Skip to main content

W 21. minucie na Stade de France było już 3:0 dla gospodarzy. Nie grali jednak z Gibraltarem, tylko drugą najmocniejszą reprezentacją w grupie B. Ronald Koeman zaliczył fatalny debiut, bo jego Holandia przegrała na inaugurację eliminacji aż 0:4.

2. minuta – Antoine Griezmann. 8. minuta – Dayot Upamecano. 21. minuta – Kylian Mbappe. I było pozamiatane. 20 minut i 47 sekund potrzebowali Francuzi, by wbić Holendrom trzy bramki. Od 1919 roku nikt tak szybko nie prowadził 3:0 z Holandią. Końcowy wynik – 4:0 – bo jeszcze jedną sztukę dorzucił na koniec Mbappe – wcale nie jest tak wysokim wymiarem kary. Holendrzy w defensywie popełniali dziecinne błędy, notowali idiotyczne straty, sami podawali do przeciwników. Francja Didiera Deschampsa coś takiego uwielbia. Pozwala przeciwnikom na grę i potrafi być bezwzglęna. No i dokładnie w taki sposób zdemolowała Holendrów. Co z tego, że kilka razy bronić musiał Maignan? Że goście mieli 55% posiadania piłki? Że mieli wyższy współczynnik xG? Nie ma to finalnie żadnego znaczenia, bo Francuzi szybko zdobyli bramkę, a potem ustawili sobie przebieg meczu pod siebie.

Holendrzy przegrali nie tylko z przeciwnikiem, ale też z przeziębieniem. Debiutujący Ronald Koeman miał podobne zmartwienia jak Fernando Santos w Polsce. Po kolei wypadali mu kolejni piłkarze, choć u niego stało się tak w przypadku zachorowań. Ze zgrupowania musieli wyjechać: Mathijs de Ligt, Cody Gakpo, Sven Botman, Joey Veerman oraz Bart Verbruggen. To ograniczyło staremu-nowemu selekcjonerowi pole manewru. Musiał dowołać trzech innych zawodników, z których jednak i tak nie skorzystał. Na głęboką wodę został rzucony Lutsharel Geertruida, który zaliczył debiut w reprezentacji i to od razu przeciw wicemistrzom świata. Wypadł wprost fatalnie. Pierwszy raz od początku zagrał też 20-letni Kenneth Taylor z Ajaksu. I również ten mecz zapamięta, bo Koeman zmienił go jeszcze w pierwszej połowie, w 33. minucie.

Nieszczęście jednych jest wielkim szczęściem drugich, więc Francuzi rozpoczęli eliminacje piorunująco. Pierwszy gol, ten w drugiej minucie, to argument na ewolucję Antoine’a Griezmanna. Wyłuskał piłkę temu, który został zdjęty jeszcze w pierwszej połowie, czyli Taylorowi. Griezmann odzyskał ją wślizgiem, podłączył się do akcji, uniósł rękę, by Mbappe go zauważył, a potem lewą nogą dał prowadzenie Francji. Bramkę na 2:0 w zasadzie podarował Cilessen swoją nieporadną interwencją. Francuzi stali z tyłu i czekali na kontry. Jedną z nich zmarnował Kolo Muani, było to już przy stanie 3:0 w drugiej połowie. Spartolił idealne podanie od Comana na woleja. Holendrzy sami wrzucali się na minę. Na przykład Klaassen podał prostopadłą piłkę do… Kyliana Mbappe. Strata goniła stratę. Coś takiego nie przystoi tak mocnej reprezentacji, by grać aż tak nieodpowiedzialnie, niedokładnie, za plecy… samemu napędzając kontry.

Ostatni gol to w ogóle podsumowanie wstydliwego występu Oranje. Najpierw strata na swojej połowie, a potem Mbappe strzelił sobie luźno, niczym na treningu, bo nikt mu nawet za bardzo nie przeszkadzał. Istna demolka. Był to pierwszy mecz Kyliana Mbappe z opaską kapitańską, bo przez lata rolę tę pełnił Hugo Lloris, ale zakończył on karierę w reprezentacji. Na koniec Memphis Depay zmarnował jeszcze karnego. Jedna wielka tragedia dla ćwierćfinalisty ostatniego mundialu. Ronald Koeman trzy dni przed tym meczem świętował 60. urodziny. Po meczu przyznał wprost, że nie spodziewał się aż tak kolosalnej różnicy jakościowej między dwoma zespołami. Kilku holenderskich zawodników zwyczajnie “nie dojechało”, ale były to ich pierwsze szlify, a eliminacje nie powinny być dla Holendrów problemem. Grecja, Irlandia, Gibraltar – to ich konkurenci do walki o bezpośredni awans.

Related Articles