Skip to main content

Choć w naszej piłkarskiej historii zdarzały się nawet męczarnie z San Marino i zwycięstwa 1:0 czy 2:0, to jednak przed dzisiejszym wieczorem nie możemy oczekiwać niczego innego, jak tylko łatwego i spokojnego wykonania zadania, które jest w zasadzie formalnością. Tylko tak można podchodzić do spotkania z najgorszą europejską reprezentacją.

W rankingu FIFA San Marino wyprzedza tylko maleńką wyspę na Morzu Karaibskim – Anguillę, która jest zresztą terytorium zależnym brytyjskiej korony. Samo San Marino to włoska enklawa, którą zamieszkuje około 30 tys. ludzi. Średniej wielkości dzielnica w Warszawie ma więcej.

Sportowo mówimy o zespole, który cieszy się z każdego zdobytego gola, a ostatnio dzięki możliwości rywalizacji z podobnymi sobie w Lidze Narodów, kilka razy miał okazję cieszyć się także z bezbramkowych remisów. Do tej pory z Sanmaryńczykami graliśmy ośmiokrotnie, wygrywając każde z tych spotkań. Raz było to rekordowe zwycięstwo 10:0, najwyższe w historii naszej reprezentacji. Partycypował w nim między innymi Robert Lewandowski, choć królem polowania został wtedy Euzebiusz Smolarek, autor czterech trafień.

San Marino to reprezentacja półamatorów, którzy w większości grają gdzieś w niższych ligach włoskiego futbolu. Typowy kopciuszek na europejskich salonach, sytuowany nawet półkę niżej niż ograna przez nas w marcu Andora. Przywołując ten mecz warto pamiętać, że kontuzji w nim doznał Robert Lewandowski, przez co nie mógł zagrać w spotkaniu z Anglią na Wembley, a ponadto stracił cztery ligowe mecze, mocno utrudniając sobie drogę po rekord ponad 40 goli w sezonie. Dziś kwestię rekordów można odłożyć, ale znów za zakrętem czai się mecz z Anglią. Mecz na Stadionie Narodowym w Warszawie. Mecz, który może jeszcze otworzyć drogę do wygrania grupy. Wreszcie mecz, którego bez Lewandowskiego wygrać nie mamy prawa. Wszystko to prowadzi do wniosku, że dziś z San Marino nasz kapitan powinien dostać wolne od selekcjonera. Nie warto ryzykować zdrowia lidera, a na pewno warto, by odpoczął po trudach meczu z Albanią. Czy jednak Paulo Sousa zdecyduje się na taki ruch? Już w marcu przed Andorą wydawało się to oczywistością.

Po starciu z Albanią optymizmu nie ma, choć wynik się zgadza. Biało-czerwoni wygrali 4:1, a po takim rezultacie trudno mieć pretensje. Jednak większa część pierwszej połowy toczyła się pod dyktando rywali, którzy zepchnęli Polaków do głębokiej defensywy. To nie nastraja zbyt dobrze w kontekście całych eliminacji, bo w pracy Sousy trudno dopatrzyć się progresu.

Problemem szczególnie wydaje się gra obronna. Polacy nie zachowali czystego konta od wspomnianego starcia z Andorą przy Łazienkowskiej. Na Euro traciliśmy bramki w każdym meczu. Nie inaczej było z Albanią, nie inaczej także w meczach towarzyskich przed Euro. Z jednej strony San Marino to idealny rywal, by przełamać tę złą serię. Z drugiej – co takie przełamanie da w praktyce? Nic. To tak jakby zachować czyste konto z Mazurem Karczew albo Orlętami Łuków.

Początek meczu w Serravalle o 20:45. Miejmy to za sobą i spróbujmy spełnić marzenia w środę!

Related Articles