W trzecim dniu Euro po raz pierwszy obejrzymy w akcji Polaków. Nadzieje są spore, ale niepokoje chyba jeszcze większe, zwłaszcza że musimy sobie radzić bez kapitana. Po spotkaniu biało-czerwonych jeszcze dwa inne mecze. Trzeba więc trzymać fason do końca dnia.
Polska – Holandia (15:00)
Mecz zapowiadamy TUTAJ.
Słowenia – Dania (18:00)
Do gry wchodzi grupa C, a na dzień dobry mecz Słoweńców z Duńczykami. Spora niewiadoma. Słowenia w niemal każdym sporcie zespołowym potrafi być bardzo groźna, choć przecież mówimy o małym kraju. Mimo wszystko trzeba ją traktować w tej parze jako zespół teoretycznie słabszy. Choćby dlatego, że Dania to półfinalista poprzednich mistrzostw. I również dlatego, że obie ekipy dzieli aż 20 miejsc w rankingu Elo. Dania jest 18, Słowenia 38.
Pierwsza ciekawostka jest taka, że los ostatnio uparł się na duńsko-słoweńskie pojedynki. Obie nacje mierzyły się też w cyklu eliminacyjnym. W Lublanie padł remis 1:1. Rewanż w Kopenhadze zakończył się zwycięstwem 2:1 gospodarzy, którzy ostatecznie awansowali z 1. miejsca. Słowenia zgromadziła tyle samo punktów (22), miała lepszy bilans bramkowy, ale porażka w stolicy Danii oznaczała awans z 2. miejsca. W pokonanym polu pozostały Finlandia, Kazachstan, Irlandia Północna i San Marino. Wcześniej Dania i Słowenia mierzyły się ze sobą tylko cztery razy, z czego po raz ostatni w 2008 roku. Jak do tej pory Słoweńcy nigdy nie pokonali Duńczyków i na sześć prób tylko raz zremisowali. Statystyki również są po stronie Duńskiego Dynamitu.
Duńczycy skradli serca kibiców podczas poprzednich mistrzostw Starego Kontynentu. Naznaczeni sytuacją z Christianem Eriksenem w pierwszym meczu, który to padł na boisko i dostał zapaści, potem spisywali się wyśmienicie i doszli do najlepszej czwórki, kończąc turniej z brązowym medalem, przynależnym każdemu z półfinalistów. Na MŚ w Katarze nie było tak dobrze – brak awansu do fazy pucharowej. Mimo tego Kasper Hjulmand pozostał na swoim stanowisko i w niedzielę rozpocznie walkę na trzeciej wielkiej imprezie. Cel minimum to oczywiście wyjście z grupy.
Przede wszystkim reprezentacja Skandynawów jest oparta o graczy, którzy są w niej od lat. Stosunkowo nową twarzą jest Rasmus Hojlund, który ma za sobą słodko-gorzki debiutancki sezon w Premier League. Oprócz niego plejada dobrze znanych zawodników, takich jak Kasper Schmeichel, Jannik Vestergaard, Simon Kjaer, Andreas Christensen, Christian Eriksen, Pierre-Emile Hojbjerg, Mikkel Damsgaard czy Yussuf Poulsen.
Przed mistrzostwami Duńczycy sparowali z klucza geograficznego, pokonując Szwecję i Norwegię, dwóch dużych nieobecnych zbliżających się mistrzostw.
Słowenia najcenniejszy sparingowy rezultat zanotowała w marcu, sensacyjnie pokonując Portugalię 2:0. W czerwcu była wygrana z Armenią i remis z Bułgarią.
W kadrze Matjaza Keka mamy trzech oczywistych liderów. To przede wszystkim Jan Oblak, bramkarz Atletico Madryt, niegdysiejsza gwiazda Serie A, Josip Ilicic i wschodząca gwiazda, Benjamin Sesko, obecnie w RB Lipsk, ale pyta o niego pół Europy. Nic dziwnego, facet ma 21 lat, a już pokazał duży talent w temacie strzelania bramek. To podobny profil napastnika do Hojlunda – wysoki, potrafiący grać tyłem do bramki i powalczyć w powietrzu. Warto zawiesić oko na nich obydwu.
W ekipie Słowenii mamy też polskie akcenty – powołani na turniej zostali gracze z Ekstraklasy, a więc Miha Blazic z Lecha i Erik Janza z Górnika.
Dla Słoweńców to dopiero drugie Euro i czwarty wielki turniej w historii. Do tej pory nigdy nie udało się wyjść z grupy – ani podczas ME 2000, ani MŚ 2002 i 2010.
