Skip to main content

Ekstraklasa wróciła do gry, a wraz z nią skrajne emocje. Raz zachwyty, innym razem narzekania. Kwintesencja tego, co zawiera się w naszym cyklu „Blotki i asy”. A zatem sprawdźmy, kto wyróżnił się w 20. kolejce.

BLOTKI
Jakub Rzeźniczak – „bohater” ostatniego meczu tej kolejki. W poniedziałek Wisła Płock zremisowała z Radomiakiem 1:1, a Rzeźniczak w końcówce „błysnął” wulgarnym gestem, w stosunku do jednego z rywali, za co obejrzał drugą żółtą kartkę. Drużynę osłabił wprawdzie raptem na kilka minut, ale pokazywanie takich rzeczy było dobre w gimnazjum. Co będzie następne? Gest „łap śledzia”? Rzeźniczak ma trudny czas i każdy może mu współczuć poważnej choroby syna oraz zamieszania wywołanego zachowaniem byłej partnerki. Nie zmienia to jednak faktu, że po prostu obrońca Wisły Płock srogo „przydzbanił”.
 

Bartosz Kopacz – nowy kapitan Zagłębia Lubin mecz z Legią Warszawa zawalił koncertowo. Miedziowi znów przegrali w starciu ze stołeczną drużyną – tym razem 1:3 u siebie, a Kopacz „maczał palce” przy każdej ze straconych bramek. Drugą sam sobie strzelił, a przy pierwszej i trzeciej popełniał wyraźne błędy, które wykorzystali rywale. Zagłębie ma zaledwie dwa punkty przewagi nad strefą spadkową, w której wciąż jest mająca zaległy mecz Legia. Nie wygląda to dobrze z perspektywy lubińskiego klubu.

Adrian Gryszkiewicz – kolejny zawodnik, który ma w tej kolejce sporo za uszami. Obrońca Górnika Zabrze sprokurował dwa rzuty karne, dwukrotnie w dość niegroźnych, niepozornych sytuacjach. Za pierwszym razem Stal Mielec wykorzystała szansę, za drugim na wysokości zadania stanął Daniel Bielica, młody bramkarz zabrzan, który uratował drużynie ze Śląska trzy punkty. Trzeba przyznać, że jego rówieśnik, Gryszkiewicz, był w tym dniu zdecydowanie najsłabszy na boisku

ASY
Joao Amaral – kandydatura najbardziej oczywista z możliwych. Wprawdzie Lech swojego meczu nie wygrał, a tylko zremisował 3:3, ale Portugalczyk strzelił dwa gole, a przy jednym zaliczył asystę. Grał jak piłkarz z innej ligi. Brylował techniką. Przy dwóch bramkach całą robotę robił kierunkowym przyjęciem. Być może Maciej Skorża pluje sobie w brodę, że zdjął swojego asa w 85. minucie. Kto wie, czy ten nie wypracowałby jeszcze jednej bramki. A tymczasem poznaniacy w doliczonym czasie gry stracili zwycięstwo i ich przewaga nad Pogonią stopniała do 2 punktów.

Mecz Warta Poznań – Górnik Łęczna – nie będziemy tu nikogo czarować, że było to widowisko rodem z Ligi Mistrzów czy choćby Ligi Konferencji. Co to to nie. Ale kto oglądał rywalizację dwóch kandydatów do spadku do samego końca, ten nie ma czego żałować. W końcówce pierwszej połowy VAR odebrał Warcie bramkę na 1:0, choć rysowanie linii spalonego trwało niezwykle długo. W 56. minucie łęcznianie objęli prowadzenie po kapitalnym trafieniu Bartosza Śpiączki przewrotką. Gol ładny, ale nie popisał się Adrian Lis, golkiper Warty. Zrehabilitował się w końcówce. I to jak! W 96. minucie po prostu strzelił gola na 1:1! Poszedł w pole karne i zapakował głową jak jakiś Virgil van Dijk. W piłce chodzi o emocje, a tych mecz Warty z Górnikiem dostarczył mnóstwo.
 

 

Grupa pościgowa 2:0 – Lech Poznań stracił punkty, a wcześniej wszyscy goniący go, czyli Pogoń Szczecin, Raków Częstochowa i Lechia Gdańsk, wygrali swoje mecze po 2:0. Liga będzie ciekawsza. Wiadomo, kto to powiedział. I oby była, bo przecież – jako się rzekło parę wersów wyżej – w piłce chodzi o emocje.

Related Articles