Skip to main content

Legia Warszawa zrobiła to, co do niej należało. Wywiązała się z roli faworyta i odhaczyła trzy domowe punkty z Dynamem Mińsk. Pozytywne jest to, że nie wyszarpała tego zwycięstwa, lecz wbiła przeciwnikowi z Białorusi aż cztery gole i z łatwością wygrała 4:0.

Legia pod wodzą Goncalo Feio rozkręciła się na dobre. Nie ma już śladu po kryzysie, w trakcie którego zwalniano portugalskiego szkoleniowca. Wówczas jeden z dyrektorów – Radosław Mozyrko – miał nawet oprowadzać potencjalnego następcę po Legia Training Center. To się na tyle nie spodobało Feio, że później wywalił Mozyrkę z jednego z treningów. Wtedy też tracił panowanie na konferencjach, odpowiadał opryskliwie. Mówiło się o tym, że stąpa po cienkim lodzie. Legia Warszawa przegrała z Rakowem i Pogonią po 0:1 i zremisowała z Górnikiem Zabrze. W ofensywie wyglądała na całkowicie bezzębną. W Szczecinie nie zrobiła niemal nic, a Marek Sokołowski – były piłkarz pracujący w radiu – zapytał Feio o pomysł na grę w ataku, którego nie widział. Portugalczyk odpowiedział mu nieelegancko.

Wszystko, co dobre rozpoczęło się od niespodziewanego zwycięstwa z Betisem w Lidze Konferencji. To starcie z zespołem z pierwszego koszyka zażegnało kryzys i napędziło drużynę. Od tamtego momentu Legia jest niepokonana w dziewięciu meczach z rzędu. Co więcej, notuje w tej chwili także serię sześciu zwycięstw z rzędu. To ostatnie było okazałe. Do Warszawy przyjechało Dynamo Mińsk i wyjechało z przyjętym bagażem czterech bramek. Jedyny słaby moment “Wojskowych” to druga część pierwszej połowy, kiedy to niepotrzebnie oddali inicjatywę gościom. Gdyby ci prezentowali lepsze wyszkolenie techniczne, to któreś z uderzeń bądź jedna źle wyprowadzona kontra – mogłyby się skończyć bardzo źle. Tak się jednak nie wydarzyło. Dynamo było na to zbyt przeciętne.

Dlaczego Legia się cofnęła? Ponieważ miała korzystny rezultat już od samego początku. Luquinhas trafił do siatki w 10. minucie. Wykorzystał on dogranie Pawła Wszołka z prawej strony. Po błędzie obrońcy, który nie sięgnął piłki, mógł sobie jeszcze spokojnie ją przyjąć na dwunastym metrze i uderzył technicznie. Legia od 23. minuty mogła i nawet powinna grać w przewadze jednego zawodnika. Ta sytuacja została trochę zapomniana z uwagi na bardzo korzystny rezultat, ale Aleksiej Gawriłowicz bardzo brzydko sfaulował Marca Guala w okolicach linii środkowej. Hiszpan potem mógł strzelić gola w 28. minucie, ale za bardzo się zapędził z piłką po minięciu bramkarza. Mniej więcej wtedy też Legia oddała inicjatywę, co poskutkowało aż siedmioma strzałami Białorusinów. Dobrze spisywał się jednak Gabriel Kobylak, który zastępował kontuzjowanego Kacpra Tobiasza.

Po przerwie wszystko wróciło do pełnej kontroli. Już dwie minuty po niej powinno być 2:0, ale wciąż nie mógł przełamać się Marc Gual. Grający rewelacyjnie Rafał Augystyniak odebrał przeciwnikowi piłkę i to tuż przed szesnastką. Legia zalożyła świetny pressing. Z asysty okradł go Marc Gual, który – wydawało się – uderza już do pustej bramki, ale nagle wślizgiem wjechał defensor gości – Aleksiej Gawriłowicz. Hiszpan skwitował to tylko ironicznym uśmiechem, bowiem na trafienie czekał od pięciu spotkań. Tutaj także zmarnował trzy świetne szanse – najpierw z woleja w 7. minucie, potem wyrzucając się za daleko po objechaniu bramkarza i tę na początku drugiej części po asyście Rafała Augystyniaka.

W 49. minucie zawodnik Dynama praktycznie sam ofiarował Legii jedenastkę swoją nieporadną interwencją po wrzutce Rubena Vinagre z rzutu wolnego. Odległość od piłki była znaczna, ręka nienaturalnie ułożona, zrobił też nią ruch. Do jedenastek latem podchodził Blaż Kramer, ale też Bartosz Kapustka, Paweł Wszołek czy Tomas Pekhart. Jedną na gola zamienił też Marc Gual (z Motorem). Kapustka i Augustyniak wręczyli piłkę Hiszpanowi, by mógł się przełamać i Gual karnego wykorzystał. Dziewięć minut wstrząsnęło Białorusinami, bo później podcinką – po naprawdę składnej, szybkiej i kilkupodaniowej akcji – popisał się Luquinhas. Trafienie na 4:0 dołożył Gual. Dość szczęśliwie, bo piłka podbiła się na “krecie” i trafiła go w nogę postawną, a nie tą, którą chciał uderzać. Po godzinie Legia miała doskonały wynik.

Później niemal nic się już nie działo. Goncalo Feio dokonał zmian, mając na uwadze wielki hit, który czeka Legię w weekend. Zmierzy się bowiem z liderem Ekstraklasy, czyli Lechem Poznań. W Lidze Konferencji natomiast z trzema zwycięstwami jest w absolutnej czołówce i walczy o pozycję w TOP8, która gwarantuje bezpośredni awans do 1/8 finału. Przypomnijmy, że w przeciwieństwie do Ligi Mistrzów, w tych rozgrywkach gra się sześć spotkań w fazie ligowej, a nie osiem. W tej chwili Legię wyprzedza stosunkiem bramek tylko Chelsea. “The Blues” wygrali aż 8:0 z zespołem z Armenii – Noah. Legia ma za to całkowity bilans 8:0 i jako jedyna nie straciła bramki.

 

Related Articles