Mamy już rozstrzygnięcia pierwszej grupy, w której dwie pierwsze lokaty wydawały się pewne. Niemcy uratowali punkcik w końcówce i dzięki temu wygrali grupę. Drugi mecz zdominowała dramatyczna sytuacja z Barnabasem Vargą, który został zniesiony na noszach do karetki.
Szwajcaria – Niemcy 1:1
Bardzo długo zapowiadało się na niespodziankę, gdyż to Szwajcarzy prowadzili od 28. minuty i trafienia Dana Ndoye z Bolonii. Ładnie z lewej strony asystował mu Remo Freuler, a strzelec uprzedził przy dośrodkowaniu Manuela Neuera. Tak przydarzyła się sensacja, której nikt się nie spodziewał. Niemcy nie grali już tak pięknie. Mówiąc wprost – męczyli się w ataku pozycyjnym, nie potrafili przedrzeć. Niby dominowali, jednak żadne konkrety z tego nie wynikały. Taka sytuacja utrzymywała się do 92. minuty, kiedy to Niclas Fullkrug zrobił to, czego od niego się oczekuje w takich chwilach, gdy wrzutki latają w pole karne. Otóż uderzył piłkę głową w taki sposób, że Yann Sommer był bez szans. Warta odnotowania asysta Davida Rauma, a więc rezerwowego lewego obrońcy, który w ten sposób być może wygryzie Maximiliana Mittelstadta. To o tyle ważne, że dzięki temu Niemcy unikną chociażby Włochów, na których mogliby trafić z drugiego miejsca, a tak ich rywalem będzie prawdopodobnie ktoś z dwójki Dania/Serbia.
Niemcy oddali aż 18 strzałów przy tylko czterech u Szwajcarów i ktoś mógłby sobie pomyśleć, że niesamowicie dominowali. Prawda jednak była inna. Sommer miał tak naprawdę nie za wiele roboty – raptem jedną piłkę w pierwszej połowie i to w drugiej minucie, a później już nic. Bardzo dobrze i szczelnie Szwajcaria broniła, miała też szczęście, bo kiedy Sommer zrobił duży błąd i wpuścił łatwy strzał Roberta Andricha (w 17. minucie, czyli jeszcze na 1:0), to akcję cofnięto i okazało się, że Jamal Musiala wcześniej ewidentnie sfaulował w ofensywie w polu karnym Michela Aebichera. Przez ponad godzinę taki wynik się utrzymywał. Szwajcarzy doskonale bronili. Przykładem niech będzie rewelacyjny wślizg Manuela Akanjiego, który w ostatniej chwili zablokował Joshuę Kimmicha. Te strzały jakoś nie siadały. Albo były niecelne (10), albo właśnie zablokowane (pięć). Sam Havertz uderzał sześciokrotnie.
Ruben Vargas trafił nawet na 2:0, jednak był na wyraźnym spalonym i VAR nie musiał tej bramki anulować, bo sędzia boczny po finalizacji podniósł chorągiewkę w górę. Dość wymowne, że Niemcy zagrażali po… wrzutkach – czy to ze stałych fragmentów, czy z gry. Po rzucie rożnym w poprzeczkę, jednak tę górną część, uderzył Kai Havertz. Niemcy nie przekonali. Zagrali przeciętnie i udało im się cudem urwać remis. Szwajcarzy bronili mądrze, ale nie dotrwali do końca.
Szkocja – Węgry 0:1
Mecz, który miał dramatyczne okoliczności i został przedłużony o 10 minut (grali 12). To wszystko efekt dramatycznych chwil, które miały miejsce w polu karnym Szkotów. Angus Gunn znokautował po wyjściu z bramki Barnabasa Vargę. Wyglądało to po prostu dramatycznie i przerażająco. Varga stracił nawet na chwilę przytomność. Błyskawicznie został przykryty przez służby ratownicze parawanem i kocami, by telewizja nie miała dostępu do tych chwil. Dominik Szoboszlai i inni byli jednak zirytowani faktem, że ociągają się noszowi i… postanowili ich wyręczyć. Gracz Liverpoolu sam podbiegł, chwycił nosze i kazał się tym ludziom pospieszyć. Na szczęście najnowsze informacje są takie, że stan Vargi jest stabilny. Został on bowiem przetransportowany do szpitala, co w takich sytuacjach jest oczywistością.
Jeżeli chodzi o sam mecz, to Szkocja nie wyszła na pierwszą połowę, w której to była ogromnym rozczarowaniem. Zero strzałów to zwyczajnie wstyd. Węgrzy też nie byli jakoś specjalnie lepsi, bo mieli ich raptem pięć, ale większość to takie bardziej do statystyk. Doskonałą szansę miał Willi Orban, ale nie trafił z główki z bliska. Z tym, że przy piłce w siatce i tak wszystko byłoby analizowane i z wielkim prawdopodobieństwem odgwizdany byłby spalony. Tak więc w pierwszej części gry nie działo się nic. Zupełnie inaczej ma się sprawa w drugiej, gdzie był opisywany wyżej wypadek, ale też i dramaturgia w samej końcówce. Szkoci w pewnej chwili delikatnie się przebudzili, lecz i tak to Węgrzy dążyli głównie do wygranej. To stało się faktem w 100. minucie, czyli już w grubo doliczonym czasie gry.
Widzom wszystko wynagrodził doliczony czas. Wcześniej mało się działo, a już po samej 90. minucie Węgrzy przycisnęli ostro, marnując aż cztery szanse w trzy minuty. Andreas Schafer uderzył łatwo z 16 metrów. To był pierwszy celny strzał od dawna. Potem Dominik Szoboszlai uderzał z nie aż tak ostrego kąta, ale wprost w Angusa Gunna. Chwilę później piłkę meczową zmarnował Kevin Csoboth. Szkoci także odpowiadali zmarnowanymi szansami Scotta McTominaya i Granta Hanleya. Nikt jednak nie miał lepszej niż wprowadzony w 85. minucie gracz Ujpestu. Można powiedzieć, że było to nawet sam na sam z bramkarzem. Z pięciu metrów trafił w słupek. Ten sam zawodnik i tak okazał się jokerem w 100. minucie. Jego słupek się nie zemścił. Węgrzy oszaleli, lecz i tak mają małe szanse na awans. Bilans bramkowy -3 przy trzech oczkach może okazać się zbyt niekorzystny. Nikt jeszcze z takim nie awansował w 2016 i 2021 roku.
Patrząc na Szkotów, to trudno przypuszczać, że wygrasz grając tak mizernie. Oni są jednak głównie wściekli o niepodyktowanego karnego. Selekcjoner Steve Clark czy szkoccy eksperci (David Moyes, James McFadden, Kris Boyd) byli zszokowani brakiem jedenastki w 80. minucie po tym jak Willi Orban wpadł w nogi Stuarta Armstronga. Zdaniem Clarka to stuprocentowy karny. – Nie rozumiem, jak VAR może na to spojrzeć i stwierdzić, że to nie jest rzut karny – pieklił się selekcjoner.