Skip to main content

Raków wciąż liderem, Raków wciąż imponuje. To już nikogo nie zadziwia. To staje się normą. O drużynie Marka Papszuna zaczyna się mówić jak o potencjalnym mistrzu Polski. 8. kolejka Ekstraklasy raczej nas nie zachwyciła, co nie znaczy, że nie wydarzyło się w niej zupełnie nic godnego odnotowania.

BLOTKI

Lech Poznań – przeżywamy ogromny dysonans. Lech w europejskich pucharach zachwyca i nawet gdy przegrywa 2:4 z Benficą, wszystko wychwalają Kolejorza za odwagę, umiejętność gry w ataku pozycyjnym, kreatywność. Generalnie w starciu Ligi Europy obejrzeliśmy polską drużynę, która nie pękła przed w teorii dużo lepszym zespołem. Tymczasem w Ekstraklasie z Lechem jest spory problem. Przypomina to dysonans z tych memów z psem-kosem i przestraszonym pieskiem. Remis 1:1 z Cracovią to nie jest dobry wynik dla wicemistrzów Polski. Raków ma już 10 punktów więcej, a przed Kolejorzem jest nawet Wisła Kraków. Jedyną szansą dla kontynuacji ciekawego projektu Lecha jest kolejny awans do pucharów, a na odrabianie strat w tym sezonie czasu jest mniej, bo liga skończy sie po 30. kolejce.

Aleksander Komor – od początku rozgrywek defensywa Podbeskidzia korespondencyjnie rywalizuje z obroną Stali Mielec o tytułów większych kabareciarzy. Wśród "Górali" prym w robieniu sobie żartów z poziomu Ekstraklasy wiedzie Aleksander Komor. W przegranym 0:3 meczu z Wisłą Kraków obejrzał czerwoną kartkę, czym zmniejszył szanse swojej drużyny z małych do mikroskopijnych.

Rafał Leszczyński – żeby Komorowi nie było przykro, dorzucimy mu kolegę z drużyny. Rafał Leszczyński długo był chyba jedynym polskim piłkarzem, który zagrał w reprezentacji Polski, grając w Polsce, ale nie zaliczając debiutu w Ekstraklasie. W końcu w wieku 28 lat przyszła pora na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale gol na 2:0 dla Białej Gwiazdy to po prostu "szmata", która na tym poziomie nie ma się prawa przydarzyć. W formacji obronnej Podbeskidzia nie działa prawie nic i na miejscu trenera Krzysztofa Brede zastanawialibyśmy się, kiedy Piast nas wyprzedzi i wylądujemy na samym dnie tabeli.

ASY

Karol Niemczycki – mówiło się, że ten 21-letni golkiper ma stracić miejsce w podstawowym składzie Pasów. Tymczasem w zremisowanym 1:1 meczu z Lechem Poznań był bohaterem ekipy Michała Probierza. Lech strzelał na bramkę często, wykorzystując takich zawodników jak Ramirez czy Moder. A Niemczycki z uporem maniaka fruwał od słupka do słupka i skutecznie interweniował. Mimo, że Lech nie zachwycił, to bez Niemczyckiego Cracovia mogła to spotkanie przegrać. Szkoda tylko, że Niemczcycki jest jednym z niewielu Polaków w wyjściowym składzie ekipy trenera Probierza.

Jakub Błaszczykowski – brawa dla całej Wisły Kraków, choć ogranie Podbeskidzia, której defensywa przypomina trupę cyrkową, to może nie jest wielki sukces. Ale osobne brawa dla wchodzącego z ławki kapitana Białej Gwiazdy, który popisał się pięknym trafieniem. Właściwie była to kopia jego pamiętnej bramki z meczu z Rosją na finałach Euro 2012. Swoją drogą ciekawe, czy to sygnał, że Błaszczykowski wraca do formy i nie porzucił jeszcze myśli o kolejnym Euro… Rywalizacja w linii pomocy będzie zacięta, ale Kuba potencjał ma wciąż bardzo duży.
 

Ivi Lopez – przed tygodniem dwa gole w meczu z Górnikiem Zabrze, teraz dublet przeciwko Stali Mielec. Raków pozyskał hiszpańskiego napastnika z ciekawym CV i występami w La Liga – wygląda na to, że będzie to transferowy strzał w dziesiątkę. Nic w Częstochowie nie dzieje się przypadkiem, a przed zawodnikami pokroju Lopeza i Tijanicia połowie ligi zaczynają drżeć łydki. I słusznie. Ivi Lopez na pewno ma papiery na króla strzelców tej ligi.

 

Related Articles