabstwie zdobył nawet mistrzostwo w trójskoku. Postawił jednak na piłkę nożną. Southgate swoją przygodę z futbolem zaczynał w kuźni piłkarskich talentów jaką niewątpliwie jest akademia Southampton. „Święci” nie poznali się na umiejętnościach młodego Garetha, który jako trzynastolatek po spędzeniu w Staplewood Campus 2,5 roku został odrzucony przez zespół z Hampshire. Pierwsza sportowa porażka tylko zahartowała nastolatka, którego następnym przystankiem był stołeczny Crystal Palace.
Nikt nie wróżył chłopakowi poważnej kariery w piłce. Gareth był za grzeczny jak na piłkarza, stronił od imprez, nie przesadzał z alkoholem, chadzał własnymi ścieżkami. Jako junior potrafił podejść do rywali, wyciągnąć do nich rękę i przeprosić za wygranie meczu. Usłyszał wówczas od trenera: „Jeśli będziesz tak dalej się zachowywać, nie sądzę, by futbol był dla ciebie”. Ale to właśnie w barwach londyńskich „Orłów” kariera Southgate’a nabrała rozpędu. Debiut w Pucharze Ligi Angielskiej, następnie awans do Premier League jako podstawowy zawodnik, wreszcie opaska kapitańska uzyskana w wieku zaledwie 23 lat. Młody obrońca był wierny Crystal Palace przez 7 długich lat, rozgrywając łącznie 191 meczów dla „Orłów”, w których 22 razy trafiał do bramki przeciwnika.
Latem 1995 roku, po spadku klubu z południowego Londynu z Premier League, o usługi Southgate’a upomniała się Aston Villa. „The Villans” zapłacili za kapitana Crystal Palace 2,5 miliona funtów (ok. 3,75 miliona euro), co na tamte czasy było dość sporą sumą. Drożej w ówczesnym okienku transferowym spośród obrońców „poszli” jedynie Fabio Cannavaro do Parmy, Javier Zanetti do Interu Mediolan oraz lokalnie na rynku brytyjskim Chris Coleman do Blackburn Rovers i Warren Barton do Newcastle United. Jak się okazało Aston Villa zrobiła znakomity interes. W ciągu sześciu lat na Villa Park Southgate rozegrał 243 spotkania, w których zdobył 8 bramek. Osiągnął pierwszy poważny sukces jakim było zdobycie Pucharu Ligi. Ponownie otrzymał także opaskę kapitana, ale przede wszystkim doczekał się uznania w oczach selekcjonera drużyny narodowej Terry’ego Venablesa.
WRÓG PUBLICZNY
Pierwszą z dat, którą 25-letni Gareth zapamięta do końca życia jest 12 grudnia 1995 roku. Mecz nr 717 dla angielskiej reprezentacji. Na Wembley Anglicy towarzysko podejmowali Portugalię. W wyjściowym składzie Portugalczyków znajdowali się doskonale znani później przez polskich kibiców Paulo Sousa i Ricardo Sa Pinto. W 79 minucie w miejsce Dennisa Wise’a na murawie zadebiutował Southgate, obrońca Aston Villi. Nikt wówczas nie spodziewał się, że Venables widzi w defensorze klubu z Birmingham podstawowego zawodnika na zbliżające się Mistrzostwa Europy, których gospodarzem była właśnie Anglia. Za pół roku futbol miał wrócić do domu, a aktywnym uczestnikiem tej wiekopomnej chwili został nasz bohater.
Żaden z ekspertów nie spodziewał się, że Southgate będzie podstawowym stoperem u boku Tony’ego Adamsa z Arsenalu. Tymczasem świeżo upieczony reprezentant Anglii prezentował się na boisku więcej niż dobrze. „Synowie Albionu”, mimo dość niespodziewanego remisu 1:1 ze Szwajcarią na inaugurację EURO, przeszli przez fazę grupową jak burza, gromiąc w ostatnim meczu Holendrów. Bezbramkowy remis z Hiszpanią w ćwierćfinale zakończył się sukcesem w serii rzutów karnych. Drugą z dat, którą Southgate zapamięta do końca życia jest 26 czerwca 1996 roku. Wembley, półfinał EURO, pękający w szwach stadion, rodzina królewska na trybunach. Gol Alana Shearera, wyrównanie Stefana Kuntza, 75 minut cierpienia i dogrywka. W tej nieuznany gol Kuntza, słupek Darrena Andertona, Paul Gascoigne nie sięgający piłki przed pustą bramką i wreszcie seria rzutów karnych.
