
W siódmym dniu tworzenia świata Bóg odpoczywał. Wiele wskazuje na to, że w siódmym dniu mistrzostw Europy piłkarze poszli śladem stwórcy i nie włożyli zbyt wiele sił, aby usatysfakcjonować swoich kibiców. Po dwóch dość bezbarwnych remisach spodziewaliśmy się większych emocji w szlagierze pomiędzy Hiszpanami i Włochami. Niestety spotkał nas spory zawód.
Słowenia – Serbia 1:1
Obie drużyny przystępowały do meczu w skrajnie odmiennych nastrojach. Słoweńcy w starciu z faworyzowaną Danią pokazali pazur, odrabiając straty po golu Christiana Eriksena i doprowadzając do niespodziewanego remisu. Z kolei Serbowie w bardzo przeciętnym starciu z Anglikami ulegli „Synom Albionu”. Stawką meczu jeszcze przed pierwszym gwizdkiem był w przypadku wygranej jednej ze stron awans do dalszych gier, a w przypadku podziału punktów lepsza pozycja wyjściowa przed ostatnią kolejką grupy C.
Lepiej wypadli podopieczni trenera Matjaža Keka, którzy od pierwszego gwizdka odważniej zaatakowali bramkę Serbów. Ostrzeliwany Predrag Rajković, bramkarz Serbii, nie pozwolił się zaskoczyć w pierwszej odsłonie. Serbowie byli dość zgaszeni przez rywali, ale dzięki sprytowi Aleksandara Mitrovicia mieli szansę na otwarcie wyniku. Kapitan Serbów przegrał jednak pojedynek z Janem Oblakiem. Do przerwy nie obejrzeliśmy goli, lecz po zmianie stron Słoweńcy nie zamierzali poprzestać na atakowaniu rywala i celowali w zdobycie pełnej puli. W 58 min. Benjamin Šeško sprawdził refleks Rajkovicia, ale ten był czujny i sparował piłkę ponad bramkę.
Kilka chwil później Žan Karničnik wyprowadził spod własnego pola karnego akcję bramkową. Prawy obrońca Słoweńców rozegrał piłkę na lewą flankę do Timiego Maxa Elšnika, który dośrodkował w „szesnastkę” Serbów. Karničnik wyprzedził Sergeja Milinkovicia-Savicia i umieścił piłkę w siatce przy dalszym słupku. Stracona bramka nieco ocuciła ekipę trenera Dragana „Pixi” Stojkovicia. Mitrović nawet trafił w poprzeczkę, ale statystycznie był to strzał niecelny. W doliczonym czasie gry, przy rzucie rożnym, w pole karne Słowenii powędrował nawet Rajković. Dośrodkowanie Ivana Ilicia trafiło na głowę Luki Jovicia, który podobnie jak Adam Buksa trafił głową do bramki w długi róg. Sędzia Ištvan Kovacs nie wznowił już gry i oba zespoły podzieliły się punktami, czekając na wynik spotkania Duńczyków z Anglikami.
Dania – Anglia 1:1
Od początku spotkania to drużyna trenera Garetha Southgate’a starała się narzucić swoje warunki gry. Inicjatywa była niezwykle skuteczna. W 18 min. Kyle Walker zagrał wsteczną piłkę na środek pola karnego. Kiks jednego z Duńczyków sprawił, że Harry Kane przypadkowo znalazł się w sytuacji, w której dostawił nogę do piłki i wprawił angielskich kibiców w euforię. Duńczycy starali się przejąć inicjatywę, ale bramkarz Anglików, Jordan Pickford, nie pozwalał się pokonać.
O ile w ataku pozycyjnym po prostu Duńczykom nie szło, o tyle pomysłu na alternatywne rozwiązania nie brakowało. W 34 min. w środku boiska „Synowie Albionu” zostawili zbyt wiele przestrzeni Mortenowi Hjulmandowi, który bez namysłu huknął jak z armaty w kierunki bramki przeciwnika. Piłka odbiła się od słupka, zaskakując Pickforda i na tablicy wyników wyświetlił się remis 1:1. Żadna ze stron nie potrafiła przechylić szali na swoją stronę do końca pierwszej połowy spotkania.
Remis do przerwy utrzymał się także do ostatniego gwizdka. Żadna z drużyn nie potrafiła stworzyć realnego zagrożenia pod bramką przeciwnika. Co prawda okazji nie brakowało. Strzał Phila Fodena ostemplował słupek bramki strzeżonej przez Kaspera Schmeichela, a po błędzie Marka Guehi’ego jeden z Duńczyków zbyt długo zbierał się do strzału. Mecz zakończył się podziałem punktów, który jest korzystny dla Anglii. Zespół Garetha Southgate’a w żadnym wypadku nie przekonał swoich sympatyków w przeciwieństwie do Danii, która po dwóch remisach zdobytych w niezłym stylu będzie musiała szukać wygranej w starciu z Serbami.
Hiszpania – Włochy 1:0
Szlagier czwartkowej sesji gier okazał się sporym rozczarowaniem. W pierwszej części spotkania starania obu stron były wprost daremne. Najlepsza sytuację w tej odsłonie mieli Hiszpanie. Po strzale z dystansu zmusili Gianluigiego Donnarummę do sporego wysiłku, a włoski bramkarz sparował piłkę na rzut rożny.
Po zmianie stron inicjatywa Hiszpanów nie zmalała ani o jotę, natomiast defensywa Włochów – rewelacyjne catenaccio – konsekwentnie rozbijała ataki rywali. Szczęście „Squadra Azzurra” trwało do 55 minuty. Dośrodkowanie Nico Williamsa z lewej flanki trafiło w pole bramkowe Włochów. Precyzyjnie bitą piłkę strącił głową Alvaro Morata, Donnarumma sparował piłkę do boku, a futbolówka dość nieszczęśliwie trafiła Riccardo Calafioriego, który umieścił piłkę we własnej bramce. Stracony gol nie porwał Włochów, którzy nadal zaciekle bronili się pod naporem hiszpańskiej nawały. Najbliżej podwyższenia wyniku był Williams. Skrzydłowy „La Roja” złamał akcję do środka i huknął w poprzeczkę.
Hiszpanie wygrali przypadkiem i mimo awansu z grupy trudno nazywać ich faworytami w każdym kolejnym meczu fazy pucharowej. Z kolei Włosi muszą szukać pewnego awansu w starciu z mocno przeciętnymi Chorwatami. W grupie B wciąż można liczyć na niespodziewane lub nawet sensacyjne rozstrzygnięcia.