Piłkarska karuzela kręci się na wysokich obrotach – po pucharowym czwartku przyszedł weekend z ligą, a już jutro i pojutrze rozegrane zostaną dwa bardzo ciekawie zapowiadające się zaległe mecze. Równolegle toczy się również Puchar Polski. Kibic piłkarski nie może narzekać na nudę. A na co może narzekać lub czym może się zachwycać? Pora na blotki i asy 9. kolejki.
BLOTKI
Kamil Glik – powrót „Gliksona” do Ekstraklasy był jednym z najciekawszych wydarzeń transferowych we wrześniu. Cracovia pozyskując byłego (czy aby na pewno byłego?) reprezentanta Polski na pewno liczyła na duży wzrost jakości defensywy. Tymczasem w pierwszym meczu Glika po powrocie „Pasy” przegrały z Pogonią Szczecin… 1:5! W poprzednich siedmiu meczach drużyna Jacka Zielińskiego straciła łącznie 6 goli, a tu przez 90 minut prawie drugie tyle. Szok! I to nie jest tak, że Glik zawalał gola za golem – na siłę można mu przypisać jedną bramkę. No ale faktem jest na pewno to, że nie tak wyobrażał on sobie swój powrót na ligowe boiska. Miał być szefem zwartego bloku obronnego, a w sobotę był jedynie jedną z dziur w szwajcarskim serze.
Defensywa Ruchu – na piątkę z tyłu w tej kolejce zagrała nie tylko Cracovia. Ruch Chorzów podejmował na swoim terenie (czyli w Gliwicach) Raków Częstochowa. Wiadomo, że dla beniaminka mecz z mistrzem Polski to ciężkie zadanie, ale radosna twórczość obrońców Niebieskich wymaga szczególnego podkreślenia. Po tym meczu Ruch spadł na ostatnie miejsce w tabeli. Za kilka dni absolutnie kluczowy mecz z innym beniaminkiem – Puszczą. Ciekawe, czy trener Jarosław Skrobacz dokona jakichś zmian w wyjściowym składzie, szczególnie jeśli chodzi o formację defensywną.
Makana Baku – w meczu z Górnikiem Zabrze Niemiec dostał szansę w wyjściowej jedenastce Legii, ale trudno powiedzieć, by przekonał do swojej gry kogokolwiek. Póki co Paweł Wszołek może spać spokojnie – nawet gdyby nie był w optymalnej formie, to po prostu nie może przegrać rywalizacji z tak grającym Baku. Mnóstwo strat, nieudanych dryblingów, złych decyzji. Baku, którego pamiętamy jeszcze z niegdysiejszej gry w Warcie Poznań, to zupełnie inny piłkarz, niż ten który kopał się w czoło w niedzielnym meczu z Górnikiem Zabrze.
ASY
Dawid Drachal – nie mogło być innego wyboru. Młody piłkarz Rakowa pokazał, że ma wyjątkowy talent do strzelania goli. Trzy razy świetnie odnalazł się pod bramką Ruchu i już w pierwszej połowie zanotował hat-trick. Od 1995 roku nie było w Ekstraklasie młodszego autora trzech bramek w jednym meczu – wtedy hat-trickiem popisał się młokos Marcin Kuźba. Drachal dał mocny sygnał trenerowi Dawidowi Szwardze, że zasługuje na swoje szanse w kolejnych meczach. Rywalizacja w ofensywie częstochowskiego zespołu będzie bardzo ciekawa. Drachala można też pochwalić za rozsądne wypowiedzi. Niczego nie przesądzamy, ale 18-latek nie wygląda na kogoś, komu grozi „sodówka”.
Legia Warszawa – jeden z lepszych tygodni Legii od wielu miesięcy – najpierw zaskakująca, ale w pełni zasłużona wygrana 3:2 z Aston Villą, a następnie zwycięstwo 2:1 z Górnikiem Zabrze, wyszarpane w ostatnich minutach po bramce młodego Igora Strzałka. Fani Legii, którzy w czwartek i niedzielę zapełniali stadion przy Ł3 przeżyli naprawdę kapitalne chwile, a Legia wyrasta obecnie na głównego kontrkandydata Rakowa do zdobycia mistrzostwa Polski.
Kamil Grosicki – do tej pory można było narzekać na formę „Grosika” i całej Pogoni. Skrzydłowy reprezentacji Polski nie miał żadnych liczb i nie grał nawet w połowie z takim rozmachem jak na wiosnę. Jednak w spotkaniu z Cracovią zobaczyliśmy już Grosickiego w pełnej krasie – szalejącego na skrzydle, robiącego wiatr i notującego kluczowe podania. Efektowna wygrana na stadionie Cracovii może być sygnałem lepszych czasów dla kibiców Pogoni.