Podobnie jak w pierwszym półfinale Francja – Czechy, pierwsze 10 strzałów z „wapna” znalazło drogę do siatki. W szóstej serii Venables delegował do strzału Southgate’a. Stoper reprezentacji Anglii nabiegł na piłkę pewnie, ale strzelił nisko nad murawą, blisko środka bramki. Andreas Köpke spokojnie obronił uderzenie, chwilę później Andreas Möller przypieczętował awans Niemców do finału. Spełnił się największy koszmar Anglików, którzy odpadli z turnieju na własnej ziemi. Od tego dnia Southgate stał się wrogiem publicznym całej Anglii. Kolejna wersja piosenki „Football’s Coming Home” będzie zaczynała się jego nazwiskiem, strzałem z karnego i zawiedzionym głosem komentatora. Trybuny Premier League nie dadzą mu żyć przez kolejne miesiące. Przekleństwo znów dosięgnęło Garetha.
KONIEC TO NOWY POCZĄTEK
Przygoda z Aston Villą i aktywny udział w ważnych meczach reprezentacji Anglii trwała do przełomu wieków. We francuskim mundialu Southgate zagrał jedynie w inauguracyjnym spotkaniu z Tunezją oraz w końcówce ćwierćfinału z Argentyną, przegranego – jakżeby inaczej – po serii rzutów karnych. W katastrofalnym dla „Synów Albionu” EURO 2000 wziął udział wyłącznie w końcówce meczu grupowego z Rumunią. Przekleństwo znów dało znać o sobie – Anglicy w starciu o „życie” i dalszą grę w turnieju przegrali 2:3. Gareth z bliska oglądał bezmyślny faul Phila Neville’a i gola z rzutu karnego autorstwa Ioana Ganei, który wysłał Anglię do domu już po trzech meczach. Jeszcze przed Mistrzostwami Europy Southgate sam zażądał transferu, twierdząc, że jeśli ma jeszcze coś osiągnąć w swojej karierze to nadszedł czas, aby ruszyć dalej.
Możliwość zmiany otoczenia nadeszła jednak rok później. W lipcu 2001 roku Middlesbrough pozyskało Southgate’a za 6,5 miliona funtów. Reprezentacyjny wciąż obrońca od samego początku był podstawowym wyborem trenera Steve’a McClarena. Dwanaście miesięcy później, gdy Paul Ince odszedł do Wolverhampton Wanderers, Gareth kolejny już raz został kapitanem zespołu, w którym grał. Tu dochodzimy do kolejnej daty, którą zapamięta do końca życia – 29 lutego 2004 roku jako pierwszy kapitan w 128-letniej historii Middlesbrough wzniósł do góry Puchar Ligi Angielskiej, po zwycięstwie nad Boltonem na Millennium Stadium w Cardiff. Szczytem w karierze naszego bohatera był jednak sezon 2005/2006. „Boro” po zajęciu 7. miejsca w Premier League awansowali do Pucharu UEFA, w którym sensacyjnie dotarli do samego finału.
Przekleństwo znów nie pozwoli Southgate’owi na sukces. W finale Sevilla zdemolowała podopiecznych McClarena 4:0, nie pozostawiając Anglikom żadnych złudzeń. Szkoleniowiec Middlesbrough opuścił klub kilka tygodni po przegranym finale. Jak się okazało dla Garetha to również był ostatni mecz w piłkarskiej karierze. Los jednak postawił przed nim inne zadanie. Prezes klubu z Riverside Stadium, mimo krytyki opinii publicznej, powierzył Southgate’owi misję prowadzenia pierwszej drużyny jako trener. Były obrońca reprezentacji Anglii otrzymał od Premier League specjalne, 12-miesięczne zezwolenie na pracę jako trener, a następnie uzupełnił niezbędne do pracy kwalifikacje.
