Skip to main content

To już ostatni dzień fazy grupowej turnieju. Wszystko co dobre, szybko się kończy. Trzeba więc celebrować moment. W ostatnim dniu obejrzymy końcowe rozstrzygnięcia grup E i F – emocje są tu w zasadzie gwarantowane.

Słowacja – Rumunia (18:00)
W grupie E stwierdzenie, że wszystko się może zdarzyć jest jak najbardziej uzasadnione. Po pierwszej kolejce i niespodziewanych rozstrzygnięciach, po 3 punkty miały reprezentacje Słowacji i Rumunii. Po drugiej kolejce sytuacja się zmieniła i… wszystkie cztery drużyny mają po 3 oczka. Wiadomo, że nic nie wiadomo. Słowacja zaczęła od zaskakującej wygranej z Belgią, by w drugim meczu przegrać z Ukrainą. Słowacy prowadzili w tym meczu 1:0 po drugim golu Ivana Schranza na tym turnieju, jednak Ukraińcy zdołali odwrócić losy meczu. Z kolei Rumuni na początek wykręcili numer Ukrainie, bijąc ją aż 3:0. W drugiej kolejce zderzyli się jednak z Belgią, która nie mogła sobie pozwolić na drugą wpadkę. Czerwone Diabły całkowicie zasłużenie odprawiły z kwitkiem team Eduarda Iordanescu (2:0). Sytuacja zrobiła się szalenie zawiła.

Obie drużyny grały ze sobą 11 razy, zarówno przed utworzeniem Czechosłowacji, jak i po rozpadzie tego tworu. Słowacja wygrała tylko raz, w 1942 roku. Pozostałe 10 meczów równo rozkłada się na remisy i wygrane Rumunów. Cztery razy obie reprezentacje mierzyły się ze sobą w eliminacjach do Mistrzostw Europy, ale ani razu w finałach wielkich imprez. Ostatnie spotkanie miało miejsce 11 lat temu – towarzyski pojedynek zakończył się remisem 1:1.

Ukraina – Belgia (18:00)
O ile we Frankfurcie mecz dwóch drużyn, które świetnie rozpoczęły turniej, o tyle w Stuttgarcie konfrontacja zespołów, które urwały się ze stryczka, dzięki zwycięstwom w 2. kolejce. W przypadku Ukrainy pętla na stryczku była zaciśnięta już bardzo mocno, gdy Słowacy objęli prowadzenie, jednak gole Mykoli Szaparenki i Romana Jaremczuka zmieniły układ sił w tej grupie.

Belgowie podrażnieni nieudanym i mocno pechowym meczem ze Słowacją, wyszli na Rumunów nie jak Czerwone Diabły, a raczej jak wściekłe psy. Od początku zarysowała się dominacja drużyny Domenico Tedesco, a Youri Tielemans otworzył wynik już w 2. minucie. Na drugiego gola przyszło jednak trochę poczekać – najaktywniejszy na placu gry Kevin De Bruyne ustalił rezultat meczu w 80. minucie. Nieco ponad kwadrans wcześniej kolejnego w tym turnieju gola stracił Romelu Lukaku. Piłkarz Romy dwukrotnie trafiał do siatki ze Słowacją i dwukrotnie odbierano mu te gole. Z Rumunią stało się to po raz trzeci. Co ciekawe, za każdym razem przewinienia były minimalne – dwa centymetrowe spalone i drobniuteńki kontakt piłki z ręką asystującego Loisa Opendy. Zdecydowanie Lukaku jest pechowcem nr 1 na tych mistrzostwach, ale póki co ma pełne prawo myśleć o kolejnych meczach, bo Belgia jest wyraźnym faworytem spotkania z Ukrainą, a drugi tak niefartowny mecz jak ze Słowacją nie powinien się zdarzyć.

W środowy wieczór w zespole Tedesco zabraknie Dodiego Lukebakio (pauza za kartki) oraz Thomasa Meuniera (kontuzja). Mało prawdopodobny jest też występ Axela Witsela.

Jak do tej pory piłkarski los nie splótł jeszcze nigdy Belgii z Ukrainą – ani podczas meczów o stawkę, ani towarzyskich.

