Turniej pędzi do londyńskiego finału szybciej niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Do rozegrania pozostało już raptem siedem meczów. My postaramy się zaś podsumować osiem minionych, czyli pojedynki 1/8 finału. A działo się niesamowicie dużo!
1. Szaleństwo!
W podsumowaniu fazy grupowej pisaliśmy tak: „Były obawy, że będzie to turniej zmęczonych piłkarzy po wycieńczającym sezonie ligowym. Że poziom będzie daleki od zadowalającego. Że piłkarze zanudzą nas swoimi popisami, a potencjalnymi gwiazdami Euro 2020 zostaną ci bardziej wypoczęci. Tymczasem nic z tych rzeczy. Ileż to emocjonujących meczów, stojących na najwyższym poziomie, oglądaliśmy już podczas tego Euro? Praktycznie codziennie zasiadając przed ekranami telewizorów otrzymujemy zastrzyk adrenaliny i bardzo dobrej piłki.”.
To wszystko można już skreślić, bo to zbyt łagodna opinia! Ten turniej jest zwyczajnie niesamowity. Jest szalony. Jest fascynujący. Jest wspaniały. Kapitalny. Fantastyczny. Oglądamy mecze dramatyczne, nie brakuje niespodzianek, a apogeum było w poniedziałek, gdy obydwa spotkania skończyły się remisami 3:3 – o jednym rozstrzygała dogrywka, a o drugim karne.
2. Duński dynamit odpalił
4:1 w grupie z Rosją dało awans po dwóch wcześniejszych porażkach. Dania udowodniła wtedy, że obok dobrej gry potrafi też być skuteczna. Kolejny tego dowód obejrzeliśmy w 1/8 finału, kiedy podopieczni Kaspera Hjulmanda rozbili Walię 4:0. Duńczycy podkręcają licznik bramek i licznik oddanych strzałów – w spotkaniu ze Smokami dołożyli kolejnych 16 prób. Osiem z nich było celnych, a cztery zakończyły się bramkami. Nie bez kozery rozpoczęły się dywagacje, czy Dania jest w stanie powtórzyć sukces z Euro 92.
3. Wciąż niepokonani Włosi
Austria postawiła Włochom trudne warunki. Squada Azzurra przeszła przez fazę grupową jak po maśle, ale w starciu o ćwierćfinał nie było już tak łatwo. 0:0 po regulaminowym czasie oznaczało dogrywkę. W tej faworyt postanowił nie czekać na ślepy los rzutów karnych. Gole Chiesy i Pessiny dały prowadzenie 2:0, ale marzenia o czystym koncie Gianluigiego Dunnarummy zniweczył gol Kalajdzicia. Tym samym seria minut bez straconej bramki została przerwana, ale seria meczów bez porażki trwa, a we Włoszech coraz głośniej mówi się o złotym medalu.
4. Czesi urządzili sobie oranje
Któż spodziewał się, że Czesi ograją Holendrów? Tymczasem nasi południowi sąsiedzi zagrali bez kompleksów i nie pozwolili Pomarańczowym na rozwinięcie skrzydeł. Dość powiedzieć, że Holandia skończyła mecz bez celnego strzału na bramkę Tomasa Vaclika. Czeski bramkarz odegrał jednak kluczową rolę, gdy wybronił sytuację sam na sam z Donyellem Malenem. Minutę później Holendrzy stracili Matthijsa de Ligta (słuszna czerwona kartka), a potem także dwie bramki. Jedną z nich zdobył Patrik Schick, który poważnie myśli o koronie króla strzelców, wzorując się na Milanie Barosu z 2004 roku.
5. Wyrachowany Roberto Martinez
Jeśli którykolwiek z meczów 1/8 finału nas zawiódł to był to teoretycznie największy szlagier, czyli mecz Belgii z Portugalią. Pod koniec pierwszej połowy potężny strzał Thorgana Hazarda zaskoczył źle interweniującego Rui Patricio. Od tego momentu Belgowie skupili się niemal wyłącznie na defensywie, a Portugalia bezskutecznie szukała wyrównania – momentami brakowało odrobiny szczęścia, bo w sukurs Czerwonym Diabłom przyszedł np. słupek. Wynik 1:0 został utrzymany do samego końca, a obrońcy tytułu stracili szansę na drugie z rzędu złoto. Roberto Martinez pokazał, że jego zespół nie musi grać ultraofensywnej piłki, gdy potrzeba chwili jest inna.
6. Zafrasowany Roberto Martinez
Czy to nie okaże się jednak pyrrusowe zwycięstwo Belgii? Kevin De Bruyne zszedł z boiska z kontuzją po ostrym faulu Joao Palhinii. Eden Hazard prawdopodobnie po raz 387. w tym sezonie doznał kontuzji mięśniowej. Występ obydwu w ćwierćfinale z Włochami stoi pod dużym znakiem zapytania. A – nie ma co ukrywać – obaj są postaciami absolutnie kluczowymi w układance Martineza. Nawet gdy Hazard jest w nieco słabszej formie, a bramki strzelać musi jego brat.