Pierwszy sezon został przyjęty z umiarkowanym optymizmem. Dwunaste miejsce na koniec sezonu przy sporych zmianach personalnych i szkoleniowcu na dorobku było wynikiem adekwatnym do sytuacji „Boro”. Kolejna kampania pod wodzą Southgate’a zaczęła się od wizyty w strefie spadkowej, ale sytuacja została ustabilizowana. Trzynasta lokata na koniec sezonu była wynikiem co najwyżej przeciętnym, choć okraszonym spektakularnym zwycięstwem w ostatniej kolejce sezonu nad Manchesterem City 8:1, najwyższym w historii klubu w erze Premier League. Mimo nienajlepszych wyników, pracę Garetha pozytywnie oceniał Arsene Wenger. Z perspektywy czasu szkoleniowiec Arsenalu okazał się być wizjonerem, twierdząc, że Southgate byłby wystarczająco dobrym managerem reprezentacji Anglii.
Trzeci rok pracy na Riverside Stadium była dla młodego szkoleniowca pochodzącego z Watford najtrudniejszy. Duże zmiany personalne i skromny budżet transferowy sprawił, że Southgate znów musiał zbudować coś z niczego. Początek był obiecujący – w sierpniu otrzymał nagrodę Menedżera Miesiąca Premier League, stając się drugą po Stuarcie Pearce’u osobą, która otrzymała nagrody zarówno Gracza jak i Menedżera Miesiąca. W listopadzie Middlesbrough znajdowali się jeszcze na 8. miejscu, ale kolejna część sezonu była pasmem nieszczęść. Zespół wygrał zaledwie 1 z 18 meczów, a kibice zaczęli domagać się zwolnienia Garetha. Prezes klubu odnosząc się do tych słów, stwierdził, że zmiana szkoleniowca nie poprawi sytuacji. „Boro” zakończyli sezon na 19. miejscu, spadając do Championship.
Southgate deklarował natychmiastowy powrót do elity, ale po 13 kolejkach sezonu został zwolniony. Okoliczności były co najmniej kontrowersyjne, bowiem ekipa z Riverside znajdowała się wówczas o 1 punkt za liderem tabeli. Prezes Gibson tłumaczył, że decyzję podjął już kilka tygodni wcześniej w najlepszym interesie klubu. Następcą Southgate’a został Gordon Strachan, a słowa Gibsona okazały się być mrzonką. Strachan nie zdołał uzyskać awansu do Premier League, a powrót do elity zajął Middlesbrough długie 7 lat. Southgate w ciągu nieco ponad trzech lat pracy osiągnął niecałe 30% zwycięstw jako trener. Wynik nie wróżył niczego dobrego w perspektywie dalszej kariery szkoleniowej.
SOUTHGATE, JESTEŚ TYM JEDYNYM
Rozbrat z pracą trenera trwał aż 4 lata. W sierpniu 2013 roku Southgate został następcą Stuarta Pearce’a na stanowisku menedżera młodzieżowej reprezentacji Anglii do lat 21. Młodzi Anglicy zdemolowali swoją grupę eliminacyjną do Mistrzostw Europy, kończąc zmagania z bilansem 9-1-0 i zaledwie 2 straconymi golami. W play-offach dwukrotnie pokonali Chorwatów w stosunku 2:1 i zameldowali się w turnieju finałowym obok siedmiu innych najlepszych „młodzieżówek” Starego Kontynentu. Sam turniej był znów przekleństwem Southgate’a. Anglicy zdołali wygrać jedynie ze Szwecją i zajęli w swojej grupie ostatnie miejsce, tracąc szansę na grę w półfinale, premiowaną awansem do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro.
Gdy pod koniec czerwca 2016 roku, po kompromitującej porażce Anglii z Islandią w 1/8 finału EURO rozgrywanego we Francji, ze stanowiska selekcjonera zrezygnował Roy Hodgson, oczy ekspertów automatycznie zostały skierowane w kierunku posady trenera „młodzieżówki”. Southgate wówczas odmówił. W lipcu dwuletni kontrakt z „Synami Albionu” podpisał Sam Allardyce. Jednak kadencja „Big Sama” trwała zaledwie 67 dni, a on sam rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron z powodu zarzutów o nadużycia związane z third party ownerhsip dzięki dziennikarskiej prowokacji The Telegraph.
