Skip to main content

Przed nami ćwierćfinały Ligi Konferencji Europy. Rozgrywek, które z miana trzecioligowego „Pucharu Biedronki” stały się miejscem dla rywalizacji ubogich krewnych wielkiego europejskiego futbolu z aspirującymi zespołami czołówki lig Starego Kontynentu. Na poziomie 1/4 finału zobaczymy aż 4 Polaków, z których przynajmniej jeden zagra w półfinale. O emocje nie będzie trudno.

Już w pierwszej parze znajdujemy bowiem dwa kluby ze zwaśnionych ze sobą krajów – Olympiakos Pireus i Fenerbahçe Stambuł. Konflikt pomiędzy Grecją i Turcją sięga jeszcze I wojny światowej, gdy po porażce i upadku Imperium Osmańskiego, Grecy chcieli podbić terytoria Azji Mniejszej. Lata nieporozumień pomiędzy państwami dotyczące terytoriów morskich, praw do surowców czy zasięgu przestrzeni powietrznej, oprócz nienawiści na tle kulturowym i religijnym, przełożyły się także na codzienne aspekty życia Greków i Turków, w tym również sport. Koszykarskie zespoły Olympiakosu i Fenerbahçe regularnie mierzą się ze sobą na parkietach Euroligi. W czwartek dojdzie do starcia na zielonej murawie.

Grecy znaleźli się w ćwierćfinale po ciężkich bojach. W grupie A Ligi Europy zdołali się uporać jedynie z serbskim TSC Bačka Topola (wygrana i remis) oraz wygrać u siebie z angielskim West Hamem. Trzecie miejsce oznaczało grę w fazie play-off Ligi Konferencji. Tam, nogami Marokańczyka Ayouba El Kaabiego zdołali przepchnąć awans do 1/8 finału, dzięki dwóm zwycięstwom po 1:0. W kolejnej rundzie los skrzyżował drogi Olympiakosu z izraelskim Maccabi Tel Aviv. Grecy skompromitowali się przed własną publicznością i już po pół godzinie przegrywali 1:3, finalnie tracąc jeszcze jedną bramkę. Wydawało się, że rewanż będzie formalnością, ale na neutralnym boisku w… Bačkiej Topoli drużyna z Pireusu wzniosła się na wyżyny, odwracając losy w dogrywce. Zwycięstwo 6:1 oznaczało awans do ćwierćfinału.

Turcy z kolei nie bez kłopotu wygrali grupę H Ligi Konferencji. Po pierwszych trzech wygranych nie poradzili sobie na wyjeździe z bułgarskim Ludogorcem Razgrad, a następnie dostali srogie lanie 1:6 w Danii od Nordsjælland. Dopiero domowe zwycięstwo w ostatniej kolejce ze słowackim Spartakiem Trnava pozwoliło Fenerbahçe spokojnie myśleć o grze w 1/8 finału. Tam turecka ekipa zmierzyła się z belgijskim Union Saint-Gilloise. Po gładkiej wygranej 3:0 w Brukseli wystarczyło jedynie nie spaprać sprawy w Stambule. Udało się połowicznie, bowiem awans do ćwierćfinału został uzyskany w przegranym 0:1 meczu.

Emocjonujący dwumecz nie ma jednoznacznego faworyta. Olympiakos męczy się w zaciętym ligowym sezonie, zajmując dopiero 4. miejsce w tabeli za PAOK-iem, AEK-iem i Panathinaikosem ze stratą 4 punktów do lidera. Oprócz El Kaabiego ciężar zdobywania bramek spoczywa na pozyskanym z Wolverhampton Danielu Podence oraz reprezentantach Grecji – Georgiosie Masourasie i Konstantinosie Fortounisie. Na drugim biegunie mamy walczące o mistrzostwo Turcji Fenerbahçe, będące w otwartym konflikcie z krajową federacją. Po meczu z Trabzonsporem, w którym kibice tego klubu zaatakowali piłkarzy rywala, a ci w scenach rodem z KSW nie pozostali dłużni, turecki związek zaproponował „drakońskie” kary rodem z PZPN – 6 meczów bez kibiców dla gospodarzy i pojedyncze kary 1-2 spotkań zawieszenia dla piłkarzy Fenerbahçe. Ekipa trenera Ismaila Kartala rozpatrywała różne scenariusze, łącznie z wycofaniem się z ligi.

Ostatecznie, po odmowie federacji na przełożenie meczu o Superpuchar, zespół ze Stambułu wysłał na derbowe spotkanie o trofeum drużynę U-19, która po minucie gry ostentacyjnie zeszła z boiska oddając walkowera. Co prawda zdołała także po kilkunastu sekundach od rozpoczęcia stracić gola po strzale Mauro Icardiego z Galatasaray, ale to mało istotny szczegół. Grecy bardzo chcą dojść do finału rozgrywanego na własnej ziemi. Turcy będą chcieli udowodnić działaczom w związku, że zasługują na szacunek i sprawiedliwe traktowanie jako jedna z najlepszych drużyn Europy. W ekipie Fenerbahçe zobaczymy z pewnością reprezentanta Polski, Sebastiana Szymańskiego, który obok Edina Džeko, Irfana Cana Kahveci, Dušana Tadicia, Cengiza Ündera i Michy’ego Batshuayi’a, należy do najskuteczniejszych zawodników drużyny. Wydaje się, że w perspektywie dwumeczu Turcy dysponują nieco lepszą defensywą, ale przy wojnie grecko-tureckiej nie ma pewniaków.

