Czas goni nieubłaganie. Jeszcze niedawno sięgaliśmy wspomnieniami do finału katarskiego mundialu, a za już za chwilę, nim się obejrzymy, będą finiszować najważniejsze europejskie ligi. Dziś zajrzymy do czołowych rozgrywek Starego Kontynentu oraz w miejsca, gdzie są szanse na niespodzianki, również te negatywne.
Zgodnie z aktualnym rankingiem krajowym UEFA zaczynamy od Anglii. Tam na czele jeszcze pozostaje Arsenal. Jeszcze, bowiem przegrał prawdopodobnie bezpośrednie starcie o tytuł mistrzowski z Manchesterem City, który traci do „Kanonierów” tylko 2 punkty, mając do rozegrania o 2 mecze więcej od rywali. O podium powalczą Manchester United i Newcastle United – oba zespoły są już niemal pewne zakończenia sezonu w TOP4 Premier League, a co za tym idzie udziału w Lidze Mistrzów. O pozostałe trzy miejsca w pucharach – dwa w Lidze Europy i jedno w Lidze Konferencji – powalczą Liverpool, Tottenham, niespodzianka w tym sezonie czyli Aston Villa oraz coraz śmielej atakujący czołówkę Brighton. Jak sami widzicie jedna z tych drużyn będzie musiała obejść się smakiem.
Na drugim biegunie zamykający tabele Southampton, zespół z najdłuższym stażem w angielskiej ekstraklasie (aż 120 sezonów!) Everton oraz mistrz Anglii sprzed 7 lat, Leicester. W dole tabeli jest jednak wyjątkowo ciasno, dlatego drżeć o byt w Premier League będą musiały także beniaminek Nottingham Forest, Leeds United, kolejny z beniaminków Bournemouth i West Ham. Patrząc na formę tych zespołów wydaje się, że kolejne nad nimi powinny być już bezpieczne, choć matematycznie szanse na spadek ma choćby 11. w tabeli Chelsea. Tytuł króla strzelców był rozstrzygnięty już przed mundialem. Forma jaką prezentuje Erling Haaland z Manchesteru City kazała nam myśleć, nie czy, ale kiedy długowłosy Norweg pobije wszelkie rekordy angielskiej elity. Z wynikiem 33 goli pobił już wyczyn Mohameda Salaha sprzed 5 lat. Od pobicia absolutnego rekordu Premier League dzielą go już tylko 2 trafienia. Przedwojenny rekord „Dixiego” Deana – 60 goli – jest raczej niezagrożony.
Na Półwyspie Iberyjskim wydaje się, że karty zostały rozdane już jakiś czas temu. Barcelona z 11 punktami przewagi nad Realem Madryt pewnie kroczy po mistrzostwo. „Galacticos” ciąglę muszą oglądać się za plecy, bowiem goniące ich Atletico ma raptem dwa „oczka” mniej. Czwarty Real Sociedad musi jedynie obronić swoją przewagę nad Realem Betis, aby zagwarantować sobie miejsce w Lidze Mistrzów. Z kolei Betis wraz z Villarrealem, Athletikiem Bilbao, Osasuną Pampeluna i Rayo Vallecano stoczą korespondencyjny bój o dwa miejsca w europucharach – Lidze Europy i Lidze Konferencji Europy. Osasuna ma podwójną szansę, bowiem zagra w finale Copa del Rey z Realem. Zwycięstwo w krajowym pucharze to również przepustka do Europy. Zaraz, zaraz, omówiliśmy 9 zespołów i ciągle nam kogoś brakuje.