Czechy – Turcja (21:00)
O 21:00 starcia w ostatniej z grup. Czesi i Turkowie liczą jeszcze na grę w 1/8 finału, przy czym w znacznie lepszym położeniu są gracze z Jasyru, mający na koncie 3 punkty. Czesi mają tylko jeden i to mocno szczęśliwy, bo w sobotnim meczu z Gruzją w ostatniej akcji spotkania mogli stracić gola na 1:2. Pudło Gruzina uratowało reprezentację naszych południowych sąsiadów. Niewątpliwie jednak zespół Ivana Haska nie zachwyca na tych mistrzostwach – z Portugalią udawało się wprawdzie prowadzić, jednak mistrzowie Europy z 2016 roku odwrócili losy meczu i zasłużenie wygrali. Remis z Gruzją chluby czeskiej piłce tym bardziej nie przynosi.

A Turcja? Wygrana z Gruzją była szczęśliwa. W doliczonym czasie gry Turków uratował słupek, a następnie interweniujący na linii bramkowej obrońca. Chwilę później udało się wyprowadzić kontrę na pustą bramkę i przypieczętować zwycięstwo. Z Portugalią niestabilna i kiepsko zorganizowana obrona Turków została już obnażona dużo wyraźniej. Cristiano Ronaldo i spółka wygrali ten mecz 3:0, a świat obiegł kuriozalny, samobójczy gol Sameta Akaydina, który w ciemno podał do bramkarza. Problem w tym, że golkiper wyszedł ze światła bramki…

Mimo solidnego oklepu od Portugalii, Turcja wciąż ma wszystko w swoich rękach. Dziś do awansu z 2. miejsca wystarczy jej nawet remis. Tylko w przypadku porażki sprawy zaczną się komplikować, bowiem wyżej znajdą się Czesi, a na dodatek trzeba będzie nasłuchiwać wieści z Gelsenkirchen.

Oba kraje zmierzą się po raz 12. Do tej pory bilans na remis – po 5 zwycięstw jednych i drugich oraz jeden remis. Do jednego z tych spotkań doszło podczas finałów Euro w 2016 roku. Turcja wygrała wówczas 2:0, ale podobnie jak Czechy, nie wyszła do 1/8 finału. Co ciekawe, obie nacje mierzyły się też podczas eliminacji do tamtej imprezy. Ostatnie starcie tych drużyn to towarzyski mecz z 2022 roku, wygrany przez Turcję 2:1.

Gruzja – Portugalia (21:00)
Underdog mierzy się z jednym z faworytów tych mistrzostw. Gruzja pokazała jednak w dwóch pierwszych meczach dużo dobrej piłki i miała sporo pecha. Może więc łut szczęścia uśmiechnie się do niej na koniec? Roberto Martinez może wystawić rezerwowy skład, bo Portugalia z kompletem punktów zapewniła już sobie awans do 1/8 finału z 1. miejsca. Ale czy Martinez pójdzie śladem Luisa de la Fuente, który w poniedziałkowy wieczór zastosował taki manewr w meczu z Albanią? Na pewno nie wystawi wykartkowanego Rafaela Leao.

Portugalia zaczęła od kłopotów z Czechami, jednak wyszła z nich obronną ręką. Turcję zmiotła z planszy, tak jak zmiatała z planszy swoich rywali w eliminacjach. Bilans Martineza w roli selekcjonera Portugalczyków to 15 zwycięstw w 17 meczach. Dwie porażki zostały poniesione w meczach towarzyskich – ze Słowenią i Chorwacją. Doprawdy trudno nie widzieć w ekipie Os Navegadores mocnego kandydata do złota.

Debiutująca na Euro Gruzja może zostać jedną z największych rewelacji, jeśli faktycznie wyjdzie z grupy. By tak się stało, potrzeba jednak zwycięstwa z piłkarskim potentatem Starego Kontynentu. Kwicza Kwaracchelia i spółka musieliby zagrać koncert życia.

Obie drużyny zagrały jak do tej pory raptem raz – w towarzyskim meczu 16 lat temu. Portugalia wygrała 2:0.

Related Articles