Mistrzostwa Europy ruszyły na dobre, bo mamy już mecze o 15:00, 18:00 i 21:00. Drugi dzień obfitował w wiele bramek, ale zabrakło w nim chociażby małej niespodzianki. Szwajcaria, Hiszpania oraz Włochy wygrały swoje mecze.
Węgry – Szwajcaria 1:3
Szwajcarzy przez jakieś 75 minut tego meczu byli zespołem lepszym. Po bramce, którą zdobył w 12. minucie Kwadwo Duah złapali pewność siebie i zaczęło im coraz więcej wychodzić. W składzie Szwajcarii przez wiele lat niektóre nazwiska się nie zmieniają: Sommer, Widmer, Xhaka, Schar, Akanji, Embolo. Są jednak też i nowe twarze i to właśnie one zasługują na największe wyróżnienie. Bohaterem został gracz Bolonii – Michel Aebischer, którego raczej nie spodziewalibyśmy się w pierwszej jedenastce. To piłkarz, który dostawał ostatnio szanse w sparingach i za to Hakan Yakin wybrał do do pierwszego składu. Środkowy pomocnik odwdzięczył się piękną prostopadłą piłką do Kwadwo Duaha oraz precyzyjnym uderzeniem zza szesnastki pod koniec pierwszej połowy.
Szwajcarzy łatwo przedostawali się pod bramkę Petera Gulacsiego i szybko objęli prowadzenie za sprawą kolegi klubowego Jakuba Piotrowskiego. Węgrzy w pierwszej połowie nie istnieli. W 21. minucie popełnili błąd i mogli przegrywać 0:2, jednak szansy sam na sam nie wykorzystał Ruben Vargas. Dopiero w drugiej części gry “Madziarzy” się obudzili. Stworzyli dwie akcje-kopie. Dośrodkowanie z lewej strony plus atakujący piłkę Barnabas Varga. Jedną zmarnował, drugą wykorzystał. Wydawało się, że będzie to punkt zapalny i Węgrzy przycisną, ale… nic takiego nie miało miejsca. Willi Orban popełnił fatalny błąd pieczętujący porażkę. Odbił piłkę główką w taki sposób, że dopadł do niej Embolo. Napastnik zgubił jeszcze po drodze opaskę uciskową, ale popisał się ładnym lobem nad Gulacsim i ustalił wynik meczu na 3:1. Bardzo pewna i gładka wygrana Szwajcarów z drobnymi problemami przez raptem 10 minut meczu.
Hiszpania – Chorwacja 3:0
Tak jak w pierwszym meczu – tu też był zawodnik, który popisał się zarówno bramką, jak i asystą już w pierwszej połowie. Fabian Ruiz najpierw dograł do kapitana reprezentacji Hiszpanii Alvaro Moraty, a już trzy minuty później sam wpisał się na listę strzelców. Nie wiadomo, co było u niego bardziej efektowne – gol czy też asysta do Moraty, po której piłka przeszła idealnie korytarzem pomiędzy kilkoma graczami chorwackimi i poleciała prosto do napastnika, który wyszedł sam na sam z Livakoviciem i pewnie go pokonał. Dziwny to był mecz, bo wynik nie do końca oddaje różnicę. Jednym chętnie wpadało do siatki, a drugim nic nie chciało. Paradoks jest taki, że to Luka Modrić i spółka mieli wyższe expected goals.
Chwilę po golu mógł odpowiedzieć Mateo Kovacić, ale strzelił za lekko z 15 metrów. Fabian miał mniej miejsca, ale przełożył sobie Lukę Modricia, później jeszcze Marcelo Brozovicia i huknął lewą nogą z jakichś 13 metrów i to jeszcze pomiędzy nogami Josipa Sutalo. Chorwaci w ataku cały czas próbowali. Przy stanie 0:2 uderzył Brozović, ale czujny na linii był Unai Simon. Potem znów było blisko. Akcję zamknął Josko Gvardiol i uderzył po dalszym słupku. Jeszcze piłka przeszła tuż obok Ante Budimira. Chorwaci atakowali, nie poddawali się, ale po 45 minutach przegrywali już 0:3 po akcji Yamal-Carvajal. Doświadczony obrońca strzelił gola w finale Champions League, a tu czyhał jak rasowy snajper w polu karnym.
W drugiej połowie już nic do siatki nie wpadło, ale chociażby Yamal miał na nodze piłkę na 4:0. Chorwacja marnowała też świetne sytuacje włącznie z pudłem z rzutu karnego Bruno Petkovicia. Trafił on potem do siatki, ale okazało się, że Ivan Perisić wbiegł za szybko w pole karne. Zatem Chorwaci powinni poćwiczyć trening strzelecki. Dziwny to był mecz, bo wynik nie odzwierciedla różnicy, ale idzie w świat.
Włochy – Albania 2:1
Zaczęło się sensacyjnie. Od prowadzenia Albańczyków już w 1. minucie. Nedim Bajrami otworzył wynik w 23. sekundzie i stała się rzecz historyczna – został zdobywcą najszybszej bramki w historii mistrzostw Europy. Pobił Rosjanina Dmitrija Kiriczenko, który na EURO 2004 strzelił gola Grekom w drugiej minucie, a dokładniej w 67. sekundzie tamtego grupowego pojedynku. Federico Dimarco niedokładnie i zbyt krótko wyrzucił aut, do piłki dopadł Nedim Bajrami i po prostu huknął. Podobnie jak w spotkaniu Hiszpanów, także i tutaj wynik ustalony został w pierwszej połowie. Italia szybko stratę odrobiła za sprawą gola Alessandro Bastoniego, a potem objęła prowadzenie po strzale Nicolo Barelli. W 16. minucie mieliśmy 2:1. Obrońcy tytułu szybko poradzili sobie z kłopotami. Byli zespołem lepszym i dominującym.
Włosi pilnowali prowadzenia, ale do… 90. minuty. Oficjalne statystyki kłamią, że Albania miała tylko jeden strzał celny. Gianluigi Donnarumma musiał interweniować i się natrudzić. Uratował Italię po uderzeniu Reya Manaja. Może i w PSG zawodzi, ale we włoskiej koszulce po raz kolejny pokazał klasę. Zachował czujność w kluczowym momencie. Dopiero drugi mecz w kadrze rozegrał za to Ricardo Calafiori, a zrobił to niczym profesor. Jeszcze sezon temu grał jako lewy obrońca w FC Basel. Thiago Motta zrobił z niego pełnoprawnego stopera. Obaj środkowi obrońcy zresztą zasłużyli na wyróżnienie, bo Bastoni strzelił przecież gola na 1:1. Dla kilku graczy był to bratobójczy pojedynek. Albańczycy grają bowiem bądź grali w Serie A (między innymi Hysaj, Strakosha, Djimsiti). Nie byli jednak w stanie sprawić niespodzianki.