Skip to main content

Trzeba uczciwie przyznać, że początek tego sezonu w Ekstraklasie nie pobudza zmysłów i nie wywołuje mocniejszego bicia serca. Liga toczy się swoim spokojnym tempem i bez większych atrakcji. My jednak niezłomnie stajemy na wysokości zadania i wyłaniamy minusy i plusy kolejki.

BLOTKI
Śląsk Wrocław
– 0:4 z Hapoelem Beer Sheva i 0:0 z Górnikiem Łęczna. Powiedzmy sobie szczerze – kibice Śląska mogli sobie wyobrazić lepszy tydzień w wykonaniu swoich ulubieńców, za to z trudem przychodzi nam wyobrażenie sobie słabszego. Oczywiście porażkę i odpadnięcie z Hapoelem można było wkalkulować, ale styl był bolesny. Bezbramkowy remis z Górnikiem Łęczna tylko dopełnia tej mizerii. Za Jacka Magiery wrocławianie przyzwyczaili nas do innej piłki, a to była 180-minutowa podróż do czasów jego poprzednika – Vitezslava Lavicki.

Duet Rzeźniczak-Furman – dwaj najbardziej doświadczeni piłkarze Wisły Płock byli tymi, którzy najbardziej zawalili w meczu z Piastem Gliwice. Rzeźniczak mylił się w obronie, a podsumowaniem jego marnego występu był kuriozalny samobój. Lepiej nie wyglądał na pewno Furman, który po powrocie do ligi szuka dawnej formy. Meczu w Gliwicach na pewno nie zaliczy do tych, po których jest bliżej tej dyspozycji. Zagubiony, bezbarwny, niedokładny. U niego puentą była czerwona kartka za ostre wejście w nogi rywala. Gdyby liderzy zagrali lepiej, to Piastunki mogłyby nie wygrać tego szalonego meczu 4:3.

Cracovia – nie da się na to patrzeć. Po prostu. Nawet marny Górnik Łęczna ma już 2 punkty, a Cracovia (i jej barwy dwie) raptem punkt. Notabene bardzo ironicznie pobrzmiewa nam hymn Pasów, w którym Maciej Maleńczuk pyta „Cóż bardziej polskie jest niż twoja czerwień i biel?”. Cóż bardziej polskie jest? No na pewno nie skład Cracovii, w którym Polacy stanowią mniej więcej taką siłę jak posłowie Kukiz15 w sejmie obecnej kadencji. Co w ten weekend zrobiła Cracovia? Przegrała 0:3 z Lechią Gdańsk i zakotwiczyła na samym dnie tabeli. Biała plama dobrej gry i czerwona latarnia. Stąd chyba te barwy…

ASY
Arkadiusz Pyrka
– bohater meczu Piasta z Wisłą Płock. 18-latek kręcił rywalami jak na karuzeli. Przełożyło się to wprawdzie tylko na jedną asystę, ale akcji znamionujących dużą klasę Pyrki było co nie miara. Zresztą, nie bez przyczyny to właśnie jego ostrym wślizgiem na czerwoną kartkę potraktował Furman. Trenerowi Fornalikowi pół ligi może pozazdrościć tak rozwijającego się młodzieżowca, który nie gra w podstawowej jedenastce tylko ze względu na swój PESEL.

Lech Poznań – powody tej nominacji są dwa. Pierwszy to zwycięstwo 3:1 z Bruk-Betem, dzięki któremu Lech jest już samodzielnym liderem tabeli. Drugi i być może ważniejszy to transfer, którego fani Kolejorza tak bardzo wyczekiwali. Lech sięgnął po skrzydłowego Victorii Pilzno, Adriela Ba Louę. Ponoć z Poznania do Czech poszedł przelew opiewający na ponad milion euro, co w warunkach polskich, a szczególnie poznańskich, musi być uznane za robicie banku. Oczywiście, kwota transferowa nie jest gwarancją tego, że zawodnik z WKS pozamiata ligę, ale jest pewną obietnicą. A tego warto się trzymać.

Rafa Lopes – kto by pomyślał, że Legia z Mahirem Emrelim i Tomasem Pekhartem w najważniejszych momentach polegać będzie na golach Rafy Lopesa? Wydawało się, że były gracz Cracovii pełnić będzie w Legii funkcję typowego rezerwowego, który od czasu do czasu wchodzi na boisko. Kto wie, być może w dłuższej perspektywie tak będzie, ale póki co piłkarz ten zrobił dużo, by wywalczyć sobie wyższy status w zespole. W spotkaniu z Wartą po raz kolejny udowodnił, że nomen omen warto na niego stawiać.

Related Articles