Federico Valverde przeżywa złoty okres w karierze. Zdobywa spektakularne bramki i jest liderem ofensywy Realu Madryt. To, obok Viniciusa Juniora, najlepszy strzelec Królewskich w tym sezonie. Na koncie ma już siedem bramek we wszystkich rozgrywkach.
Valverde w meczu Ligi Mistrzów z RB Lipsk otrzymał piłkę od Viniciusa przed szesnastką, przełożył na zamach Abdou Diallo i lewą nogą nie dał szans Gulasciemu. Real nie grał jakoś nadzwyczajnie, można powiedzieć, że całkiem przeciętnie, jednak swoje osiągnął i wygrał tamto spotkanie 2:0. Potem Carlo Ancelotti zaskoczył wszystkich swoją otwartą deklaracją, mówiąc pół zartem, pół serio: – Jeżeli nie potrafisz sprawić, że taki zawodnik strzeli co najmniej 10 goli w sezonie, to powinieneś oddać odznakę trenerską i przejść na emeryturę. Przeciwko Elche Valverde trafił po raz szósty (jeszcze potem z Sevillą po raz siódmy) i w strefie wywiadów dobry humor go nie opuszczał. Stwierdził, że musi trafiać, bo nie chce być winnym tego, że Carlo Ancelotti przejdzie na emeryturę. Włoski trener też się śmiał i twierdził, że przy takiej formie zawodnika jego posada jest bezpieczna.
Ciekawą analizę strzałów Fede Valverde zaprezentował portal “The Athletic”. Wniosek jest taki, że był to piłkarz, który często irytował nieudanymi próbami z dystansu. W samym zeszłym sezonie, biorąc pod uwagę tylko ligowe występy, oddał na bramkę rywali 36 strzałów, najczęściej z 25-30 metrów, czyli z niewielkimi szansami powodzenia. Rozegrał ponad 1800 minut, a do siatki nie trafił ani razu. Jego jedyny gol to ten z Superpucharu Hiszpanii. W półfinale z Barcą pojawił się na boisku w 82. minucie i to on wykorzystał udaną kontrę Realu, trafiając na 3:2 w pierwszej połowie dogrywki. Dziś jakże inne jest jego postrzeganie. Zawodnik, któremu kompletnie “nie siedziało”, miał pecha obijając słupki i poprzeczki, w tym sezonie posyła raz za razem bomby prawą nogą i nie daje szans bramkarzom. Przeszedł prawdziwą transformację. Uderza dużo częściej, ale też gra ofensywniej. Widać nawet pewien schemat, by koledzy wypracowywali mu przestrzen do strzału, bo trzy z siedmiu jego bramek padły niemal z tego samego miejsca – mniej więcej ze środka, tuż przed linią szesnastki.
Ancelotti zauważył też po wspomnianym wyżej meczu z RB Lipsk, że Fede Valverde zyskał dużą pewność siebie, ponieważ uderzył lewą nogą. Włoch stwierdził, że nigdy wcześniej nie widział, żeby ten uderzał w taki sposób słabszą nogą i zaczął to robić od niedawna. Valverde słynie z atomowego uderzenia, ale ze swojej prawej nogi. Na przykład w meczu z Peru przysadził taką petardę z 35 metrów w poprzeczkę, że aż się zatrzęsła. W “Piłkarskim Pokerze” była taka scena, jak Jan Laguna strzałem złamał radziecką poprzeczkę. W przypadku Valverde to już nie musiałaby być fikcja literacka. Jego strzał jest silny i soczysty, a ostatnio przeżywa swoje apogeum. Z Barcą – silny, płaski strzał z prawej nogi zza szesnastki, z Sevillą – jeszcze lepsza bomba. Przyjęcie, krótki rozbieg i uderzenie na dłuższy słupek, oczywiście zza pola karnego. W międzyczasie był jeszcze gol z Elche, podobny do tego z Lipskiem – technicznie, lewą nogą, także zza szesnastki. Fede trafiał w każdym z trzech ostatnich meczów, w których grał.
Każda nasycona pucharami drużyna potrzebuje nowych impulsów, bodźców, żeby cały czas się rozwijać i nie stać w miejscu. Dla Realu Madryt w tym sezonie jest to przede wszystkim chęć udowodnienia Barcelonie (po jej wielkich transferach) swojej wielkości, a personalnie to wyrastający już na lidera środka pola Tchouameni oraz przesunięty bliżej bramki Fede Valverde. Przede wszystkim Fede to gracz uniwersalny, bo dotychczas występował bliżej środka pola. Słynął z holowania piłki, potrafił podciągnąć z nią dobrych kilkadziesiąt metrów. Właśnie z tej pozycji strzelił pierwszego gola już w tym w sezonie – z Mallorcą. Przebiegł sam dobre 50-60 metrów z piłką przy nodze, minął jednego rywala, drugiego, a później niespodziewanie zszedł na lewą nogę i uderzył technicznie w samo okienko. Dziś już nie ma okazji, by tak się rozpędzić, bo ustawiony jest bliżej bramki. Zmiana jego pozycji to strzał w dziesiątkę Carlo Ancelottiego.
Fede Valverde kosztował Real tylko pięć milionów euro, a w tej chwili jego wartość na transfermarkt to 80 milionów. Urugwajczyk rozgrywa swój sezon życia. Na Twitterze pochwalił go sam Toni Kroos, pisząc 16 października: “Fede Valverde TOP3 na świecie w tym momencie”. Słynący dotychczas ze swojej wydolności i fizycznej gry zawodnik stał się niespodziewanie superstrzelcem. Przez długi czas charakterystycznym momentem jego kariery w Realu był faul na wychodzącym na czystą pozycję Alvaro Moracie w finale Superpucharu Hiszpanii. Była 115. minuta, a Hiszpan pędził sam na sam z bramkarzem przy stanie 0:0 i Valverde wyciął go wślizgiem. Otrzymał za to czerwoną kartkę i przez jednych był chwalony za bystry umysł i wyrachowanie, a przez innych ganiony za kompletny brak fair play. Real wygrał wówczas Superpuchar Hiszpanii i Urugwajczyk miał w tym swój udział właśnie przez tamten faul. Łatkę skutecznie odciął, bo teraz bardziej mówi się o nim w kontekście celnych bomb z dystansu i skuteczności pod bramką rywali.