Dwa miasta wycofały się z organizacji Euro 2020, a właściwie ten przywilej został im odebrany, bo nie były w stanie zagwarantować wpuszczenia kibiców. Te miasta to Dublin i Bilbao, czyli lokalizacje z naszej grupy. Polacy zagrają gdzie indziej – w Sankt Petersburgu i Sewilli.
O tym, że mecze w stolicy Irlandii i stolicy Kraju Basków wiszą na włosku, głośno było mniej więcej od miesiąca. UEFA dawała kolejne terminy, a stan zawieszenia trwał. Mówiło się o tym, że mecze z Dublina mogą zostać przeniesione do Manchesteru lub Newcastle. W międzyczasie pozostałych 10 miast (Baku, Rzym, Londyn, Monachium, Amsterdam, Budapeszt, Bukareszt, Kopenhaga, St. Petersburg i Glasgow) zostało potwierdzonych. Niepewność dotyczyła zatem tylko naszej grupy.
W końcu UEFA oficjalnie poinformowała o tym, o czym mówiło się od jakiegoś czasu. Dublin i Bilbao nie zorganizują meczów Euro. Turniej nie zawita do Irlandii. Sankt Petersburg przejął mecze Dublina. Z kolei spotkania z Bilbao zostały przeniesione do Sewilli, na stadion La Cartuja, na którym ostatnio odbywały się choćby dwa finały Copa del Rey.
Oznacza to, że finalnie mamy 11 organizatorów Euro 2020, a Polaków czeka dużej skali logistyczne wyzwanie. Najlepiej oddaje to zresztą niedawny tweet Zbigniewa Bońka.
Sewilla i San Petersburg- oficjalnie!!! ⚽️ Trochę pracy przed nami, zaczynamy od nowa- obóz, przejazdy, cała logistyka⚽️
— Zbigniew Boniek (@BoniekZibi) April 23, 2021
Co w tym wszystkim najbardziej niepokojące? Oczywiście dalekie podróże. Biało-czerwoni pierwszy i trzeci mecz grupy (ze Słowacją i Szwecją) zagrają w Rosji, a ten środkowy z Hiszpanią w stolicy Andaluzji. Nie dość, że reprezentanci Polski będą mieli za sobą trudy wielogodzinnych eskapad i przeprowadzek, to jeszcze w Sewilli czekają ich tropikalne warunki pogodowe, bo średnia czerwcowa temperatura w tym mieście jest znacznie wyższa od tej w Bilbao. W Rosji upałów raczej spodziewać się nie można.
Niektóre reprezentacje rozegrają wszystkie trzy mecze grupowe na swoim terenie, a Polacy będą przemierzać Stary Kontynent aż dwa razy, by zagrać trzy grupowe spotkania. W linii prostej Petersburg i Sewillę dzieli ponad 3500 kilometrów! W dodatku prawdopodobnie różnica temperatur między obydwoma miastami będzie dwucyfrowa. Ten format mistrzostw jest kompletnie bezsensowny i zaprzecza równej, sportowej rywalizacji. Ale z tym nic już nie zrobimy. Warto jednak, by ten bałagan był nauczką dla europejskiej federacji.