
Po reprezentacyjnym "pitstopie" do gry wróciła piłka klubowa, a więc także i Ekstraklasa. Udało się rozegrać wszystkie spotkania, co w dobie pandemii cieszy samo w sobie. Martwi za to powrót do stadionowego lockdownu i pustych trybun. A bardziej sportowe analizy plusów dodatnich i plusów ujemnych, jak mawiał były prezydent, znajdziemy poniżej.
BLOTKI
Defensywa Stali Mielec – przed tą kolejką Wisła Kraków miała cztery strzelone gole. Po meczu z mielczanami Biała Gwiazda może chodzić dumna jak paw, bo ma już ich 10, czyli zdecydowanie łapie się w stanach średnich ligi. Tak, beniaminek na swoim stadionie przyjął sześć sztuk od zespołu, który do tej pory nie wygrał nawet jednego spotkania.
Podbeskidzie – Warta – przejechaliśmy się już po jednym beniaminku, więc teraz pora na dwa kolejne. Poniedziałkowy mecz Podbeskidzie – Warta, mimo trzech bramek, to był typowy poniedziałkowy paździerz, który ogląda się za karę. Jak na razie nowe ekipy w piłkarskiej elicie ("elicie") radzą sobie bardzo mizernie. Trudno nie odnieść wrażenia, że jedyny spadkowicz tego sezonu wyłoni się z grona właśnie tych trzech zespołów, bo Piast pewnie w końcu się ogarnie. Z dziennikarskiego obowiązku dodajmy, że ten mecz wygrała Warta i ma już siedem punktów.
Paweł Raczkowski (i VAR) – tak generalnie to sędziów w tym sezonie umieścilibyśmy raczej w rubryce "Asy", bo panowie z gwizdkiem radzą sobie od startu rozgrywek naprawdę dobrze, VAR poprawia większość ich błędów, a pan Sławek w studio Ligi+Extra głównie się nudzi. Ale w meczu Cracovii z Piastem to właśnie sędziowski błąd dał Pasom zwycięstwo. Pelle von Amersfoort zdobył zwycięską bramkę strzałem z rzutu karnego. I ok, karny był słuszny – faul na Damirze Sadikoviciu nie budzi wątpliwości. Problem w tym, że w tej samej akcji Sadiković chwilę wcześniej sam faulował rywala, trafiając go ręką w głowę. Arbiter to przeoczył, przeoczył to także VAR. Piast przegrał po raz kolejny i zamyka tabelę z tak "bezpieczną" przewagą, że zamykać ją będzie także za tydzień. Ale to nie był tak zły mecz gliwiczan, by znów umieszczać ich w gronie blotek. Tutaj jednak mocno pomogła sędziowska drzemka.
ASY
Wisła Kraków – 18 września Biała Gwiazda przegrała u siebie 0:3 z Wisłą Płock. Czy można upaść niżej w ekstraklasowej hierarchii? To wątpliwe. Jednak w Krakowie, mimo nacisku ze strony kibiców, nikt nie wpadł na pomysł zwolnienia Artura Skowronka. Miesiąc później Wisła przejechała się po Stali Mielec jak po łysej kobyle, fundując beniaminkowi sześciopak. Na jego terenie! Już strzela Felicio Brown Forbes, trafia także Yaw Yeboah, świetnie wygląda młody stoper Michal Frydrych (także zdobył gola). Jak wiele znaczy w futbolu kilka tygodni? Przekonujemy się po raz kolejny.
Tomas Pekhart – napastnik Legii często jest krytykowany. Że to zawodnik jednowymiarowy. Że za słaby na Legię. Że nie ma szybkości. Że nie jest błyskotliwy. Ale ma jeden niezaprzeczalny atut, który dla napastnika wydaje się dość istotny – potrafi strzelać gole. Właśnie strzelił kolejne dwa, dzięki czemu Legia wygrała trudny mecz z Zagłębiem Lubin. Łącznie od startu rozgrywek Ekstraklasy ma ich sześć i jest liderem klasyfikacji strzelców. Nie jest to może nowy Nemanja Nikolić, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Marek Papszun – co ten Raków Częstochowa! Grają w piłkę, jakby byli polską Barceloną za czasów Guardioli. W sobotę lider przegrywał od 4. minuty z wcześniejszym liderem – Górnikiem Zabrze. Ale ani przez moment podopieczni Papszuna nie stracili kontroli nad meczem. Wiedzieli, co chcą grać i po prostu to robili. Nie możemy się w tym sezonie nachwalić Tijanicia i spółki. Ogląda się ich świetnie i z bilansem 5-1-1 częstochowianie zostali samodzielnym liderem tabeli – jednego konkurenta pokonali sami, drugiego ograła Legia.
A w środę w ramach ligowej zaległości mecz Legia – Śląsk. Start o 18:00. Zapowiada się przyzwoite ligowe kopanie.