W poniedziałek czeka nas kolejny potrójny strzał. W akcji grupy D i E. Sprawdzimy m.in. formę naszych grupowych rywali nr 2 i 3.
Rumunia – Ukraina (15:00)
Grupa E bez wątpienia nie jest najmocniejszą na tych mistrzostwach. Na początek poniedziałku starcie Rumunów z Ukraińcami. Dla tych pierwszych już sama obecność w 24-zespołowych finałach stanowi pewnego rodzaju sukces, bo jeszcze niecały rok temu pisaliśmy o kłopotach rumuńskiej piłki – odsyłamy do TEGO tekstu. Jak widać nawet znajdująca się w kryzysie ekipa może pojechać na finału – brzmi znajomo. Ale prawda jest trochę inna, bo w eliminacjach Rumuni zagrali naprawdę dobrze, jakby na przekór wszystkiemu, co działo się w ostatnich latach czy miesiącach. Nie przegrali żadnego z 10 spotkań, dystansując nawet Szwajcarię. Pozostałe ekipy, które zajęły dalsze miejsca w tej grupie to Izrael, Białoruś, Kosowo i Andora.
Mimo wszystko Rumunów nie można traktować jako kandydata na czarnego konia tego Euro, bo w kadrze zespołu Edwarda Iordanescu widać po prostu nie widać jakości. Siła ma być kolektyw, ale wydaje się, że to, co wystarczyło w kwalifikacjach, może nie wystarczyć w finałach.
Ukraina na Euro awansowała kuchennymi drzwiami, podobnie jak Polska. W meczach towarzyskich grała w kratkę – potrafiła zremisować z Niemcami i rozbiła 4:0 Ukrainę, ale jednocześnie przegrała 1:3 z Polską. Team Serhija Rebrowa stanowi pewnego rodzaju zagadkę, choćby ze względu na wojnę oraz jej wpływ na krajową ligę naszych wschodnich sąsiadów. Ale Ukraińcy mają swoje gwiazdy i nie zawahają się ich użyć w tej piłkarskiej batalii – Artem Dowbyk to król strzelców La Liga, który w tyle zostawił nawet Roberta Lewandowskiego. W europejskiej piłce dużo znaczą też takie nazwiska jak Oleksandr Zinczenko, Mychajło Mudryk, Andrij Jarmołenko, Roman Jaremczuk, Rusłan Malinowski czy Andrij Łunin. Co ciekawe, ten ostatni, choć ma za sobą sezon gry w bramce Realu Madryt, w kadrze jest „dwójką”, ustępując miejsca Anatolijowi Trubinowi z Benfiki.
Obie drużyny grały ze sobą sześciokrotnie – nigdy nie był to mecz o stawkę, chyba że za takie uznać spotkania w ramach cypryjskiego turnieju. Pierwsze trzy potyczki (2001-2003) wygrywali Rumuni, kolejne trzy (2010-2016) na konto Ukraińców, którzy i w poniedziałkowe popołudnie będą faworytami.
Belgia – Słowacja (18:00)
Belgijskie Czerwone Diabły w ostatnich wielkich imprezach uchodziły za jednego z mocnych kandydatów do medalu. Udało się zdobyć brąz podczas mundialu w Rosji, ale to jedyny promyczek radości – więcej było rozczarowań. Dziś nikt nie mówi już o złotym pokoleniu belgijskiej piłki. To wciąż bardzo silna europejska reprezentacja, ale czasy się trochę zmieniły. Nikogo nie szokują już mocne nazwiska w kadrze Czerwonych Diabłów, a kilku graczy już w tej drużynie nie ma, na czele z Edenem Hazardem, który mimo dość młodego wieku odszedł z futbolu. Do zmiany doszło też na stanowisku selekcjonera – przez wiele lat drużyną opiekował się Roberto Martinez, ale teraz pracuje on z gwiazdami reprezentacji Portugalii. Belgię przejął Domenico Tedesco i póki co ciężko narzekać na jego pracę, skoro zespół niemal suchą stopą przeszedł przez eliminacje (bilans 6-2-0). Tedesco jako selekcjoner Belgów jeszcze nie przegrał meczu.
