Tydzień temu Euro się rozpoczynało, a dziś już drugi piątek tego turnieju. Piątek, w którym dla Polaków liczy się tylko jedno spotkanie – mecz biało-czerwonych z Austriakami. My jednak skupiamy się na wszystkich propozycjach tego dnia.
Słowacja – Ukraina (15:00)
Przystawką przed naszym daniem głównym będzie mecz grupy E, w którym Słowacy zmierzą się z Ukraińcami. W starciu naszych sąsiadów to Ukraińcy grają z nożem na gardle, a Słowacy mają komfort psychiczny po pokonaniu Belgów. To wszystko efekt mocno niespodziewanych rozstrzygnięć w poniedziałek.
Słowacja z Belgią zagrała konsekwentnie, bardzo ambitnie, ale miała do tego mnóstwo szczęścia. Czerwone Diabły nie wykorzystały kilku wyśmienitych szans, nie wspominając już o dwóch nieuznanych przez VAR golach Romelu Lukaku, których bezdyskusyjnie został jednym z największych pechowców pierwszej części mistrzostw. Gdyby zachował się lepiej w kilku sytuacjach, a VAR przegapił minimalne przewinienia, mógłby po pierwszej serii spotkań mieć cztery albo i pięć bramek. Ma zero, tak jak jego reprezentacja po stronie dorobku punktowego.
Słowacy mieli więc bez wątpienia swój szczęśliwy dzień, ale szczęściu umieli pomóc, podobnie jak trzy lata temu podczas Euro, gdy na inaugurację – również niespodziewanie – pokonali Polskę 2:1. Wtedy jednak trzy oczka nie wystarczyły do wyjścia z grupy z 3. miejsca. Jak teraz potoczą się losy tej drużyny? Być może już koło 17:00 ten dorobek będzie dużo bardziej okazały, a co za tym idzie awans będzie w garści.
Jeśli Słowacja była jednym z oczarowań pierwszej kolejki, to Ukraina była bez wątpienia jednym z największych rozczarowań. Porażka 0:3 z Rumunią to dużego kalibru niespodzianka. Indywidualności, którymi dysponuje Serhii Rebrow zawiodły na całej linii, a antybohaterem meczu był Andrij Łunin. Golkiper Realu Madryt zawinił przy dwóch pierwszych trafieniach dla Rumunów. Można przypuszczać, że w piątek w podstawowym składzie wyjdzie Anatolij Trubin. Bramkarz Benfiki przez większość ekspertów był typowany do roli „jedynki”, tymczasem Rebrow zaskoczył i postawił na mającego za sobą bardzo udany sezon Łunina.
Nie jest jednak tak, że tylko jeden piłkarz zawalił mecz Ukrainie, bo ciężary nie udźwignęli tez inni. Dużo więcej można oczekiwać od Mychajło Mudryka czy Artema Dowbyka. Na papierze zestawienie ekipy Rebrowa było znacznie mocniejsze niż to, czym dysponują Rumuni. Na boisku było jednak zupełnie odwrotnie. Zresztą, już w sparingu z Polską było wiele zastrzeżeń do gry Ukrainy.
Obie reprezentacje grały ze sobą 8 razy. Bilans jest dość równy. Trzy razy górą była Ukraina, do tego trzy remisy i dwie wiktorie Słowacji. Żadne z tych spotkań nie miało miejsca na wielkim turnieju – dwa z nich stanowiły eliminacje Mistrzostw Europy 2016, a dwa ostatnie to mecze Ligi Narodów.
Polska – Austria (18:00)
Ten mecz zapowiadamy w osobnym tekście. Zapraszamy TUTAJ.
Holandia – Francja (21:00)
W ostatnim meczu dnia obejrzymy w akcji naszych grupowych rywali i zarazem dwóch faworytów tej grupy, którzy po inauguracji mają 3 punkty na swoich kontach. Ktoś będzie mógł już świętować awans, a ktoś będzie musiał mocniej skupić się na wtorkowym meczu ostatniej kolejki.
