Skip to main content

W meczu z Atalantą Manchester United pokazał swoje dwa oblicza. Po pierwszych 45 minutach przegrywał już 0:2. Po przerwie wyszedł zupełnie inny zespół, wierzący w odrobienie straty, odmieniony jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. I wyszarpał zwycięstwo 3:2.

Minęło 30 minut i tabela grupy F wyglądała dramatycznie dla Manchesteru United. Zespół Solskjaera przyjął dwie sztuki od Atalanty i w tamtym momencie w wirtualnej tabeli zajmował ostatnie miejsce z trzema punktami. Villarreal prowadził już z Young Boys 2:0 i było raczej pewne, że dowiozą spokojnie trzy punkty. "Czerwone Diabły" z trzema punktami okupowały dno tabeli. Wszystko się jednak zmieniło za sprawą imponującej drugiej połowy, w której tryby maszyny pracowały już tak, jak należy. To był Manchester United jak z najlepszych spotkań za Ole Gunnara Solskjaera. Czyli taki, który przeszywał bezradnych rywali kolejnymi akcjami. Co chwilę śmierdziało pod bramką Juana Musso. Wyczuwalne było to, że zaraz będzie musiał coś wyjąć z siatki. I wyjął trzy razy.

Ole Gunnar Solskjaer był wyraźnie zachwycony tym, jak zachowywała się publiczność Old Trafford po końcowym gwizdku i czuć też było od niego bijący entuzjazm, kiedy udzielał pomeczowych wywiadów. Mówił tam na przykład o tym, jak fatalne pudło zaliczył Maguire podczas porannego treningu, dlatego sam był zdziwiony, że popisał się tak niesamowitym wykończeniem. Od razu też uciął pewne spekulacje: – Nawet nie zaczynaj mówić, że piłkarze zagrali dla mnie! To byłby brak szacunku dla zawodników, bo zagrali dla Manchesteru United. Wiedzą, że mają największe szczęście na świecie, że mogą grać dla tego klubu. Powiedziałem im to w przerwie. Posada Norwega cały czas jest szeroko komentowana, choć ma on podobno całkowite poparcie zarządu. To nie trener-taktyk. Bazuje na czymś innym. Wśród piłkarzy jest bardzo lubiany, szatnia stoi po prostu za nim, przynajmniej zdaniem angielskiej prasy, stąd wielokrotne zrywy tej drużyny.

Do przerwy "Czerwone Diabły" oddały dwa celne strzały, była też poprzeczka Marcusa Rashforda. Po przerwie celnych strzałów było już siedem. Oprócz trzech goli, które padły w tym czasie, tym razem był słupek McTominaya i kilka świetnych interwencji Juana Musso. Manchester United po przerwie pokazał to, co ma najlepsze. Już w 53. minucie gospodarzy poderwał swoją bramką Rashford, wtedy zaczęły się jeszcze mocniejsze szarże na bramkę Atalanty. Solskjaer wprowadził później Pogbę i Cavaniego i ten pierwszy przejął trochę kierownicę. Drużyna z Anglii napierała i poskutkowało to trafieniem Maguire'a, który zrehabilitował się za kiepskie krycie w pierwszej połowie. Przesądzić o zwycięstwie po prostu musiał Cristiano Ronaldo, szczególnie, że był ostatnio krytykowany za to, że mało pressuje i nie pomaga drużynie w obronie. Drugi raz w Champions League to on swoim golem wyszarpał ostatecznie trzy punkty.

W 30. minucie Manchester United był na dnie tabeli, a po 90. minucie skończył jako lider z sześcioma punktami. Drużyna Solskjaera pokazała dwa oblicza, choć trener przyznał później, że Atalanta po prostu stworzyła dwie okazje w pierwszej połowie i była bardzo skuteczna, a jego zdaniem United nie grało źle, ale potrzebna była poprawa skuteczności. Przyszła ona w drugiej połowie i sprawiła, że Norweg mógł w końcu się uśmiechnąć.

Related Articles