W ostatnim spotkaniu grupowym Polki potrzebowały cudu, ale taki cud się nie ziścił. Hiszpanki wygrały spokojnie i pewnie – 3:0, a nasze reprezentantki na dobre zapomniały o awansie na Euro. Tak naprawdę zaprzepaściły jednak szansę we wrześniu – przegraną i remisem z Czeszkami.
Koniec marzeń o Euro. Po eliminacjach. Polki zajęły w grupie D trzecią lokatę – za faworytkami z Hiszpanii i za Czeszkami. Wielka szkoda przede wszystkim spotkań z tą drugą reprezentacją. Polki w Bielsku-Białej zagrały wtedy bardzo słabo. Jeszcze na początku skórę koleżankom ratowała Katarzyna Kiedrzynek, ale później już nie była w stanie. Nasze zawodniczki zaczęły grać nerwowo, zupełnie dając się zepchnąć do defensywy wcale nie mocniejszym przeciwniczkom. Jeszcze w pierwszej połowie straciły gola po świetnie bitym rzucie wolnym przez Andreę Staskovą. Trener Stępiński w przerwie zrobił roszady taktyczne i personalne, Polki się obudziły, ale po jednej ze strat zrobiło się 0:2 i tego wyniku już nie dało się odwrócić. Tamta porażka w Bielsku-Białej była kluczowa w kontekście miejsca w barażach.
W październiku udało się spokojnie pokonać Azerbejdżan oraz Mołdawię, ale to i tak nie dawało szansy na awans, bo Czeszki także pokonały te reprezentacje. Trzeba było liczyć na cud w spotkaniu z Hiszpanią, a taki cud już raz się zdarzył. Co prawda trochę mniejszy, bo zakończony remisem, ale jednak. Polki fantastycznie rozpoczęły eliminacje, remisując w Lublinie 0:0. Na stadion wówczas przyszło ponad 7000 widzów, co jest naszym rekordem w piłce kobiet. Hiszpanki napierały, jak tylko mogły, ale Polki ofiarnością i przede wszystkim wybitną postawą Kasi Kiedrzynek wydarły w tamtym meczu remis. Tym razem szczęście już nie dopisało…
Tylko zwycięstwo dawało tutaj jakąkolwiek szansę na baraże. Trzy punkty dałyby drugą pozycję w tabeli i wyprzedzenie reprezentacji Czech. Hiszpanki z kolei grały bez absolutnej presji, mając już w głowie wywalczony wcześniej awans. To był niestety popis tylko jednej drużyny. Hiszpanki objęły prowadzenie w 24. minucie. W 32. minucie znokautowana została Kasia Kiedrzynek, która z bliskiej odległości oberwała piłką w głowę. Nie podnosiła się przez kilka minut, ale ostatecznie mogła kontynuować spotkanie i popisać się jeszcze potem kilkoma interwencjami.
Polki w zwycięstwo po prostu nie wierzyły, bardziej broniąc wyniku 0:1 niż samemu atakując. Hiszpanki dorzuciły jeszcze dwie "sztuki", ale to i tak był niski wymiar kary. Tym razem już zupełnie bez pazura, bez pewności siebie i wiary, jak w pierwszym meczu z tymi samymi rywalkami. Miłosz Stępiński jeszcze tak powiedział przed "finałowym" spotkaniem w TVP Sport: – Jestem gotowy na rozmowę z przełożonymi po wtorkowym meczu. Powiem więcej: sam będę apelował, żeby dokonać rachunku sumienia. Być może był to więc jego ostatni mecz za sterami kadry.