Skip to main content

Serie A ma Cristiano Ronaldo, Bundesliga ma Roberta Lewandowskiego, Premier League Kevina De Bruyne, a Ligue 1 od niedawna Leo Messiego. Startująca dziś La Liga musi znaleźć sobie nową twarz, która przyciągnie ludzi przed telewizory. Odejście największej gwiazdy to spory cios marketingowo-wizerunkowy, który na pewno mocno wpłynie także na konkretne straty finansowe. Póki co wygląda na to, że rusza jeden z największych festiwali na świecie, ale bez headlinera…

To zresztą kolejny cios dla La Liga, po tym jak trzy lata temu na transfer do Juve zdecydował się Cristiano Ronaldo. Hiszpania straciła pojedynki gigantów w El Clasico, ale wciąż pozostawał Messi. Sześciokrotny, a wkrótce prawdopodobnie już siedmiokrotny, zdobywca Złotej Piłki był twarzą nie tylko Barcelony, ale całej ligi. Generował zyski i przyciągał fanów. Jakim jest zjawiskiem, pokazała jego prezentacja w Paryżu. Tłumy wiwatujące na cześć nowego piłkarza, a także kupujące koszulki z jego nazwiskiem.

La Liga staje więc w obliczu nowych wyzwań i musi liczyć na finalizację transferu marzeń, jakim byłoby sprowadzenie do Realu Madryt Kyliana Mbappe. Ostatnio mówi się sporo o tym, że Francuzowi średnio podoba się transfer Messiego do PSG, co uprawdopodabnia jego przenosiny do Madrytu. Na tym etapie niczego jednak przesądzać nie można, a odsiać medialne ziarno od plew także nie jest łatwo. Nie ma złudzeń – Realowi potrzebne są wzmocnienia, a póki co udało się zakontraktować tylko Davida Alabę, który zastąpić ma Sergio Ramosa. To trochę mało. Wracający na ławkę trenerską Realu Carlo Ancelotti zna większość zawodników, z którymi będzie pracował. Zna ich, bo skład Królewskich po prostu się starzeje, a młode talenty w stylu Marco Asensio, Viniciusa czy Rodrygo błyszczą tylko sporadycznie. Wciąż wszystko jest na barkach Modricia, Kroosa czy Benzemy. Prezes Florentino Perez twierdzi, że w kasie klubowej brakuje funduszy na wielkie transakcje, ale czas pokaże, ile w tym kokieterii, a ile nomen omen realnej oceny sytuacji. Jedno jest pewne – PSG nie odda Mbappe za frytki.

Drugim pretendentem do tytułu będzie oczywiście Barcelona. Nawet bez Messiego to wciąż zespół dysponujący konkretną jakością. Skoro nie udało się sprzedać Antoine’a Griezmanna, to być może on przejmie wreszcie rolę lidera, a kto wie – może poszukiwanej gwiazdy nr 1 całej ligi. U jego boku grać mogą piłkarze tacy jak Ansu Fati, Ousmane Dembele, Philippe Coutinho, a także – jeśli uda się ich zarejestrować – Memphis Depay i Sergio Aguero. Ronald Koeman wciąż ma w ofensywie kłopot bogactwa, co zresztą generuje ogromne kłopoty dla klubu, obciążonego gigantycznymi, bajońskimi kontraktami. Nie udało się sprzedać żadnego z zawodników, co pogrzebało szansę na związanie się nowym kontraktem z Messim. W dodatku na obniżkę zarobków zgodził się jedynie Gerard Pique. Barcelona to dziś stajnia Augiasza. Joan Laporta miał wcielić się w rolę sprzątającego ją Herkulesa, ale swoje urzędowanie rozpoczął dramatycznie – od straty największego piłkarza w historii klubu, który co gorsza odchodzić nie chciał! Jeśli dodatkowo nie uda się zarejestrować nowych nabytków (poza Depay’em i Aguero także Eric Garcia i Emerson) to Laporta może okazać się wrogiem publicznym nr 1 w Katalonii.

Tytułu bronić będzie Atletico, które wykorzystało w zeszłym sezonie nieporadność dwójki największych faworytów. Los Colchoneros wypracowali sobie na pierwszym etapie sezonu bardzo wyraźną przewagę. Później ją roztrwonili, ale finisz należał do nich. Barcelona i Real nie potrafiły wskoczyć na fotel lidera. Tym samym Diego Simeone po raz drugi rozbił duopol, a pomógł mu w tym niechciany w Barcelonie i oddany za grosze Luis Suarez. Czy coś może bardziej ośmieszyć kadencję Josepa Marii Bartoemu niż ten ruch? Latem na Wanda Metropolitano trafił jeden z bohaterów minionego Copa America – Rodrigo de Paul. Nikt istotny jak na razie drużyny nie opuścił, zatem trudno nie uwzględniać obrońców tytułu w gronie kandydatów do kolejnego mistrzostwa.

Kto poza tą trójką? Pewnie jak zawsze więcej niż solidna Sevilla. Andaluzyjczycy stracili Bryana Gila, który odszedł do Tottenhamu, ale w przeciwnym kierunku powędrował Erik Lamela i 25 mln euro. Julen Lopetegui i Monchi zapewne będą umieli zrobić użytek z tej kasy. Personalnie jednak Sevilla nie jest konkurencyjna wobec trójki głównych faworytów i mistrzostwo na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan byłoby sensacją.

Related Articles