Skip to main content

Polska reprezentacja nie skończy mistrzostw Europy jako jedyna z zerowym dorobkiem punktowym. Udało się naszym graczom pokrzyżować plany Francuzom, bowiem przez ten remis nie wygrali oni grupy. Po trafieniu z rzutu karnego zaliczyli grający w masce Kylian Mbappe oraz Robert Lewandowski – znów na raty.

Na mundialu w Katarze nasza reprezentacja miała z Francją bardzo dobre momenty w pierwszej połowie, włączając w to “potrójną” okazję, gdy powinien trafić do siatki Piotr Zieliński, lecz z całej siły kropnął prosto w Hugo Llorisa, a później w jednej z dwóch dobitek Raphael Varane wybił piłkę z linii bramkowej. W drugiej połowie natomiast Polska nie grała już zupełnie nic, ale zdołała strzelić gola po rzucie karnym. Teraz ten scenariusz się w zasadzie powtórzył… z jednym wyjątkiem – Francuzi zdobyli mniej bramek i wyciągnęliśmy z nimi remis 1:1.

Przypominając sobie tamto spotkanie 1/8 finału i porównując je z tym z mistrzostw Europy można dojść do wniosku, że granie przeciwko Francji nam leży. Dlaczego? Ponieważ po pierwsze niczego nie musimy, zatem zawodnicy grają na pełnym luzie, że nic w przypadku porażki się nie stanie, skoro i tak jesteśmy na nią skazani, a po drugie reprezentacja akurat Didiera Deschampsa jest zwyczajnie… nudna. Oddaje inicjatywę przeciwnikowi, żeby w odpowiednim momencie przycisnąć i zadusić. Mimo ogromnego potencjału w ofensywie, nawet na tym turnieju pokazała, że nie potrafi zdobywać bramek. Jedna to samobój, a druga wykorzystana jedenastka Kyliana Mbappe. Bilans? 2:1. Coś jest nie tak. Nie przystoi. Francuzi mieli przecież z łatwością sobie poradzić, choć “L’Equipe” ostrzegało przed tym, że jak ktoś gra o nic, to nie ma już tych nerwów i jest pełen luz, więc nie musi być łatwo. No i trafili z przepowiednią.

Wreszcie sporo pojedynków z przodu wygrywał Robert Lewandowski. Potrafił się przepchnąć i nawet odebrać piłkę przeciwnikowi, po czym oddać strzał na bramkę Mike’a Maignana. Na ogromny plus zasługuje odwaga grającego w Bolonii Kacpra Urbańskiego, który stał się na EURO większym odkryciem Michała Probierza niż nawet Jakub Piotrowski. Oczywiście nie chodzi o odkrycie chłopaka z III ligi, tylko odpowiednie wkomponowanie go w zespół, postawienie na niego. Do dziś kibice pukają się w czoło dlaczego Urbański nie zagrał od początku z Austrią. A to oznacza, że jest silnym punktem tej kadry i nie boi się brać na siebie gry. Największe pochwały i tak należą się Łukaszowi Skorupskiemu. Francuzi mieli aż osiem celnych strzałów. Bramkarz Bolonii dał się pokonać tylko z rzutu karnego, a siedem pozostałych obronił. Ciągle wyrastał na linii Kylianowi Mbappe. Theo czy Dembele też nie mogli go pokonać. Zgarnął za ten występ oficjalną statuetkę dla najlepszego piłkarza meczu.

Pochwały należą się Polsce za pierwszą połowę, za drugą już mniej, choć paradoks jest taki, że to właśnie w drugiej części – nie mając już prawie żadnych akcji – udało się “Biało-czerwonym” trafić do siatki. Zrobił to w 79. minucie Robert Lewandowski z karnego. Co ciekawe, identycznie jak niemal dwa lata temu na mundialu – także w powtórzonej jedenastce z tego powodu, że bramkarz wyszedł przed linię. Wtedy zrobił to Hugo Lloris i w drugiej próbie… także, ale nie miało to już znaczenia, gdyż “Lewy” trafił do siatki. Teraz było identycznie. Mike Maignan wyszedł z bramki zarówno w pierwszej sytuacji, jak i przy powtórce, ale trzeba przyznać, że czekał i stał do końca. Lewandowski bardzo niepewnie wykonał oba karne. Warto dodać, że karnego wywalczył po wejściu na boisko Karol Świderski. Dał on świetną zmianę. Był aktywny z przodu.

Francuzi mieli swoje okazje, ale my mieliśmy Łukasza Skorupskiego w bramce, który tym występem na dobre wywalczył sobie bluzę numer jeden po rezygnacji Wojciecha Szczęsnego. Zastanawiające, że z obrony najgorzej wypadł Jakub Kiwior, a lepiej Jan Bednarek i Paweł Dawidowicz. Probierz pokazał, że nie odsunie swojej defensywy po jednym słabym meczu i postawił na te same konie. Bilans sytuacji podbramkowych i tak przemawia na korzyść “Trójkolorowych”. Wynosi on 20-10. Czy mieliśmy jakieś “setki”? Nie. Ale wreszcie dobrze oglądało się reprezentację, która potrafi przytrzymać piłkę, ma jakiś pomysł na akcje ofensywne i wymienia ze sobą kilka podań. Probierz wybrał do tego graczy technicznych – Sebastiana Szymańskiego, Zielińskiego, Urbańskiego i było widać między nimi tę małą grę.

Można przecież przegrać 0:1, ale zrobić to w tak fatalnym stylu jak Italia z Hiszpanią, nie robiąc praktycznie nic. Nastroje byłyby wówczas bardzo ponure. Srogie lanie 0:6 z kolei sprawiłoby, że zostaniemy najgorszą drużyną w historii EURO. Nic takiego nie miało miejsca. Jest niespodzianka na koniec, remis wywalczony w całkiem zadowalającym stylu z wicemistrzami świata. I więcej z tego tytułu wygranych w kadrze niż przegranych. Przegranymi raczej ci, którzy nie grali.

Related Articles