
Prawdziwe wejście smoka do ligi francuskiej ma Przemysław Frankowski. W sierpniu przeszedł z Chicago Fire do RC Lens za ponad dwa miliony euro i błyskawicznie stał się jednym z ulubieńców kibiców. W ostatniej kolejce golem w okienko uciszył Stade Velodrome.
Nawet Leo Messi nie odnalazł tak szybko rytmu w Ligue 1, jak zrobił to Przemysław Frankowski. Trener Franck Haise opiera się w dużej mierze na grze wahadłami, a polski zawodnik doskonale tę okazję wykorzystuje. Po ośmiu spotkaniach ma na swoim koncie już dwie bramki i trzy asysty, choć trzeba też dodać, że na początku wchodził z ławki. W sumie rozegrał 515 minut, a więc ma bezpośredni udział przy trafieniach na ten moment – co 103 minuty. Prawe wahadło czy lewe wahadło nie robi mu żadnej różnicy. W poprzednich meczach trener Haise wystawiał go na lewej stronie, a na prawej akcje napędzał Jonathan Class. On także ma niezłe liczby, bo jest to gol i trzy asysty.
Dopiero teraz Frankowski dostał szansę na, wydawało się, bardziej odpowiadającej mu pozycji, czyli prawym wahadle. Odpowiedział taką akcję, że głowa mała… Przejął piłkę przy linii bocznej, na połowie Marsylii, pognał na bramkę gospodarzy i jeszcze po drodze ośmieszył Luana Peresa, przekładając sobie piłkę na lewą nogę. Przyłożył tak, że huknął w samo okienko. Na pewno kojarzycie gola Jakuba Błaszczykowskiego z Rosją na Euro 2012, a to właśnie było coś bardzo podobnego. Między innymi dzięki trafieniu Frankowskiego – Lens wywiozło z Marsylii trzy punkty, lądując po ósmej kolejce Ligue 1 na pozycji wicelidera.
Od prestiżowego "L'Equipe" otrzymał notę "7" i znalazł się w 11 kolejki. – Po prawej stronie stwarzał wiele okazji. Jedną z nich wykorzystał dzięki świetnej technice i dobrej lewej nodze i strzelił wyjątkowego gola. Od 70. minuty przeszedł na lewą stronę, gdzie głównie bronił – tak pisano o nim właśnie w "L'Equipe". Do przerwy było 2:2, bo Marsylię ciągnął za uszy Dimitri Payet, po przerwie Lens dołożyło jeszcze gola Wesleya Saida i zajęło się obroną bardzo korzystnego wyniku. Frankowski po raz drugi znalazł się w najlepszej "11" kolejki wg tej ważnej gazety. Wcześniej to jego jedyne trafienie dało Lens wygraną w bardzo ważnym meczu z Lille, nazywanym "Derby du Nord", a więc derbami Północy. Zespół Polaka pokonał wtedy mistrza Francji. Co prawda osłabionego brakiem poprzedniego trenera, ale no jednak mistrza.
Przemysław Frankowski znakomicie wkomponował się w taktykę swojego nowego trenera i na pewno nie może żałować przenosin ze Stanów Zjednoczonych. Teraz już nikt nie będzie pisał, postrzegając go przez jakieś wymyślone stereotypy o MLS – że gra w lidze, która mało kogo obchodzi, tempo jest wolne i dobre dla emerytów. Frankowski udowodnił, że może być jeszcze lepszy i to w jednej z najlepszych lig w Europie. A dla reprezentacji niezwykle ważne jest to, że sprawdza się na obu wahadłach. Paulo Sousa ma więc komfort wyboru w meczach eliminacyjnych. Frankowskiemu jest to obojętne. Trudno przypuszczać, żeby portugalski trener zrezygnował z będącego w takim gazie zawodnika.