No właśnie. Sevilla, mimo awansu do półfinału Ligi Europy, w lidze radzi sobie mocno przeciętnie. Dość powiedzieć, że punktowo bliżej jej do strefy spadkowej niż miejsc pucharowych. Jeszcze gorzej wiedzie się Valencii, która wplątała się w realną walkę o utrzymanie i prawdopodobnie będzie bić się o pozostanie w La Liga do ostatniej kolejki. Jedną nogą w Segunda Division jest już Elche, które z 2 ligowymi zwycięstwami i 13 punktami ma iluzoryczne szanse na utrzymanie. W strefie spadkowej jest również Espanyol Barcelona, który podobnie jak Valencia ma ciągle realne szanse na pozostanie w hiszpańskiej elicie. Zamieszane w walkę o utrzymanie są również Getafe, Cadiz, Almeria, a także w mniejszym stopniu Real Valladolid. W walce o koronę króla strzelców niemal od startu sezonu prowadzi Robert Lewandowski, jednak wynik 18 goli jest dość marnym osiągnięciem jak na warunki La Liga. Drugi jest Karim Benzema z 14 trafieniami i wydaje się, że jedynie on jest w stanie zagrozić „Lewemu”, choć w porównaniu z Polakiem Francuzowi będzie ciążyć jeszcze Liga Mistrzów.
W Bundeslidze dawno nie było tak interesująco. Od dekady mistrzostwo rok w rok dzierżył Bayern Monachium i przez ten czas tylko raz blisko, bowiem 2 punkty za monachijczykami, była cztery lata temu Borussia Dortmund. W tym sezonie, po odejściu Roberta Lewandowskiego, Bayern mocno spuścił z tonu. Jak bardzo? W miniony weekend stracił palmę pierwszeństwa na rzecz wspomnianej Borussii. Do końca sezonu pozostało zaledwie 5 kolejek i wydaje się, że łatwiejszy terminarz ma zespół z Dortmundu. Drużyna trenera Edina Terzicia zmierzy się z rywalami spoza ligowej czołówki. Z kolei na liście Bayernu czeka jeszcze zawsze niewygodny RB Lipsk. Ciekawie wygląda batalia o udział w europejskich pucharach.Sensacyjnym medalistą Bundesligi może zostać trzeci w aktualnym zestawieniu Union Berlin, jeśli tylko nie pogubi punktów w bezpośrednich starciach z rywalami do ligowego podium – Freiburgiem i Bayerem Leverkusen. „Aptekarze” mimo 6. lokaty i ośmiopunktowej straty do Unionu wciąż mogą wejść do Ligi Mistrzów kuchennymi drzwiami, bowiem pozostają w grze o końcowy tryumf w Lidze Europy.
Na drugim końcu tabeli równie ekscytująco. Jeśli stan z 29. kolejki utrzyma się do końca sezonu w Bundeslidze dojdzie do prawdziwego trzęsienia ziemi. Na pozycjach spadkowych znajdują się absolutnie beznadziejna w tym sezonie Hertha Berlin oraz Schalke 04 Gelsenkirchen z najgorszą ofensywą ligi. Wydaje się, że sytuacja berlińczyków jest najtrudniejsza z całej stawki – wyjazd do Monachium i bezpośrednie starcia z innymi rywalami w walce o utrzymanie mogą wbić gwóźdź do trumny Herthy. Miejsce gwarantujące baraż o utrzymanie zajmuje z kolei VfB Stuttgart. Gdyby te trzy kluby opuściły elitę byłaby to sytuacja bez precedensu w niemieckim futbolu. W walkę o utrzymanie wciąż są zamieszane również VfL Bochum, TSG Hoffenheim oraz FC Augsburg. Na liście strzelców mizeria – prowadzi Niclas Füllkrug z Werderu Brema z 16 golami na koncie. W XXI wieku tylko dwukrotnie zdarzyło się, aby król strzelców Bundesligi legitymował się mniej niż 20 trafieniami. To wiele mówi o obecnym sezonie.
W słonecznej Italii nikt i nic nie jest w stanie odebrać tytułu mistrzowskiego Napoli. Zespół z Neapolu od koronacji dzielą zaledwie 4 punkty, które potrzeba zdobyć w pozostałych do rozegrania 7 kolejkach. Nie czarujmy się – w takiej formie rywali nawet przypadkowe remisy czy porażki pozwolą zgarnąć neapolitańczykom pierwsze od 1990 roku scudetto (wówczas zdobyte w erze Diego Maradony). Cieszymy się niezmiernie z takiego obrotu spraw, bowiem na pokładzie Napoli bardzo dobry sezon rozgrywa Polak-rodak Piotr Zieliński. Ciekawie zapowiada się również walka o ligowe podium oraz miejsca premiowane grą w Lidze Mistrzów. Lazio, Juventus, AC Milan, AS Roma, Inter oraz Atalanta Bergamo to drużyny liczące się w boju o europuchary.
