Skip to main content

Proszę państwa, oto hit! Nikogo nie zdziwiłaby specjalnie taka obsada meczu finałowego, tymczasem już w ćwierćfinale zabraknie albo Belgii, albo obrońców tytułu – Portugalczyków. To efekt tego, że zespół Fernando Santosa zajął 3. miejsce w „grupie śmierci”, ustępując Francji i Niemcom.

Belgia wygrała swoją grupę w cuglach i praktycznie bez problemu. Pomiędzy zwycięstwami 3:0 z Rosją i 2:0 z Finlandią, reprezentacja Czerwonych Diabłów stoczyła najcięższy bój – z Danią. Podopieczni Kaspera Hjulmanda prowadzili 1:0, wyraźnie przeważając w pierwszej połowie. Losy meczu odmienił wprowadzony w przerwie z ławki rezerwowych Kevin De Bruyne, który zaliczył asystę i strzelił gola. Mimo licznych prób Danii, to Belgowie wygrali ten mecz 2:1. Pokazali tym samym wielką klasę zespołu, który potrafi wygrać, nawet gdy mecz nie układa się po jego myśli. Zresztą, mówimy o liderze rankingu FIFA i brązowym medaliście ostatniego Mundialu – tu nie może być mowy o przypadku. Dla wielu Belgia to główny faworyt do złota podczas tego Euro, ale weryfikacją takich tez zawsze jest faza pucharowa. Tutaj już pierwszy przeciwnik stanowi nie lada wyzwanie.

Portugalia nie ma szczęścia – najpierw trafiła do piekielnie trudnej grupy, a w efekcie tego, że zajęła dopiero 3. miejsce, to musi mierzyć się z kolejnym potentatem. To trzeci z rzędu taki mecz mistrzów Europy – wcześniej przegrali z Niemcami i zremisowali z Francją. Zaczęło się jednak od zwycięstwa 3:0 z Węgrami w pierwszym meczu, co dało duży kapitał i pozwoliło awansować jako „lucky loser” z 3. miejsca. Portugalia ten sposób wchodzenia do fazy pucharowej ma zresztą „oblatany” – pięć lat temu zespół Santosa również zameldował się w 1/8 finału właśnie jako 3. drużyna grupy, wówczas po trzech remisach. Nie przeszkodziło to Portugalczykom zdobyć tytuł mistrzowski, po drodze znów remisując trzy mecze – z Chorwacją w 1/8 finału, z Polską w ćwierćfinale i z Francją w finale. Jedynie Walię w półfinale udało się pokonać w regulaminowym czasie gry.

Latka lecą, a bohaterem reprezentacji Portugalii wciąż pozostaje jeden człowiek – Cristiano Ronaldo. Na tym Euro ma już 5 goli, a łącznie na wszystkich Mistrzostwach Europy zdobył ich już 14, co rzecz jasna czyni go rekordzistą. Strzelając dublet z rzutów karnych w meczu z Francją CR7 zrównał się także z Irańczykiem Ali Daeim pod względem liczby bramek strzelonych w meczach międzynarodowych. Dziś może zostać samodzielnym liderem, dystansując legendę irańskiego futbolu. Wystarczy, że zdobędzie choć jednego gola.

Defensywę Belgii nękać będzie Ronaldo, ale obrońcy Portugalii także muszą się mieć na baczności. Już trzy gole na koncie ma Romelu Lukaku, który był także głównym rywalem CR7 w walce o koronę króla strzelców minionego sezonu Serie A. Finalnie Portugalczyk zdobył 29 goli, o pięć więcej niż Belg. Jednak drużynowo więcej powodów do radości miał Lukaku – Inter zdobył Scudetto, podczas gdy Stara Dama do ostatniej kolejki walczyła o awans do Ligi Mistrzów – ostatecznie, dzięki potknięciu Napoli, z pozytywnym skutkiem.

Ronaldo i Lukaku obudowani są w swoich drużynach całą plejadą wyśmienitych zawodników. Tu Bruno Fernandes, tam Kevin De Bruyne. Tu Bernardo Silva, tam Eden Hazard. Tu Diogo Jota, tam Yannick Carasco. I tak można by mnożyć jeszcze długo, bo nawet ławki rezerwowych w obu zespołach są potężnie obsadzone. Szykuje się po prostu wielka gra na stadionie de La Cartuja w Sewilli, gdzie tydzień temu Polska zdobyła swój jedyny punkt w fazie grupowej Euro. Piłkarze muszą szykować się na tropikalne warunki w Andaluzji, gdzie temperatura przewyższa dziś 30 stopni, a w godzinie meczu wskazywać będzie około 27 stopni.

Belgia i Portugalia grały ze sobą 18 razy. Bilans meczów jest dość wyrównany. Sześć zwycięstw obecnych mistrzów Europy, pięć wygranych Czerwonych Diabłów i siedem remisów. Ostatni mecz? towarzyskie spotkanie w 2018 roku, zakończone bezbramkowym remisem. Co jednak ciekawe, ostatnia wygrana Belgów datowana jest na 1989 rok! Od tamtej pory obie ekipy mierzyły się pięciokrotnie i Portugalia nie przegrała ani razu. Warto dodać, że będzie to też pierwszy mecz obu tych drużyn na wielkim turnieju. Kto będzie górą? Kursy minimalnie faworyzują drużynę Roberto Martineza.

Related Articles