Everton to jedyny zespół, który po czterech kolejkach Premier League może pochwalić się nieskazitelnym bilansem czterech zwycięstw. Carlo Ancelotti przebudował drużynę i zdaje się, że ten swoisty "remont" udał się znakomicie. Jednak prawdziwa weryfikacja możliwości The Toffees spodziewana jest w sobotę. O 13:30 na Goodison Park pojawi się mistrz Anglii, Liverpool, przy okazji sąsiad zza miedzy lidera.
Stadiony Evertonu i The Reds w liverpoolskiej dzielnicy Merseyside dzieli przysłowiowy rzut beretem. Rywalizacja w mieście Beatlesów między tymi dwoma klubami to jeden z bardziej żarliwych antagonizmów w Premier League. Ostatnie lata należały jednak zdecydowanie do Liverpoolu, który wreszcie sięgnął po mistrzostwo Anglii, w Lidze Mistrzów zaliczył finał, a potem triumf, a w derbach z Evertonem nie przegrał od… No właśnie, to jest bardzo ciekawa statystyka.
Jeśli kibice Evertonu wierzą w magię liczb, powinni być optymistami przed sobotnim starciem. Ostatni raz The Toffees pokonali większego sąsiada dokładnie 17 października 2010 roku! Jak dawno to było – o tym świadczą strzelcy bramek z tamtego wygranego przez Everton 2:0 meczu. To siatki trafiali Tim Cahill i Mikel Arteta. Ten drugi później trafił do Arsenalu, w którym rozegrał ładnych parę sezonów, następnie terminował pod bokiem Pepa Guardioli w Manchesterze City, by wreszcie rok temu objąć posadę pierwszego trenera w Arsenalu. Tyle znaczy dekada w futbolu.
W ciągu tej dekady 10 derbów Merseyside kończyło się remisami, ale 11 kolejnych zwycięstwami Liverpoolu. W erze Kloppa zdecydowanie częściej wygrywali The Reds. Oczywiście – praktycznie zawsze byli też wyżej w tabeli. Czy rozpoczął się właśnie sezon, w którym Everton odszczeka się sąsiadowi za lata upokorzeń? Nie można tego wykluczyć, ale pamiętajmy, że wciąż mówimy o mistrzu Anglii i jedynie pretendencie do czołowych miejsc.
Motorami napędowymi Evertonu w pierwszych kolejkach sezonu są przede wszystkim bramkostrzelny Dominic Calvert-Lewin, a także Richarlison i James Rodriguez. Ten ostatni jako transfer był przez wielu ekspertów negowany. Od pamiętnego Mundialu w 2014 roku kariera Kolumbijczyka mocno się rozjechała. Jednak swoje najlepsze mecze w Realu James rozgrywał właśnie pod okiem Ancelottiego. Teraz nie bez kozery legendarny włoski szkoleniowiec sięgnął właśnie po tego piłkarza. Najwyraźniej obaj panowie odbierają na tych samych falach, a beneficjentem tego jest nie tylko ekipa The Toffees, ale i cała liga. James Rodriguez w dobrej formie to materiał na gwiazdę Premier League. W początkowej fazie sezonu jest niesamowity – kreuje mnóstwo sytuacji bramkowych, zalicza asysty i strzela bramki. To prawdziwy lider. I to jego najbardziej musi obawiać się w sobotę Klopp.
Niemiec ma jeszcze jeden problem – to obsada pozycji bramkarza. Na kilka tygodni z grania wypisał się kontuzjowany Alisson. Czy to duże osłabienie? No mniej więcej tak duże jak Burj Khalifa. Gdy tylko do bramki The Reds wskoczył jego zastępca, Adrian, mistrzowie Anglii dostali "w czapkę" od Aston Villi. I to srogo, bo aż 2:7! Na szczęście dla Kloppa do gry wraca już Sadio Mane, u którego wcześniej wykryto koronawirusa.
Ostatnie derby na Goodison Park rozegrane zostały 21 czerwca, czyli już po restarcie ligi. Po bezbarwnym meczu padł remis 0:0. W grudniu na Anfield Liverpool nie brał jeńców i rozbił sąsiada zza miedzy aż 5:2. Wygrał też pucharowy mecz 1:0, choć Klopp wystawił wtedy drugi garnitur, niejako odpuszczając rozgrywki FA Cup. A jak będzie 17 października 2020 roku, równo 10 lat od ostatniego triumfu Evertonu?