7. Morata odpowiada hejterom
Niewielu jest piłkarzy tak bardzo wyszydzanych przez własnych kibiców. Alvaro Morata musi radzić sobie nie tylko z krytyką (która często jest uzasadniona), ale wręcz z hejtem. Kibice reprezentacji Hiszpanii regularnie podważają napastnika Juventusu. Luis Enrique konsekwentnie na niego stawia i w meczu z Chorwacją dostał za to nagrodę. Po szalonym regulaminowym czasie gry i remisie 3:3, sędzia zarządził dogrywkę. Wydawało się, że to Chorwacja jest w sztosie i po trafionych zmianach trenera Zlatko Dalicia szala zwycięstwa przechyla się w stronę wicemistrzów świata. Nic z tych rzeczy – w 100. minucie Morata odpalił torpedę pod poprzeczkę chorwackiej bramki i La Furia Roja oszaleli ze szczęścia. Hrvatską trzy minuty później dobił Mikel Oyarzabal.
8. Faworyt? Nie ma takiego!
Francja była faworytem meczu ze Szwajcarią i całego Euro. Była, bo nie ma jej już w turnieju. Francuzi przegrywali 0:1 po golu Seferovicia. Jazda bez trzymanki zaczęła się po przerwie. Helweci zmarnowali rzut karny na 2:0 – Hugo Lloris przywrócił Francji nadzieję, a pięć minut później po dublecie Karima Benzemy było już 2:1 dla Trójkolorowych. Mistrzowie świata poszli za ciosem. Paul Pogba strzelił bramkę, która śmiało może kandydować do miana najładniejszego gola mistrzostw. Po meczu? A skąd! Szwajcarzy zagrali do końca z ogromną wiarą i energią. Wyrównali na 3:3 i doprowadzili do dogrywki, choć w ostatniej akcji regulaminowego czasu Kingsley Coman ostemplował jeszcze poprzeczkę! W dodatkowym czasie to Francuzi mieli lepsze sytuacje – m.in. Kylian Mbappe, który bezskutecznie szukał swojego pierwszego gola na tych mistrzostwach. Nie znalazł go ani w dogrywce, ani nawet w rzutach karnych, bo to właśnie gwiazdor PSG jako jedyny zmarnował jedenastkę! Szwajcaria wygrała 5:4 i zameldowała się w ćwierćfinale kosztem ekipy Didiera Deschampsa. To był genialny wieczór na stadionie w Bukareszcie.
9. Football is coming Rome
Anglicy opuszczają wreszcie Londyn, bo właśnie awansowali do ćwierćfinału, a ten rozegrają w Rzymie. W poniedziałek Lwy Albionu ograły w europejskim klasyku Niemcy 2:0. Ograły zasłużenie. Gareth Southgate pokonał Joachima Loewa taktycznie. Wybrał skład, który kwestionowały tysiące fanów. Bez Masona Mounta, Phila Fodena, Marcusa Rashforda czy Jadona Sancho (jak zwykle). Ustawienie wydawało się bardzo defensywne, ale skutecznie zneutralizowało atuty Niemców, uwypuklając atuty Anglików. Wszystko mogło się potoczyć inaczej, gdyby Thomas Muller wykorzystał „patelnię” na 1:1, ale to tylko gdybanie. Anglia po golach Raheema Sterlinga i Harry’ego Kane’a (wreszcie!) gra dalej i na pewno liczy na rychły powrót na Wembley, by zagrać tam półfinał i finał. Póki co zespół Southgate’a ciągle nie stracił na tym turnieju bramki!
10. Dovbyk bohaterem Ukraińców
Ukraina ma w swojej historii kilku kontrowersyjnych bohaterów narodowych, ale Artem Dovbyk kontrowersji raczej nie budzi. Piłkarz Dnipro w doliczonym czasie gry dogrywki zapewnił Ukraińcom awans do ćwierćfinału Euro 2020! Mecz Ukrainy ze Szwecją n
ie był może epickim widowiskiem, jak poniedziałkowe mecze mistrzostw, ale ostatecznie oglądało się go dość przyjemnie, a i dramaturgii nie zabrakło. Szwedzi mogą mieć pretensje przede wszystkim do Marcusa Danielsona, który wyleciał z boiska z czerwoną kartką. Choć wszyscy zgodnie stwierdzili, że faul piłkarza Trzech Koron był brutalny, to niespodziewanie w obronę wziął go Gary Lineker. Dyskusja do odkopania na Twitterze. Niezależnie od opinii na ten temat – Danielson końcówkę meczu oglądał w szatni i tam musiał bardzo przeżyć bramkę Dovbyka, która wykopała Szwedów za burtę.