Skip to main content

Erik ten Hag od razu musi przełknąć gorzką pigułkę, bo przegrał na dzień dobry z Brightonem i to na Old Trafford. Manchester United zwłaszcza w pierwszej połowie wyglądał żałośnie i przegrywał do przerwy 0:2, a w całym spotkaniu uległ 1:2.

Frenkie de Jong nie chce grać w United, a dzisiaj mówi się poważnie o transferze Adriena Rabiota. Pojawiają się też plotki o sprowadzeniu Marco Arnautovicia. Nie są to nazwiska, które rzucają na kolana. To pokazuje, jak trudno Manchesterowi namówić potencjalnych graczy i przekonać ich do wizji sportowego projektu. Nowe nabytki sezonu 2022/23 to: Christian Eriksen, Lisandro Martinez oraz Tyler Malacia. Pierwszy i drugi zagrali po 90 minut, a trzeci wszedł tylko na czas doliczony. Zwłaszcza transfer stopera Ajaksu miał być gwarancją nowej jakości w defensywie. Dotychczas Maguire i Lindelof nie mieli za bardzo konkurencji, ponieważ Eric Bailly i Phil Jones to postacie czysto epizodyczne, a Raphael Varane także nie ma końskiego zdrowia. Na środku obrony w poprzednim sezonie długo nie mieli więc zastępców.

Wystarczy jednak wyobrazić sobie, że Varane jakimś cudem przez dwa miesiące nie wypada z gry i wtedy Victor Lindelof zostaje przyspawany do ławki, staje się stoperem numer cztery. Szwed chciałby mieć pewne granie, dlatego poważnie interesował się nim stary trener – Jose Mourinho, który widziałby go w Romie. Pojawia się więc konflikt interesów, bo Lindelof chce grać, a United chce go w odwodzie, bo Varane jest niepewny. Christian Eriksen miał po prostu swój kontrakt w ręku i podpisanie tego gracza jest wizerunkowym i sportowym krokiem do przodu. Duńczyk udowodnił w Brentford, że nie będzie grał w drużynie z litości, ale realnie da od siebie coś ekstra i będzie wzmocnieniem. Na pewno jest takim także dla Manchesteru United, choć ten Hag formalnie ustawił go na… fałszywej dziewiątce. Eriksen i tak miał najwyższą notę na whoscored z całego zespołu. Oddał trzy strzały i miał trzy kluczowe podania. Starał się najbardziej.

To jednak było za mało na Brighton. Zespół Grahama Pottera wypunktował gospodarzy i był  wyraźnie lepszy w pierwszej połowie. To Mewy kontrolowały grę i wiedziały, w których momentach uderzyć i doskoczyć. Manchester United klepał dla samego klepania. 62% posiadania piłki w samej pierwszej połowie, mało okazji i piłka głównie pod nogami Maguire’a oraz Martineza, którzy czasami z braku pomysłu posyłali “lagę”. Według statystyki portalu whoscored ŻADEN zawodnik United w CAŁYM MECZU nie posłał prostopadłego podania, a to pokazuje kontrolę przestrzeni, jaką mieli w tym spotkaniu gracze Brightonu. W większości zgarniali drugie piłki po niedokładnych wykopach De Gei czy Maguire’a. Co więcej, sami nawet świadomie tak grali, widząc, że są zdecydowanie lepsi w wygrywaniu drugich piłek. Taką taktykę wymyślił Potter i Erik ten Hag był zaskoczony grą gości, która odbiegała od ich rutyny.

Druga połowa w wykonaniu United wyglądała już lepiej. Tym razem akcje Czerwonych Diabłów były już konkretniejsze. W kreowaniu wyróżniał się zwłaszcza Eriksen. Swoje okazje miał choćby Marcus Rashford. Ataki gospodarzy poskutkowały jednak tylko golem kontaktowym. Potem jeszcze trochę przycisnęli Brighton, ale nie byli w stanie niczego wymyślić pod ich bramką i to podopieczni Grahama Pottera przywieźli zasłużone trzy punkty. Dla ten Haga jest to kubeł zimnej wody na głowę. Holender przyznał, że na pewno zagrałby od początku Anthony Martial, ale akurat wypadł przez kontuzję uda. Patrząc na to, jak odbudował strzelecką formę, to była to bolesna absencja w United. Ronaldo trenował zbyt krótko, żeby wystąpić od początku, dlatego wszedł z ławki, stąd koncepcja gry Eriksenem na szpicy. Kiedy Duńczyk się cofnął po wejściu Cristiano, dopiero wtedy stał się groźniejszy.

Related Articles