W drugiej parze zobaczymy Viktorię Pilzno oraz ubiegłorocznego pogromcę Lecha Poznań oraz finalistę całych rozgrywek, Fiorentinę. Los dla Czechów był niezwykle łaskawy. Trafili oni bowiem w Lidze Konferencji do grupy „śmiechu” z chorwackim Dinamem Zagrzem, kazachską Astaną i kosowskim Ballkani. Komplet zwycięstw i punktów, zaledwie jedna stracona bramka, ale jednocześnie tylko 9 strzelonych. Viktoria po linii najmniejszego oporu osiągnęła perfekcyjny wynik w fazie grupowej. Czy będzie niespodzianką, że w 1/8 finału scenariusz wyglądał identycznie? Absolutnie żadną. Los splótł drogi pilzeńskiej jedenastki ze szwajcarskim Servette. 0:0 w Genewie, 0:0 w Pilźnie, bezbramkowa dogrywka i rzuty karne, w których Martin Jedlička, golkiper Viktorii, zaczarował czeską bramkę, broniąc dwa rzuty karne i wyczuwając intencję trzeciego strzelca szwajcarów, który jednak nie trafił w bramkę.

Czesi mogą mocniej skupić się na pucharach, bowiem w lidze mają dość komfortową, 3. lokatę – mistrzem nie będą, tracąc aż 13 punktów do liderującej Slavii Praga, natomiast niżej również trudno będzie spaść mając 12 „oczek” przewagi nad czwartym w tabeli Banikiem Ostrava. Pomocnik Pavel Šulc i napastnik Tomaš Chory to najjaśniejsze punkty ofensywy zespołu z Pilzna, choć najciekawszym nazwiskiem jest jednak Matej Vydra, który przez niemal dekadę występował na boiskach Premier League i Championship. Podopieczni trenera Lubomira Vlka nie mają w starciu z Fiorentiną nic do stracenia. Trzeba będzie jednak włożyć znacznie więcej wysiłku niż w poprzednich starciach, aby pokusić się o sprawienie sensacji.

Włosi bowiem po ubiegłorocznej porażce w ostatniej minucie finałowego starcia z West Hamem pałają żądzą podniesienia trofeum Ligi Konferencji za wszelką cenę. „Viola” przeszła fazę grupową bez porażki, dzięki trzem wygranym i trzem remisom w grupie F z węgierskim Ferencvarosem, beligjskim Genkiem i serbskim Čukaričkim Belgrad. W 1/8 finału włoski zespół stoczył „chory” dwumecz z izraelskim Maccabi Haifa. W Izraelu dopiero w 95. minucie gry podopiecznym trenera Vincenzo Italiano udało się zdobyć gola na wagę zwycięstwa 4:3. Z kolei w rewanżu prowadząc 1:0 stracili bramkę w samej końcówce i do ostatniego gwizdka musieli zażarcie walczyć o uniknięcie dogrywki, a tak naprawdę kompromitacji.

Obecny sezon ligowy jest dla Fiorentiny bardzo przeciętny – ekipa z Florencji plasuje się dopiero na 10. miejscu i ma nikłe możliwości na grę w pucharach w przyszłym sezonie. Uchylone furtki to perfekcyjny finisz sezonu bez żadnej porażki w lidze, ogranie Atalanty w półfinale i wygrana w finale Pucharu Włoch lub końcowy tryumf w Lidze Konferencji Europy. Trudno jednak myśleć o powodzeniu misji nie mając absolutnie żadnego strzelca wyborowego. Tylko jeden zawodnik Fiorentiny – Nicolas Gonzalez – strzelił w tym sezonie dwucyfrową ilość goli (10). Dość powiedzieć, że czwartym snajperem w klasyfikacji zespołu jest środkowy obrońca Lucas Martinez Quarta. Dwumecz z Viktorią Pilzno wcale nie musi być dla Fiorentiny spacerkiem, choć awans powinien być obowiązkiem.

Kolejny duet ćwierćfinałowy tworzą Aston Villa i Lille. Francusko-angielskie starcia za każdym razem rozpalają fanów zarówno na poziomie klubowym, jak i reprezentacyjnym. O Aston Villi szczegółowo pisaliśmy chwilę po losowaniu fazy grupowej Ligi Konferencji, gdy ta trafiła do grupy E z Legią Warszawa, holenderskim AZ Alkmaar i bośniackim Zrinjskim Mostar. Anglicy jesienią zanotowali dwie wpadki – przegrali z Legią w Warszawie i zremisowali w Bośni. Dwumecz w 1/8 finału z Ajaxem Amsterdam miał być dla ekipy z Birmingham pierwszym poważnym sprawdzianem. Na tle pogrążonych w kryzysie Holendrów w rewanżu pokazali wielką klasę, aplikując utytułowanemu rywalowi aż 4 gole. Na własnym boisku „The Villans” są w LKE niepokonani.