Gdyby nie afera Sama Allardyce’a, przez którą w błyskawicznym tempie stracił stanowisko, Southgate pewnie nigdy nie zostałby selekcjonerem. Wówczas, we wrześniu 2016, również nie był pierwszym wyborem. Spekulowano, że FA postawi – jak mieli to w zwyczaju – na nazwisko z „górnej półki” za gigantyczne pieniądze. W przeszłości tym kluczem zostali wybrani Fabio Capello czy Sven-Göran Eriksson. Tymczasem działacze związkowi powierzyli misję awansu na mundial w Rosji niezbyt doświadczonemu selekcjonerowi kadry U-21. Informacja ta zaskoczyła dziennikarzy na całym świecie, nikt nie wierzył w jego sukces, a kibice wieszczyli katastrofę.
Nic z powyższego nie miało jednak miejsca. Anglicy pod wodzą nowego selekcjonera przeszli dość łatwą grupę eliminacyjną bez porażki, przegrywając przed mundialem jedynie dwa mecze towarzyskie – z Niemcami i Francją. Z perspektywy czasu była to przepowiednia kadencji Southgate’a. Oczekiwania przed rosyjskim mundialem nie były wygórowane. FA potwierdzała, że trener zachowa posadę nawet w przypadku niepowodzenia w fazie grupowej, opisując oczekiwania jako realistyczne, a udział w turnieju jako krok w kierunku rozwoju reprezentacji. Resztę historii znamy doskonale – awans do fazy pucharowej mimo porażki z Belgią, przełamanie „klątwy” rzutów karnych z Kolumbią, wygrana ze zmęczonym Szwedami i pierwszy od 1990 roku awans do półfinału mistrzostw świata.
Przekleństwo znów dopadło Southgate’a u bram raju. Angielskie „Lwy” nie sprostały najpierw Chorwatom, a w meczu o trzecie miejsce po raz drugi ulegli Belgom. Mimo największego sukcesu od lat reprezentacji Anglii przypadło najgorsze dla sportowca czwarte miejsce. Pozostał niedosyt, ponieważ mimo ostrożnych oczekiwań, teoretycznie łatwiejsza drabinka dawała duże szanse na osiągnięcie finału. Dużo lepiej poszło Anglikom w kwalifikacjach do kolejnego EURO oraz w inauguracyjnej edycji Ligi Narodów, gdzie zajęli ostatecznie 3. miejsce. Podium na ważnym turnieju pod dowództwem Southgate’a było pierwszym od 1968 roku, gdy Anglia zajęła najniższy stopień na Mistrzostwach Europy wygrywając z ZSRR.
Covidowe EURO 2020, z konieczności rozgrywane w 2021 roku, było jak dotychczas opus magnum Southgate’a. Kadra napisała wspaniałą historię. Rozgrywki grupowe przeszła bez porażki, a w 1/8 finału na Anglików czekali Niemcy. Sukces rodził się w bólach, ale po golach Raheema Sterlinga i Harry’ego Kane’a udało się awansować do ćwierćfinału. Była to pierwsza wygrana Anglii nad Niemcami w fazie pucharowej wielkiego turnieju od czasu finału mundialu w 1966 roku. Wysoka wygrana z Ukrainą i wymęczony tryumf z Danią po żenującym „padolino” Sterlinga na rzut karny, zaprowadziły „Synów Albionu” do wielkiego finału na Wembley.
Anglia oszalała z radości. Gareth był na ustach wszystkich gazet i telewizji. Eksperci prześcigali się w superlatywach na jego temat. Po ponad 10 lat na potrzeby chwili reaktywował się nawet zespół Atomic Kitten, aby przerobić na cześć trenera kadry jeden ze swoich wielkich przebojów „Whole Again”. „Patrząc wstecz, gdy się poznaliśmy / Nie mogę od tego uciec ani tego zapomnieć / Southgate, jesteś tym jedynym / Wciąż mnie kręcisz / Futbol znów wraca do domu.” – śpiewali angielscy fani na ulicach, skwerach, w parkach, strefach kibica, gdziekolwiek gdzie się znaleźli. Jednak i tym razem los nie szczędził razów Southgate’owi.
