Faza grupowa mistrzostw Europy rozpędziła się na dobre. Turniejowa sobota proponuje nam trzy spotkania, w których emocji nie powinno zabraknąć.
Gruzja – Czechy (15:00)
Na pierwsze danie serwujemy starcie o być albo nie być w imprezie. Zarówno Gruzini, jak i Czesi, w swoim pierwszym meczu zaprezentowali się korzystnie, ale mimo widowiskowej gry zeszli z boiska pokonani.
Gruzja jest absolutnym debiutantem na turnieju, ale w spotkaniu przeciwko Turcji podopieczni trenera Willy’ego Sagnola zagrali bez żadnych kompleksów. Kibice zobaczyli, że zespół z Kaukazu nie ogranicza się jedynie do Khvichy Kvaratskhelii z włoskiego Napoli, ale ma znaczniej więcej interesujących, choć wciąż nieco anonimowych zawodników. Uwagę ekspertów przykuli szczególnie bramkarz, Giorgi Mamardashvili (Valencia), który długimi fragmentami utrzymywał Gruzinów przy „życiu”, a także Giorgi Kochorashvili (Levante). Gruziński pomocnik swoją przebojową grą na prawej stronie boiska przyprawiał tureckich kibiców o palpitacje serca.
Dzisiejszy mecz przeciwko Czechom będzie okazją na pierwszy, spektakularny sukces dla piłkarskiego kopciuszka. O ile Gruzja z przodu ma sporo argumentów, o tyle defensywa jest najsłabszym elementem zespołu. Kaukaska „jedenastka” będzie musiała wznieść się na wyżyny swoich umiejętności i zagrać bezbłędny mecz, aby myśleć o korzystnym rozstrzygnięciu w spotkaniu z naszymi południowymi sąsiadami.
Czesi na inaugurację swojej grupy grali z Portugalią i byli blisko sprawienia olbrzymiej niespodzianki. Bramka Lukaša Provoda z czeskiej Slavii Praga, który na poprzednie Euro nie pojechał z powodu poważnej kontuzji kolana, zmusiła Portugalczyków do znacznie intensywniejszej pracy na murawie. Radość Czechów trwała jednak zaledwie kilka chwil. Bramkarz Jindřich Staněk nie zrozumiał się ze swoim partnerem, a Robin Hranač zanotował trafienie samobójcze.
Zanosiło się na końcowy remis, ale Portugalia walczyła do końca. Gol Francisco Conceicao w doliczonym czasie gry rozwiał marzenia Czechów o punktach. Choć zespół trenera Ivana Haška zagrał z werwą, w końcowym rozrachunku wrócił z niczym. Czesi pokazali jednak kawałek futbolu na wysokim poziomie i w widowiskowym stylu. Nieprzypadkowo w dzisiejszym spotkaniu będą faworytem. Obie drużyny jeszcze nigdy ze sobą nie grały. Stawką jest awans do dalszych gier – przegrany straci możliwość zajęcia choćby trzeciego miejsca w grupie.
Turcja – Portugalia (18:00)
Drugi sobotni mecz będzie starciem o prymat w grupie F. Turcy w swoim pierwszym spotkaniu podczas turnieju przeciwko Gruzji zagrali efektownie, ale przede wszystkim efektywnie. Szybki, ofensywny futbol oprócz korzystnego rezultatu, konsekwentnej grze i wykorzystaniu każdego najdrobniejszego błędu rywala okraszony został także kapitalnymi bramkami.
Gol Merta Müldüra był pięknym strzałem w okienko, ale trafienie Ardy Gülera było wprost fantastyczne. Potężne, podkręcone uderzenie Turka trafiło idealnie w długi róg, a dysponujący ogromnym zasięgiem ramion Mamardashvili był po prostu bez szans na skuteczną obronę. Turecki zespół ma spory handicap w postaci kibiców, którzy w Niemczech stanowią sporą diasporę.
Portugalczycy staną więc przed nie lada wyzwaniem, choć statystyka oraz typy ekspertów wskazują na ich bezdyskusyjne zwycięstwo. Z dziewięciu rozegranych spotkań pomiędzy drużynami Portugalia aż siedem razy odniosła zwycięstwo. Szczególnie bolesna dla Turków była ostatnia porażka sprzed dwóch lat, w półfinale baraży o mundial w Katarze. Szansa na rewanż nadchodzi właśnie dzisiaj.
Belgia – Rumunia (21:00)
Na deser crème de la crème sobotniej rozpiski. Naprzeciw siebie staną podrażnieni inauguracyjną porażką ze Słowacją Belgowie oraz opromieni kapitalnym zwycięstwem nad Ukrainą Rumuni.
Belgia skompromitowała się na starcie turnieju. Drużyna, która w ostatnich latach przed każdym dużym turniejem była typowana do medalu, dała się zaskoczyć Słowakom. Co prawda „Czerwone Diabły” dwukrotnie umieściły piłkę w słowackiej bramce, ale w erze VAR sędziowie błyskawicznie dopatrzyli się przewinień Belgów. Bycie lepszym zespołem nie wystarczyło do zdobycia choćby punktu, ale daje ciche nadzieje na zysk w spotkaniu z Rumunią.
Rumunią, która w pierwszej kolejce Euro wprawiła nas w euforię. Widowiskowa gra i fantastyczne trafienie Nicolae Stanciu przeciwko Ukrainie postawiło rumuńską ekipę w roli czarnego konia mistrzostw. Czy karpacka „jedenastka” będzie w stanie postawić się Belgom? Czy to jednak Belgowie będą musieli postarać się o wygraną z rozpędzonymi Rumunami. Drużyna Eduarda Iordanescu rozpaliła wyobraźnie swoich kibiców, ale aby myśleć o czymś więcej trzeba dziś wieczorem potwierdzić swoją znakomitą dyspozycję.
Spotkanie poprowadzi Szymon Marciniak.