Z kolei Francuzi niespecjalnie „spocili się” w etapie grupowym rozgrywek. Trafili na rywali poniżej swojego poziomu – słowacki Slovan Bratysława, słoweńską Olimpiję Ljubljana oraz KI Klaksvik z Wysp Owczych. Lille lekceważąco podchodziło do klasy rywali, którzy spinali się na spotkania z potentatem. Stąd dwa, mimo wszystko upokarzające, remisy na Wyspach Owczych i Słowacji. Awans z pierwszego miejsca nie podlegał jednak żadnej dyskusji. W 1/8 finału drużyna z Flandrii trafiła na „spadkowicza” z Ligi Europy, Sturm Graz. Austriacy nie sprawili kłopotu rywalom, którzy w Grazu zaaplikowali im trzy gole nie tracąc żadnego. W rewanżu padł remis i Lille zagra w ćwierćfinale.

Obie drużyny walczą w swoich ligach o podobny cel – awans do Champions League. O ile dla Aston Villi byłby to spektakularny, pierwszy od wielu lat sukces, o tyle w przypadku Lille możemy mówić o rozczarowującej postawie. Dopiero czwarte miejsce za PSG, Brestem i Monaco to wynik poniżej oczekiwań i możliwości zespołu. Anglicy na plecach Olliego Watkinsa (w lidze ustępuje tylko Erlingowi Haalandowi) i z Polakiem-rodakiem Matty’m Cashem w składzie chcieliby powtórzyć ubiegłoroczny sukces West Hamu. Francuzi mają Jonathana Davida (lepszy w statystyce goli jest jedynie Kylian Mbappe) i błyszczącego w Lidze Konferencji Yusufa Yaziciego. Szykuje nam się fantastyczny pojedynek snajperów o grę w półfinałach, choć faworytem wydaje się być Aston Villa.

Ostatnia para, choć na papierze najsłabsza, może okazać się tą najciekawszą, nie tylko z perspektywy polskich kibiców, którzy zobaczą w niej dwóch Polaków po przeciwnych stronach barykady. O miejsce w półfinale zagrają Club Brugge Michała Skórasia oraz PAOK Saloniki Tomasza Kędziory. Belgowie w tegorocznej edycji Ligi Konferencji są w absolutnym „sztosie”. Zgnietli swoich rywali w grupie D (Bodø/Glimt, Beşiktaş, Lugano) wygrywając 5 z 6 meczów oraz notując inauguracyjny remis w Stambule. W 1/8 finału z norweskim Molde dominowali w obu spotkaniach, pechowo przegrywając pierwszy mecz w Norwegii 1:2. W rewanżu pozbawili rywali złudzeń wygrywając 3:0. Prawdziwa maszyna do strzelania goli, których w LKE zdobyli już 19 przy zaledwie 5 straconych.

Ale trafił swój na swego. Grecy zakończyli zmagania w grupie G z identycznym wynikiem jak Club Brugge (5-1-0). Dużo strzelali, równie dużo tracili, byli także królami doliczonego czasu gry, rozstrzygając w ten sposób pierwsze trzy grupowe starcia. Po wygraniu grupy w 1/8 finału PAOK spotkał się z chorwackim Dinamem Zagrzeb. Chorwaci wygrali u siebie 2:0 i wydawało się, że grecka drużyna będzie miała spore problem z uzyskaniem awansu do ćwierćfinału. Tymczasem ekipa z Salonik rozbiła u siebie Dinamo aż 5:1. Tym samym podopieczni trenera Razvana Lucescu przebili bramkowy wynik Belgów, zdobywając w tej edycji 21 bramek. Cieniem kładzie się jednak bilans aż 13 straconych goli.

Statystyki sugerują, że dwumecz tej pary będzie po prostu szalony. W Brugii za strzelanie goli będą odpowiadać Igor Thiago, Anders Skov Olsen i Hans Vanaken, a Michał Skóraś również powinien być ważnym elementem układanki trenera Nicky’ego Hayena. Nie jest pewne czy zdolny do gry w czwartkowym ćwierćfinale będzie bramkarz Belgów, Simon Mignolet. Jokerem w talii PAOK-u jest z kolei Bułgar Kiril Despodov, najskuteczniejszy zawodnik greckiego zespołu. Tomasz Kędziora jest żelaznym punktem defensywy Greków, który spróbuje zatrzymać faworyzowanego rywala. Drużyna z Salonik marzy o finale w Atenach, ale dla obu ekip już sam awans do półfinału będzie jednym z największych sukcesów w całej ich historii. Stawka jest ogromna.

Podczas losowania ćwierćfinałów wyłoniono także pary półfinałowe: Aston Villa/Lille – Olympiakos/Fenerbahçe oraz Viktoria/Fiorentina – Brugge/PAOK. Finał zostanie rozegrany 29 maja o godzinie 21:00 w Atenach na Agia Sophia Stadium, domowym obiekcie greckiego AEK-u.

Related Articles