Przed nami chwila odpoczynku od Ekstraklasy, a to dlatego, że czeka nas przerwa reprezentacyjna. W najlepszych humorach są piłkarze Legii Warszawa, która wygrywa mecz za meczem i nie wygląda na zespół, który miałby wykoleić się w drodze po tytuł mistrzowski. Niedzielny mecz z Zagłębiem miał jednego bohatera, który siłą rzeczy musi znaleźć się w ekipie „asów”.
BLOTKI
Błażej Augustyn – trzeci kolejny mecz obrońcy Jagiellonii i trzeci zakończony przed czasem. Czerwona kartka z Piastem Gliwice, potem mecz pauzy, czerwona kartka z Pogonią Szczecin i wreszcie w ostatni weekend kolejna – z Lechem Poznań. Wszystkie za dwie żółte. Na pocieszenie dla Augustyna można przypomnieć, że jedna z Piastem została anulowana przez Komisję Ligi jako pokazana niesłusznie. Ale nie zmienia to faktu, że każdy z trzech ostatnich meczów, w których Augustyn grał, kończył on przedwczesną wizytą w szatni. Pora zastanowić się nad swoją grą.
Warta – Podbeskidzie – duże wyróżnienie dla tego produktu meczopodobnego. Starcie dwóch beniaminków finalnie wygrała wyżej notowana Warta, a Podbeskidzie straciło szansę na opuszczenie ostatniego miejsca w tabeli. Jednak każdy, kto uraczył się tym „widowiskiem”, miał prawo mieć myśli samobójcze albo przynajmniej ochotę wziąć kąpiel oczu. Najlepszym podsumowaniem tego meczu niech będzie ta scenka rodzajowa.
Czy na środku boiska jest jakaś siatka, której ja nie widzę? pic.twitter.com/3W3k7T2HUm
— Paweł Szczudło (@pszczudlo1) March 21, 2021
Lech Poznań – prowadzić 2:1 z grającym w „10” rywalem, który nie wygrał meczu od ponad miesiąca i który właśnie zmienił trenera, a na koniec przegrać? To już wyższa szkoła frajerstwa. Lech Poznań w tej szkole wykłada nader często. Gdy pojawiła się realna szansa na dogonienie czołowej czwórki, a przy szczęśliwych wiatrach może nawet podium, Kolejorz błyskotliwie zbiegł z miejsca zdarzenia i chyba europejskie puchary 2021/22 będą niedoścignionym celem dla drużyny Dariusza Żurawia. O ile ten utrzyma się na stanowisku.
ASY
Tomas Pekhart – pewniak w naszym zestawieniu. W niedzielę strzelił swoją 16., 17., 18., i 19. bramkę w sezonie, praktycznie w pojedynkę gromiąc Zagłębie. Nie było to może bramki z gatunku tych, po których pieje się z zachwytu godzinami, ale Czech przyzwyczaił nas już do swojego stylu gry. To bardziej Stanko Svitlica niż Carlitos. Liczby bronią go jednak bezdyskusyjnie, a strzelenie karety to zawsze spory wyczyn.
Czesław Michniewicz – chyba najwyższa pora pochwalić trenera Legii, skoro ta wygrała właśnie piąty ligowy mecz z rzędu. Rundę mistrzowie Polski rozpoczęli od sensacyjnej porażki z Podbeskidziem. Poprawili się, pokonując bezpośredniego rywala w walce o tytuł, czyli Raków. Potem był jeszcze remis z Jagą, ale wszystkie kolejne ligowe spotkania Legia wygrała, kilka dość efektownie. Nie ma wątpliwości, że drużyna Michniewicza znalazła się na autostradzie po kolejny tytuł. Pytanie tylko, co dalej…
Michał Kucharczyk – Pogoń jest na dobrej drodze, by skończyć sezon na podium, tuż za plecami Legii. W piątek Portowcy 1:0 pokonali Lechię Gdańsk, a jedyną bramkę zdobył Michał Kucharczyk. Który to już raz „Kuchy” przesądził o losach meczu? To zawodnik, który długimi fragmentami irytuje swoją grą, decyzjami, nieskutecznością. Ale mało kto potrafi tak jak on wpływać na losy meczów. Jego gole bardzo często decydują o punktach, a to wartość nieoceniona. Dlatego też wyróżniamy Kucharczyka, choć pewnie sami chcielibyśmy, by wyzbył się swoich wad – wtedy byłby mocnym kandydatem do gry w kadrze.