W drugim spotkaniu drugiego dnia o 18:00 zobaczymy nordyckie derby, czyli pojedynek Danii i Finlandii. Faworytem spotkania są ci pierwsi i trudno, by było inaczej. Finlandia to debiutant. Do tej pory reprezentacja tego północnego kraju nigdy nie zagrała ani na Mistrzostwach Europy, ani na Mistrzostwach Świata.
Sam awans Finów na Euro to dużego kalibru niespodzianka. W swojej grupie eliminacyjnej Suomi byli za plecami Włochów, ale wyprzedzili Grecję, Bośnię i Hercegowinę, Armenię oraz Liechtenstein. Drugie miejsce dało bezpośredni awans. U siebie Finowie wygrali wszystkie mecze, poza tym ze Squadra Azzurra. Z wyjazdów przywieźli dodatkowe 6 punktów i w listopadzie 2019 roku historyczny sukces stał się faktem.
Kibice pewnie dość słabą znają fiński futbol, ale większości znany jest Teemu Pukki – od ładnych paru lat związany z Norwich. Niedawno awansował z Kanarkami do Premier League po raz kolejny. W Championship był czołowym strzelcem, podobnie jak we wcześniejszym awansowym sezonie. Zresztą, w Premier League w sezonie spadkowym także potrafił wpisać się na listę strzelców 11 razy, co nie jest złym rezultatem. Mocną postacią drużyny trenera Markku Kanervy jest z pewnością również bramkarz, Lukas Hradecky, na co dzień występujący w Bayerze Leverkusen. Fani Lecha Poznań doskonale kojarzą też zapewne Glena Kamarę z Rangersów. Ogólnie choć w reprezentacji Finlandii próżno szukać plejady gwiazd, to tylko jeden piłkarz reprezentuje barwy krajowej ligi – to Daniel O’Shaughnessy z HJK Helsinki. Co ciekawe, do kadry na Euro załapał się nawet gracz z Ekstraklasy, obrońca Warty Poznań, Robert Ivanov.
Choć fani zawsze uwielbiają piękne historie underdogów, to doprawdy trudno przewidywać, by Finowie byli w stanie wykręcić na Euro wyjście z grupy. Bezpośrednio przed mistrzostwami Suoimi rozegrali dwa mecze towarzyskie – przegrali ze Szwecją (0:2) i Estonią (0:1). Łącznie zespół Kanervy notuje już sześć kolejnych meczów bez wygranej i trzy z rzędu porażki. Eliminacje Mundialu Finlandia rozpoczęła od dwóch remisów 1:1 – z Bośnią i Hercegowiną i Ukrainą.
Co tu kryć – dużo bardziej ograna na wielkich turniejach Dania musi dźwigać ciężar faworyta. Duńczycy awans na Euro uzyskali, podobnie jak Finowie, z 2. miejsca. W swojej grupie musieli uznać wyższość Szwajcarii. W ostatnim okresie zespół Kaspera Hjulmanda mocno pręży muskuły. W eliminacjach MŚ w marcu Duńczycy zaprezentowali się fantastycznie. Wygrali na wyjeździe z Izraelem 2:0, u siebie z Mołdawią 8:0, a potem znów na wyjeździe z Austrią 4:0! Wyśniony wręcz początek. W test-meczach przed turniejem Dania zremisowała 1:1 z Niemcami i pokonała 2:0 Bośnię i Hercegowinę. No wygląda to więcej niż nieźle. Gdyby takie wyniki notowała reprezentacja Polski, zapewne nad Wisłą mówiłoby się o pompowaniu baloniku, a wcześniej ktoś oznajmiłby, że jedziemy na turniej po złoto. A akurat Dania smak złota zna, bo w 1992 roku sensacyjnie wygrała Euro, na które pojechała „przypadkiem”. Tę historię kibice znają już doskonale i nie ma sensu do niej wracać.
O tym, że mówimy o naprawdę silnym zespole najlepiej niech świadczy fakt, że lider obrony Southampton, Jannik Vestergaard, może nie być podstawowym piłkarzem w kadrze. Środek obrony należeć będzie prawdopodobnie do dwójki Simon Kjaer – Andreas Christensen. W bramce pewniakiem jest Kasper Schmeichel. W drugiej linii pewniakami są Pierre-Emile Hojbjerg i oczywiście Christian Eriksen. Dużo zdziałać może także Thomas Delaney, znany z Borussii Dortmund. Ba, Dania ma w składzie nawet piłkarza FC Barcelony, a mowa o Martinie Braithwaicie. Z przodu obok niego oglądać będziemy zapewne Yussufa Poulsena z RB Lipsk.
Warto podkreślić, że Dania wraca na Euro, bo turniej w 2016 roku Eriksen i spółka oglądali sobie przed telewizorami. Poza triumfem z 1992 roku, najlepszym wynikiem tej skandynawskiej drużyny jest ćwierćfinał w 2004 roku.