Skip to main content

Drużyny Holandii oraz Anglii były w swoich spotkaniach faworytami i się z tego zadania wywiązały. Anglicy zwyciężyli bardzo skromnie, oddając inicjatywę Serbom przy skromnym prowadzeniu 1:0. Holendrzy także dopiero w końcówce pokonali naszą reprezentację. Duńczycy za to zremisowali ze Słowenią 1:1.

Polska – Holandia 1:2
Polska prowadziła z Holandią po golu z główki Adama Buksy, jednak nie udało się wyciągnąć z tego spotkania nawet remisu. “Oranje” trochę się namęczyli, ale finalnie pokonali naszą reprezentację i udanie rozpoczęli mistrzostwa Europy. Możemy być jednak zadowoleni z postawy “Biało-czerwonych”, którzy zagrali odważnie i bez bojaźliwości przed lepszym przeciwnikiem. Więcej o szczegółach tego spotkania przeczytacie w osobnym tekście TUTAJ.

Słowenia – Dania 1:1
Pierwszy remis na tych mistrzostwach Europy i można powiedzieć, że mała niespodzianka zważywszy na dominację Danii w pierwszej połowie, czy to w posiadaniu piłki, czy też w liczbie strzałów. Piękną historię napisał Christian Eriksen, który zdobył bramkę na EURO trzy lata po tym, jak walczył o życie na murawie Parken. Przez 15 minut obie ekipy się “badały” i niewiele się działo. To, co ciekawe zaczęło się od… rzutu z autu z prawej strony. Jonas Wind od razu zgrał piłkę piętą, Eriksen przyjął ją na klatkę piersiową i uderzył na bramkę. W ten dynamiczny sposób w 17. minucie Dania objęła prowadzenie. Słoweńcy grali bardzo słabo. Jeden groźny strzał z daleka oddał Benjamin Sesko i to by było na tyle. Po raz kolejny pokazał, że nie potrzebuje dużo miejsca. Eriksen mógł i powinien mieć dublet po pierwszej połowie, bo Wind wystawił mu kolejną idealną piłkę na 12. metr. Kopnął jednak wysoko w trybuny.

Po jednej stronie brylował wspomniany Eriksen, który oddał najwięcej strzałów ze wszystkich – aż pięć. a po drugiej… Erik Janża z Górnika Zabrze. Tak, tak, dokładnie ten sam lewy obrońca polskiego zespołu z Ekstraklasy! Nie tylko zdobył bramkę na 1:1 po ładnym uderzeniu, ale też często napędzał akcje lewą stroną i oddał trzy strzały, czyli dużo jak na gracza z tej pozycji. Słowenia zaskoczyła po przerwie i w sumie dzięki temu obejrzeliśmy wymianę ciosów, która zakończyła się podziałem punktów. Na pewno w drugiej połowie tego spotkania działo się więcej (17 strzałów) niż w wieczornym Serbia – Anglia. Doskonałą szansę zmarnował chociażby Rasmus Hojlund, który dostał świetne podanie od Victora Kristiansena, ale z trzech metrów strzelił w Jana Oblaka (trafiłby wtedy na 2:0). Benjamin Sesko za to huknął z 20 metrów w słupek. Groźnie było też po stałych fragmentach. Trzeba przyznać, że trochę się tu działo.

Serbia – Anglia 0:1
Typowy mecz turniejowy, w którym liczą się zdobyte trzy punkty, a styl schodzi gdzieś na trzeci plan. Właśnie coś takiego zaprezentowała Anglia. Niby wynik i punkty się zgadzają, ale będzie wielu malkontentów, bo de facto w tym meczu… działo się niewiele. Niewidoczny Kane, niewidoczny Foden… Szybki rzut oka na statystyki i widzimy zaledwie 11 strzałów z obu stron. Anglicy stwierdzili, że skoro mają jednobramkowe prowadzenie, a przeciwnicy za specjalnie się nie wysilają, to tak sobie doczłapią do ostatniej minuty. W pierwszej połowie mogli podwyższyć prowadzenie, ale Kyle Walker zdecydował się podawać, zamiast strzelać.

Dyskusyjna pozostaje sytuacja z 59. minuty, kiedy to Kieran Trippier zahaczył nogę Aleksandara Mitrovicia, lecz jedenastki z tego nie było. Dopiero w 82. minucie pierwszy raz w tym spotkaniu musiał się tak konkretnie wysilić Jordan Pickford, wybijając piłkę nad poprzeczkę po uderzeniu Dusana Vlahovicia. Okazało się, że był to jedyny celny strzał Serbów. Mecz całkowicie bez historii, niewiele można o nim ciekawego powiedzieć. Warto zapamiętać jedynie wynik, czwartego gola Bellinghama w kadrze i to w zasadzie tyle, można się rozejść.

O zwycięstwie przesądziło dokładnie to samo, co w sezonie 2023/24 tak wiele razy przesądzało o zwycięstwach Realu Madryt, czyli timing Jude’a Bellinghama, który potrafi się znaleźć w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie w polu karnym. Tu było podobnie. Uprzedził obrońcę i wpakował z bliska piłkę do siatki po dośrodkowaniu Bukayo Saki. Przez cały mecz niewidoczny był Harry Kane. Oddał zaledwie jeden strzał w 77. minucie, ale za to był blisko trafienia. Piłkę na poprzeczkę po jego uderzeniu głową sparował Predrag Rajković. Fani “Synów Albionu” mogą być zawiedzeni jakością gry. Zespół Garetha Southgate’a świadomie się wycofał na 40. metr i tylko pilnował rezultatu. No i upilnował.

Related Articles