Są jednak dwa odstępstwa. Jeśli Juventus zostanie ukarany wykluczeniem z europejskich rozgrywek przez UEFA lub sąd przywróci albo zwiększy karę punktową dla „Bianconerich” wówczas pucharowe miejsce może zająć kolejny klub z ligowej tabeli. Z kolei jeżeli Puchar Włoch wygra ktoś z pary Fiorentina – Cremonese jedna z drużyn z powyższej listy europejskie zmagania obejrzy jedynie przed telewizorem. Oprócz sportowej rywalizacji mamy zatem zakulisowe przepychanki, jak to we Włoszech. Z tego samego powodu nie można wykluczyć kolejek cudów. Dlaczego? Ano dlatego, że ostatnią pozycję w Serie A zajmuje Sampdoria Genua, dla której spadek byłby powrotem na drugi front włoskiej piłki po 12 latach. „Blucerchiati” do bezpiecznego miejsca tracą co prawda 10 punktów, ale calcio nie takie „numery” widziało już w swojej historii. Na miejscach spadkowych pozostają także tegoroczny beniaminek z Cremony oraz Hellas Verona, który bój o pozostanie w Serie A stoczy z „polską” Spezią oraz kolejnym z beniaminków, Lecce. Po koronę króla strzelców pewnie zmierza Victor Osimhen z Napoli, który z dorobkiem 21 goli ma aż 6 trafień przewagi nad Lautaro Martinezem. I jeszcze ciekawostka z zaplecza włoskiej ekstraklasy – na autostradzie do trzeciej ligi jest Benevento z Kamilem Glikiem w składzie. Olbrzymi zjazd zmagającego się z kontuzją reprezentanta Polski.
W Ligue 1 oglądamy ostatni sezon w 20-zespołowym składzie. Reforma ligi skazuje na spadek aż 4 drużyny, ale o tym za chwilę. Najpierw skupimy się na czubku tabeli, gdzie po kolejny tytuł mistrzowski pewnie zmierza gwiazdorska obsada Paris Saint-Germain. Do końca sezonu pozostało 6 kolejek i tylko katastrofa pozwoliłaby Messiemu i spółce na roztrwonienie ośmiopunktowej przewagi nad Olympique Marsylia. Marsylczycy z kolei muszą oglądać się za plecy, bowiem na srebrne medale czai się również Lens z Przemysławem Frankowskim, Adamem Buksą i Łukaszem Porębą w składzie. We Francji tylko miejsce na podium zapewnia udział choćby w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów zatem mocno napiętą końcówkę sezonu będzie miało goniące rywali AS Monaco. O miejsce w Lidze Konferencji Europy powalczą z kolei Lille, Stade Rennais i Olympique Lyon, z czego najłatwiejszy terminarz mają czerwono-czarni ze stolicy Bretanii.
Na drugim biegunie tabelę zamyka zdegradowane już Angers z zaledwie 3 zwycięstwami na przestrzeni 32 kolejek. Jedną nogą w drugiej lidze są także Ajaccio i Troyes. O uniknięcie spadku powalczą Brest, finalista Pucharu Francji Nantes (finał w sobotę), Strasbourg oraz Auxerre. Kto powalczy o koronę króla strzelców. Faworytem wydaje być się liderujący z 22 golami Kylian Mbappe, któremu sekundują czołowi asystenci ligi – Leo Messi i Neymar. Tuż za Francuzem w pogoni czają się Jonathan David z Lille i Alexandre Lacazette z Lyonu. Z ciekawością będziemy spoglądać na końcówkę sezonu w Ligue 2, gdzie o awans powalczą słynni Girondins de Bordeaux.
