W swoim drugim meczu eliminacji Mistrzostw Świata 2022 reprezentacja Polski zagra na własnym terenie z Andorą. Rywal z najniższej półki, więc o punkty biało-czerwonych możemy być spokojni. Podopieczni Paulo Sousy powinni spokojnie zwyciężyć i skupić się na środowym meczu na Wembley.
Z Węgrami były momenty gorsze, były też lepsze i po emocjonującym spotkaniu podzieliliśmy się punktami z Madziarami. Teraz mecz z gatunku tych, kiedy rozstrzygnięcie jest znane przed pierwszym gwizdkiem. Skąd aż tak radykalne postawienie sprawy? Wystarczy zagłębić się w wyniki Andory w ostatnich miesiącach.
Ostatnie zwycięstwo drużyna Andory odniosła w październiku 2019, kiedy to 1:0 pokonała Mołdawię w kwalifikacjach do Euro 2020. Dzięki temu nasi dzisiejsi rywale zajęli w tamtych eliminacjach przedostatnie miejsce w grupie, wyprzedzając rzeczoną Mołdawię o punkt. Od tamtego spotkania Andora urywała remisy Albanii, Łotwie i Malcie, a wszystkie pozostałe mecze przegrywała, zajmując ostatnie miejsce w swojej grupie Ligi Narodów. Andora to w naszej grupie de facto szansa na punkty dla San Marino, gdyż obie reprezentacje prezentują zbliżony poziom. W pierwszym spotkaniu zespół Koldo Alvareza przegrał 0:1 z Albanią na własnym terenie.
To małe państewko, które jest naszym dzisiejszym rywalem, mierzy ledwie 468 km2, ma około 78 tys. mieszkańców i leży w Pirenejach, granicząc z Francją i Hiszpanią. Dla porównania sama Warszawa ma większą powierzchnię, a pod względem liczby ludności Andora nie może się równać z żadnym wojewódzkim miastem w Polsce. W Kielcach mieszka ponad dwa razy więcej ludzi. Więcej mieszkańców ma nawet Dąbrowa Górnicza…
Nic więc dziwnego, że Andorze ciężko jest zmontować sensowną reprezentację własnego kraju. To kraj, który w tym względzie boryka się z oczywistymi ograniczeniami, takimi jak Wyspy Owcze, Gibraltar czy rzeczone San Marino.
Trener Paulo Sousa nieco zaskoczył dziennikarzy, mówiąc, że zamierza dziś wystawić silny skład, m.in. z Robertem Lewandowskim i Wojciechem Szczęsny. Kibice i eksperci spodziewali się raczej rezerw i odpoczynku najlepszych przed kluczowym meczem z Anglią. Sousa chce jednak najwyraźniej odnieść wysokie, przekonujące zwycięstwo, które pozwoli uwierzyć jego podopiecznych we własne możliwości. Mecz w Budapeszcie miał słodko-gorzki smak.
Niestety, zarówno dziś, jak i w środę, biało-czerwoni zagrają bez Mateusza Klicha. Pomocnik Leeds ma koronawirusa. Wprawdzie dwa testy wyszły negatywnie, a dwa inne pozytywnie, ale w tej sytuacji „Clichy” niestety nie ma możliwości zagrania. Z tego samego powodu z kadry wypadł trzeci bramkarz, Łukasz Skorupski. Zastąpił go dowołany awaryjnie bramkarz Cracovii, Karol Niemczycki. To w sumie mało istotna roszada, bowiem nawet gdyby Szczęsny miał odpoczywać, to zastąpi go zapewne Łukasz Fabiański.
Z powodu zagospodarowania Stadionu Narodowego na potrzeby szpitala tymczasowego, reprezentacja wraca na obiekt przy Łazienkowskiej. To także nie jest zbyt ważne, bo przecież kibice mogą sobie poczynania biało-czerwonych obejrzeć co najwyżej w telewizji.
Na koniec mała przestroga dla naszych piłkarzy. Do dziś jednym z największych sukcesów Andory w historii jest eliminacyjne zwycięstwo 1:0 z… Węgrami! To wcale nie jakieś zamierzchłe czasy, a czerwiec 2017 roku. Warto mieć się więc na baczności i nie tracić koncentracji.