Z kolei Słowacy liczą na powtórzenie 2016 roku, gdy udało im się wyjść z grupy. Trzy lata temu zaczęli od niespodziewanego zwycięstwa z Polską, ale mimo tego awansu do 1/8 finału nie uzyskali. Grupa z Rumunią i Ukrainą daje pewne nadzieje, ale to boisko zweryfikuje rzeczywiste możliwości ekipy Francesco Calzony. Eliminacje były udane – wprawdzie nie udało się zdystansować Portugalczyków, którzy zakończyli cykl kwalifikacyjny z kompletem zwycięstw, ale bilans 7-1-2 dał pewne drugie miejsce, przed Luksemburgiem, Islandią, Bośnia i Hercegowiną oraz Liechtensteinem.
Słowacy skutecznością błysnęli również w towarzyskich meczach przed Euro, aczkolwiek zwycięstwo 4:0 z San Marino trudno uznać za wartościowy wynik, a sam mecz za istotny sprawdzian. 4:0 z Walią to już zupełnie inna para kaloszy, zwłaszcza że świeżo w pamięci mamy nasze męczarnie w Cardiff.
Liderami słowackiej drużyny będą Martin Dubravka (Newcastle), Milan Skriniar (PSG) i Stanislav Lobotka (Napoli). Brakuje wyraźnego lidera w pierwszej linii. W eliminacjach najlepszym strzelcem był doskonale znany z gry w Ekstraklasie Lukas Haraslin, strzelec trzech goli. Szału nie ma.
Słowacja i Belgia nigdy nie zmierzyły się ze sobą w meczu o punkty – do tej pory zagrały ze sobą trzy mecze towarzyskie. Dwa razy padły remisy 1:1, raz Belgowie wygrali 2:1. To oni są wyraźnymi faworytami tej poniedziałkowej potyczki.
Austria – Francja (21:00)
Pora na drugie spotkanie naszej grupy. Francji przedstawiać nikomu nie trzeba. To aktualni wicemistrzowie świata i mistrzowie z 2018 roku. Na Euro ostatnio powiodło im się gorzej – w 2021 roku odpadli w 1/8 finału. Po szalonym meczu zremisowali 3:3 ze Szwajcarią, a w rzutach karnych polegli. Decydującego nie wykorzystał zresztą Kylian Mbappe, od kilku lat absolutnie największa gwiazda tej drużyny i jeden z głównych kandydatów do nagród indywidualnych w Niemczech. Zresztą, Francja obok Anglii wymieniana jest jednym tchem w gronie największych faworytów mistrzostw. I trudno się dziwić, patrząc na piłkarską jakość, wylewającą się dosłownie z każdej pozycji. Spójrzmy choćby na ofensywę – obok Mbappe są tam Marcus Thuram, Antoine Griezmann, Ousmane Dembele, Kingsley Coman. O jakość drugiej linii zadbać może duet graczy Realu – Aurelien Tchouameni i Eduardo Camavinga. Obok nich zagrać może inna wschodząca gwiazda futbolu, Warren Zaire-Emery. Potencjału nie brakuje też w tyłach.
I oczywiście podopieczni Didiera Deschampsa są faworytami tego meczu – to zupełnie jasne. Ale Austria jest nieobliczalna i dla wielu może być czarnym koniem tego turnieju. Nic dziwnego – zespół Ralfa Rangnicka zaliczyła bardzo udane eliminacje, kończąc raptem punkt za Belgią, a 9 punktów nad Szwecją, nie wspominając już o piłkarskim planktonie Europy, takim jak Azerbejdżan i Estonia. Ostatnie miesiące to zdecydowanie dobry czas dla reprezentacji Austrii, ale przed mistrzostwami atmosferę optymizmu mocno wyhamowały kontuzje podstawowych zawodników – już wcześniej z gry wypadł kapitan i największa gwiazda reprezentacji – David Alaba. Kolejne urazy to Alexander Schlager, podstawowy golkiper oraz Xaver Schlager, podstawowy pomocnik. Zerwane więzadła krzyżowe w kolanie to prawdziwa plaga Austrii – poza Alabą i Xaverem Schlagerem, to samo spotkało Sasę Kalajdzicia. To inny wiodący piłkarz austriackiej ekipy.
Francja grała z Austrią już 25 razy w historii. Bilans jest korzystniejszy dla Trójkolorowych, którzy wygrali 13 spotkań, przegrywając 9. Trzykrotnie padały remisy. Żadne z tych spotkań nie odbywało się w ramach turnieju finałowego Mistrzostw Europy. Dwa ostatnie to mecze Ligi Narodów w 2022 roku – w Wiedniu padł remis 1:1, a rewanżu Francuzi przed własną publicznością wygrali 2:0.