Trudno stwierdzić, by Oranje i Trójkolorowi zachwycili w swoich pierwszych meczach. Ekipa Ronalda Koemana dobrze zagrała w pierwszej połowie meczu z Polską, którą mogła wygrać kilkoma bramkami. Ofensywni piłkarze mieli jednak rozregulowane celowniki. Po przerwie gra się wyrównała i dopiero przebłysk duetu Nathan Ake – Wout Weghorst dał drużynie holenderskiej wygraną 2:1. Nie da się jednak ukryć, że w drugich 45 minutach Polska grała z Holandią jak równy z równym. Może to dobrze świadczyć o przygotowaniu drużyny Michała Probierza do turnieju, ale jednocześnie może to być niepokojący sygnał dla Holandii, która miała na inaugurację wygrać łatwo i wysoko, a męczyła się do samego końca.
I niemal to samo można napisać o Francji, która wygrała raptem 1:0 z Austrią. Wygrała po golu samobójczym, co również jest znamienne. O wyniku meczu przesądził po trosze ślepy los i przypadek. Oczywiście, wicemistrzowie świata mieli inicjatywę i stworzyli kilka groźnych okazji, ale swojego dnia nie miał wyraźnie Kylian Mbappe. Gwiazdor PSG, a już niebawem Realu Madryt, zmarnował kilka dogodnych szans. Pamiętać należy jednak, że to również on zaliczyła system przy niefortunnym „swojaku” rywala.
Czy Mbappe w ogóle zagra z Holandią? To pytanie jest bardzo zasadne, bo Francuz pod koniec meczu złamał nos, główkując piłkę, a potem bezwładnie uderzając twarzą w bark rywala. Jeśli lekarze dadzą mu zielone światło, to bez wątpienia obejrzymy Mbappe w masce. Zresztą, sam piłkarz nazajutrz po kontuzji zasugerował swój występ w masce na portalu X.
Francja i Holandia grały ze sobą już 30 razy, a pierwsze spotkanie tych ekip miało miejsce w 1908 roku! Gros meczów to oczywiście starcia towarzyskie, ale były również mecze o punkty, w tym o punkty Mistrzostw Europy. W 1996 roku Francja zremisowała z Holandią 0:0 w ćwierćfinale Euro, a rzuty karne lepiej egzekwowali Trójkolorowi. Cztery lata później Holandia zrewanżowała się na swoim Euro, wygrywając w grupie z Francją 3:2. Obie reprezentacje awansowały dalej, a Francuzi finalnie sięgnęli po tytuł. W 2008 po raz kolejny obejrzeliśmy konfrontację obu nacji. Holandia rozbiła Francję 4:1 i wygrała grupę. Trójkolorowi pojechali do domu po pierwszej fazie austriacko-szwajcarskiego turnieju.
Jakby tego było mało, oba kraje zmierzyły się również w grupie eliminacyjnej do… Euro w Niemczech. Dwukrotnie górą byli Francuzi, którzy u siebie wygrali aż 4:0. Holandia wygrała jednak wszystkie pozostałe 6 meczów i awansowała z 2. miejsca. Ogólny bilans pojedynków francusko-holenderskich jest korzystniejszy dla obecnych wicemistrzów świata, którzy wygrali 16 meczów, a przegrali 11. Tylko trzy razy padały remisy. Warto dodać do tego, że Holandia wygrała pięć z sześciu pierwszych konfrontacji, jeszcze przed II Wojną Światową.
Zamykamy jednak kącik historyczny. Na dziś silniejszą piłkarsko drużyną wydają się gracze Didiera Deschampsa, co było widać również we wspomnianych meczach kwalifikacyjnych. Ponadto będą chcieli zaprezentować się lepiej niż w meczu z Austrią, za który spadło na nich sporo krytyki. Nie muszą czuć presji, mając w garści trzy punkty z tamtego spotkania. Może więc zobaczymy widowisko na miarę jednego ze szlagierów fazy grupowej. Na to liczymy.