Flashbacki sprzed 25 lat wróciły ze zdwojoną siłą. Zacięty finał z Włochami, mimo goli Luke’a Shawa i Leonardo Bonucciego, nie znalazł rozstrzygnięcia ani w regulaminowym czasie, ani w dogrywce. W serii rzutów karnych Southgate postawił głównie na młodzież i srogo się zawiódł. Marcus Rashford trafił w słupek, a łatwe strzały Jadona Sancho i Bukayo Saki zatrzymał Gianluigi Donnarumma. Futbol wrócił do domu, do świątyni futbolu jakim jest Wembley i dostał w pysk. Paradoks Southgate’a – największy sukces został jednocześnie największą porażką.
DLA KIBICÓW WCIĄŻ ZA MAŁO
Osiągnięcie pierwszego w historii angielskiej piłki finału Mistrzostw Europy to ogromny sukces, jednak w opinii wielu ekspertów na Wyspach Brytyjskich Southgate zmarnował doskonałą i być może niepowtarzalna okazję na zdobycie tytułu. Po EURO w Anglii wybiło szambo, kibice atakowali piłkarzy na tle rasistowskim, a sam trener oskarżany był o błędne decyzje personalne w serii „jedenastek” m.in. przez byłych reprezentantów. Wydawało się, że czas selekcjonera dobiegł końca. Miażdżąca krytyka po takim wyniku dawała pole do spekulacji, iż Southgate być może sam zrezygnuje. Tak się nie stało, a FA przedłużyło jego kontrakt do końca 2024 roku.
Mimo kolejnego awansu do mundialu, dzięki wygraniu dość łatwej grupy z Polską, przekleństwo Garetha kroczyło za nim w najlepsze. Kulminacją fatum był udział w Lidze Narodów 2022. Mając za rywali Niemców, Włochów i Węgrów na papierze spadkowicz rysował się aż nazbyt oczywiście. Jednak skazywani na pożarcie „Madziarzy” rozstawiali rywali po kątach jak chłopów. Anglia zanotowała trzy remisy oraz trzy porażki i z hukiem spadła z Dywizji A, co w erze Southgate’a jest absolutną kompromitacją. W przeddzień mundialu w Katarze krytyka selekcjonera ponownie sięgnęła zenitu.
Podczas „zimowych” Mistrzostw Świata rozgrywanych w pustynnym upale „Synowie Albionu” wrócili na właściwe tory, pewnie wygrywając swoją grupę. W fazie pucharowej bez kłopotu odprawili Seneglaczyków, ale w ćwierćfinale wróciły stare demony. Francuzi mieli ogromne problemy z Anglikami, którzy byli zwyczajnie lepszym zespołem. Pudłowali jednak na potęgę, a gwoździem do trumny był przestrzelony rzut karny w wykonaniu Kane’a. Pech chciał, że trafili na późniejszych finalistów całej imprezy. Cel założony na turniej – poprawienie wyniku z Rosji – nie został osiągnięty.
Nie da się nie zauważyć postępu jaki osiągnęła reprezentacja Anglii pod wodzą Garetha Southgate’a. Jednocześnie przez ponad 7 lat kadra nie zdołała wygrać żadnego trofeum. Zarzuty pod adresem selekcjonera pozostają niezmienne – wciąż nie wykorzystany w pełni potencjał kadry, kurczowe trzymanie się nazwisk, które są już nieco zgranymi kartami oraz konsekwentne stawianie na swoich, zamiast na najlepszych. Angielski kibic ponownie powie „sprawdzam” latem przyszłego roku, bowiem ich sympatycy już teraz zapewnili sobie awans do EURO, którego gospodarzem będzie futbolowy koszmar Anglii – Niemcy. Przekleństwo uśmiecha się na samą myśl.