Skip to main content

Przed nami chwila odpoczynku od Ekstraklasy, a to dlatego, że czeka nas przerwa reprezentacyjna. W najlepszych humorach są piłkarze Legii Warszawa, która wygrywa mecz za meczem i nie wygląda na zespół, który miałby wykoleić się w drodze po tytuł mistrzowski. Niedzielny mecz z Zagłębiem miał jednego bohatera, który siłą rzeczy musi znaleźć się w ekipie „asów”.

BLOTKI
Błażej Augustyn – trzeci kolejny mecz obrońcy Jagiellonii i trzeci zakończony przed czasem. Czerwona kartka z Piastem Gliwice, potem mecz pauzy, czerwona kartka z Pogonią Szczecin i wreszcie w ostatni weekend kolejna – z Lechem Poznań. Wszystkie za dwie żółte. Na pocieszenie dla Augustyna można przypomnieć, że jedna z Piastem została anulowana przez Komisję Ligi jako pokazana niesłusznie. Ale nie zmienia to faktu, że każdy z trzech ostatnich meczów, w których Augustyn grał, kończył on przedwczesną wizytą w szatni. Pora zastanowić się nad swoją grą.

Warta – Podbeskidzie – duże wyróżnienie dla tego produktu meczopodobnego. Starcie dwóch beniaminków finalnie wygrała wyżej notowana Warta, a Podbeskidzie straciło szansę na opuszczenie ostatniego miejsca w tabeli. Jednak każdy, kto uraczył się tym „widowiskiem”, miał prawo mieć myśli samobójcze albo przynajmniej ochotę wziąć kąpiel oczu. Najlepszym podsumowaniem tego meczu niech będzie ta scenka rodzajowa.
 

Lech Poznań – prowadzić 2:1 z grającym w „10” rywalem, który nie wygrał meczu od ponad miesiąca i który właśnie zmienił trenera, a na koniec przegrać? To już wyższa szkoła frajerstwa. Lech Poznań w tej szkole wykłada nader często. Gdy pojawiła się realna szansa na dogonienie czołowej czwórki, a przy szczęśliwych wiatrach może nawet podium, Kolejorz błyskotliwie zbiegł z miejsca zdarzenia i chyba europejskie puchary 2021/22 będą niedoścignionym celem dla drużyny Dariusza Żurawia. O ile ten utrzyma się na stanowisku.

ASY
Tomas Pekhart – pewniak w naszym zestawieniu. W niedzielę strzelił swoją 16., 17., 18., i 19. bramkę w sezonie, praktycznie w pojedynkę gromiąc Zagłębie. Nie było to może bramki z gatunku tych, po których pieje się z zachwytu godzinami, ale Czech przyzwyczaił nas już do swojego stylu gry. To bardziej Stanko Svitlica niż Carlitos. Liczby bronią go jednak bezdyskusyjnie, a strzelenie karety to zawsze spory wyczyn.

Czesław Michniewicz – chyba najwyższa pora pochwalić trenera Legii, skoro ta wygrała właśnie piąty ligowy mecz z rzędu. Rundę mistrzowie Polski rozpoczęli od sensacyjnej porażki z Podbeskidziem. Poprawili się, pokonując bezpośredniego rywala w walce o tytuł, czyli Raków. Potem był jeszcze remis z Jagą, ale wszystkie kolejne ligowe spotkania Legia wygrała, kilka dość efektownie. Nie ma wątpliwości, że drużyna Michniewicza znalazła się na autostradzie po kolejny tytuł. Pytanie tylko, co dalej…

Michał Kucharczyk – Pogoń jest na dobrej drodze, by skończyć sezon na podium, tuż za plecami Legii. W piątek Portowcy 1:0 pokonali Lechię Gdańsk, a jedyną bramkę zdobył Michał Kucharczyk. Który to już raz „Kuchy” przesądził o losach meczu? To zawodnik, który długimi fragmentami irytuje swoją grą, decyzjami, nieskutecznością. Ale mało kto potrafi tak jak on wpływać na losy meczów. Jego gole bardzo często decydują o punktach, a to wartość nieoceniona. Dlatego też wyróżniamy Kucharczyka, choć pewnie sami chcielibyśmy, by wyzbył się swoich wad – wtedy byłby mocnym kandydatem do gry w kadrze.

 

 

Related Articles