Skip to main content

W poniedziałek wydawało się, że transfer Kamila Grosickiego do Ekstraklasy jest kwestią dni. Mateusz Borek w Misji Futbol zdradził, że w grę wchodzi nie tylko Legia Warszawa, ale poważne karty w ręku ma także Pogoń Szczecin. To Portowcy mieli być liderem w wyścigu po reprezentanta Polski. Okazuje się jednak, że prawdopodobnie „TurboGrosika” póki co w Ekstraklasie oglądać nie będziemy. A jeśli tak, to jego wyjazd na czerwcowe Euro wydaje się niemożliwy.

Grosicki nie gra z West Bromwich. Ba, nie łapie się nawet na ławkę rezerwowych. Trener Sam Allardyce dał mu kilka szans. Wydawało się, że Polak zacznie regularnie występować. Były to jednak raczej próby znalezienia kupca na niepotrzebnego zawodnika niż realna szansa. Kupiec zresztą także się nie znalazł. WBA Grosickiego nie potrzebuje, a ten potrzebuje klubu, w którym zacznie grać. Inaczej Paulo Sousa nawet nie zainteresuje się losem skrzydłowego. Trudno uwierzyć, by Portugalczyk miał rozsyłać powołania za zasługi.

Borek w Misji Futbol zdradzał, że w grę wchodzi układ, w którym West Brom godzi się na transfer Grosickiego do Polski (prawdopodobnie wypożyczenie) pod warunkiem, że kontrahent opłaci część kontraktu zawodnika. Na polskie warunki kontrakt Grosickiego w Anglii jest gigantyczny i absolutnie poza zasięgiem – tak Legii, jak i Pogoni. Gdyby rzeczywiście któryś z klubów miał decydować się na taki deal z WBA, pewnie nie zaproponowałby więcej niż 30% partycypacji w kosztach utrzymania Grosickiego. Zakładamy, że taka czy jeszcze marniejsza propozycja z Polski na The Hawthorns wzbudziłąby jedynie uśmiech politowania. West Brom chce oddać zawodnika, by ten całkiem lub w dużym stopniu zniknął z listy płac. Zadłużonej Legii na to nie stać. Nikt nie słyszał także, by pod Szczecinem odkryto ostatnio złoża ropy naftowej. Wygląda na to, że kolejna saga transferowa z udziałem Grosickiego potrwa do końca okienka transferowego i znów zakończy się bez happy endu. Prezes Pogoni, Jarosław Mroczek, kategorycznie zdementował ten temat…

Pogoń jednak nie bez kozery łączona była z dużym nazwiskiem. Jarosław Mroczek dopiął bowiem transfer innego reprezentanta Polski, choć w tym wypadku już raczej byłego. Mowa o Rafale Kurzawie, którego kariera zagranicą delikatnie mówiąc nie potoczyła się wzorcowo. Mówi się, że zdecydowały problemy z aklimatyzacją. Kurzawa nie poradził sobie mentalnie, nie znał języka, nie potrafił złapać kontaktu w nowym otoczeniu. Zwiedził Amiens, Midtjylland, Esbjerg i jego wojaże dobiegły końca. Na Mundialu w Rosji asystował przy zwycięskiej bramce Jana Bednarka z Japonią, a dziś trafia do Ekstraklasy będąc bardzo daleko od reprezentacji. Szansa na wyjazd na Euro w jego wypadku jest mała, choć gdyby nagle zaliczył kapitalną rundę, np. okraszoną tytułem mistrzowskim, to być może Sousa zainteresuje się Kurzawą. To w końcu, mówiąc pół żartem, głośne nazwisko w europejskim futbolu. Głównie ze względu na bocznego obrońcę PSG, ale zawsze.

Pogoń takim transferem pokazuje, że chce na poważnie rzucić wyzwanie Legii i powalczyć o tytuł. Kurzawa może mieć zaległości treningowe i nie stanie się z miejsca opoką Portowców. Ma jednak potencjał, który na warunki Ekstraklasy powinien wystarczyć.

Related Articles