Czas na przegląd kilku lig z niespodziankami zarówno in plus, jak również in minus. W Holandii po czterech latach supremacji tytułu nie obroni Ajax Amsterdam. Po mistrzostwo pewnie zmierza Feyenoord Rotterdam, któremu do szczęścia potrzeba 4 punktów w pozostałych do końca sezonu 4 kolejkach. Cieszymy się z nadchodzącego sukcesu naszego rodaka w składzie zespołu z De Kuip, Sebastiana Szymańskiego, za którym bardzo dobry sezon w Eredivisie. Ogromna sportowa katastrofa ma miejsce w Belgii. Wielokrotni mistrzowie tego kraju, Anderlecht Bruksela, zajęli dopiero 11. miejsce w sezonie zasadniczym Jupiler League i w przyszłym sezonie nie zagrają w europejskich pucharach.
Równie wstrząsającą informacją jest możliwy brak Partizana Belgrad na europejskiej scenie. „Crno-beli” na 6 kolejek przed końcem serbskie Super Ligi mają aż 8 punktów straty do drugiego w tabeli Čukaričkiego Belgrad oraz 5 punktów do trzeciego TSC Bačka Topola. Tyle samo punktów co Partizan ma z kolei Vojvodina Novi Sad, która może „wykolegować” rywali z Belgradu z europejskiej przygody w przyszłym sezonie. Drużyna z czarno-białej części Belgradu notuje absolutnie katastrofalny sezon. W Pucharze Serbii, który jest ostatnią przepustką do Europy, odpadli już w 1/16 finału przegrywając w rzutach karnych z drugoligowym Radničkim Sremska Mitrovica. Strach pomyśleć, co może dziać się w Belgradzie jeśli Partizan nie załapie się do pucharów.
W Turcji wraca stary porządek. Po mistrzostwo pewnie kroczy Galatasaray, zaś pucharowe podium uzupełnią dwa pozostałe zespoły ze Stambułu – Fenerbahce i Besiktas. Niespodzianka z kolei w Szwajcarii, gdzie dramatyczny sezon rozgrywa Bazylea. Ćwierćfinaliści Ligi Konferencji Europy są obecnie na 7 miejscu w 10-zespołowej Super League. W tabeli jest jednak tak ciasno, że w ciągu pozostających do rozegrania 7 kolejek Basel może zostać nawet wicemistrzem. Z uwagą będziemy przyglądać się kolejnym spotkaniom w szwajcarskiej ekstraklasie.
Przełom następuje także w Grecji, gdzie supremacja Olympiakosu Pireus w XXI wieku zostanie przełamana dopiero po raz piąty! O tytuł powalczą ateńskie AEK i Panathinaikos. Dla „Koniczynek” byłaby to nie lada sprawa, bowiem ostatni tytuł w zielonej części Aten świętowano aż 13 lat temu. Ciekawie może być także w Bułgarii, gdzie hegemonię Ludogorca Razgrad może w tym sezonie przerwać CSKA Sofia, lecz do rozegrania pozostało jeszcze aż 8 kolejek. Z kolei w Szwecji sensacją jest brak awansu do europejskich pucharów seryjnego mistrza z ostatniej dekady, czyli Malmö.
Interesująco zrobiło się w Rumunii, gdzie zadyszkę złapał kompletujący mistrzowskie tytuły w ostatnich latach CFR Cluj. Sensacyjnym liderem rumuńskiej ekstraklasy jest Farul Konstanca znad Morza Czarnego. A na drugim froncie o awans walczy Steaua Bukareszt i jeśli jej się powiedzie w przyszłym sezonie zobaczymy absurdalne derby z FCSB (czyli dawną Steauą Gigiego Becaliego). Na sporą sensację zanosi się w Luksemburgu, gdzie po pierwszy historyczny tytuł mistrzowski zmierza Swift Hesperange, niegdysiejszy rywal Legii Warszawa w Pucharze Zdobywców Pucharów.
Jak widzicie sporo będzie działo się na finiszu w wielu europejskich ligach. Nowi mistrzowie krajów objawią się nie tylko nad Wisłą. Kilka wielkich marek będzie musiało zmierzyć się z poważnym kryzysem. W końcówce maja futbol na Starym Kontynencie napisze nową, barwną kartę.