Serbia – Anglia (21:00)
Zostajemy w grupie. Starcie Serbów z Anglikami w teorii zapowiada się jeszcze ciekawiej niż rywalizacja słoweńsko-duńska. Przede wszystkim dlatego, że zobaczymy w akcji całkiem pokaźną gromadkę graczy, którzy robienie różnicy mają w swoim piłkarskim DNA.
O sile drugiej i pierwszej linii Anglików powiedziano przed turniejem już chyba wszystko. Harry Kane oraz jego giermkowie w osobach Bukayo Saki, Phila Fodena, Cole’a Palmera, Jude’a Bellinghama czy Declana Rice’a. A wymieniamy tylko kilku. Zresztą, dość powiedzieć, że powołań nie dostali tacy piłkarze jak Raheem Sterling, Marcus Rashford czy Jack Grealish. Kto jeszcze mógłby pozwolić sobie na zostawienie takich grajków w domu? Może Francja. I chyba tyle.
Ale i Serbowie mają kim postraszyć. Z przodu zobaczymy zapewne Aleksandara Mitrovicia i Dusana Vlahovicia. Panów przedstawiać chyba nie trzeba. Serwis zapewnić im mają Dusan Tadic, Sergej Milikovic-Savic czy Filip Kostic. Całkiem prawdopodobne, że w pierwszym składzie zabraknie miejsca na gracza Milanu, byłego zawodnika Realu Madryt, czyli Luki Jovicia. I niech to najlepiej świadczy o tym, że Serbia ma naprawdę kozacką ofensywę.
Problemem Dragana Stojkovicia jest defensywa. Widocznie jak na dłoni było to podczas mundialu w Katarze, gdzie Serbowie w trzech meczach grupowych strzelili pięć goli, ale stracili aż osiem. Marzenia o podboju mistrzostw świata mogli sobie odłożyć na kiedy indziej, a mając na uwadze zaawansowany wiek kilku gwiazd, może to być na świętego Dygdy.
W eliminacjach Serbowie zajęli 2. miejsce w grupie, za Węgrami, ale przed Czarnogórcami, Litwinami i Bułgarami. Do ostatniej kolejki musieli jednak mieć się na baczności. Anglicy takich problemów nie mieli – z bilansem 6-2-0 awansowali bardzo pewnie, choć grupę mieli niełatwą, rywalizując m.in. z Włochami i Ukraińcami.
Ale Anglia to dziś potentat. Na MŚ 2018 zajęła 4. miejsce, poprzedniego Euro skończyła ze srebrem, a w Katarze od półfinału dzieliły ją lepiej wykonywane rzuty karne. Gareth Southgate pracuje z kadrą od września 2016, więc już szmat czasu. Wypracował swoje zasady i swój styl gry. Jedni uważają, że jest zbyt zachowawczy, mając na uwadze ofensywne możliwości, a inni szanują go za pragmatyzm i po prostu bardzo dobre wyniki. Do pełni szczęścia brakuje podniesienia w górę jakiegoś pucharu. Głód jest ogromny, szczególnie że kapitan reprezentacji nie zdobył w karierze praktycznie żadnego poważnego trofeum z klubem i reprezentacją. A napastnikiem jest wyśmienitym, być może najlepszym na świecie.
W kontekście Synów Albionu mówi się też o sporej dysproporcji pomiędzy jakością piłkarzy z przodu i tymi, którzy odpowiadają za defensywę. Być może właśnie dlatego, świadomy niedostatków w defensywie i na bramce Southgate, większy nacisk kładzie na grę obronną. Anglikom brakuje klasowego golkipera z europejskiego topu, a i środek obrony nie rzuca na kolana nazwiskami. Liderem formacji będzie zapewne John Stones, który w klubie został defensywnym pomocnikiem. Nie stworzy on jednak pary z Harrym Maguirem, bowiem ten w ogóle nie dostał powołania. Niewiadomą pozostaje też obsada lewej strony defensywy – najpewniej grać tam będzie nominalny prawy defensor, czyli Kieran Trippier.
Co ciekawe, będzie to pierwszy pojedynek Anglii z Serbią w historii. W 2003 roku Anglicy rozegrali towarzyski mecz z Serbią i Czarnogórą, ale po uzyskaniu niepodległości przez Czarnogórę, do takich potyczek już nie dochodziło. Pora napisać tę historię. Faworytem rzecz jasna są wicemistrzowie Europy.