W czwartek Polacy wymęczyli skromne zwycięstwo nad Wyspami Owczymi, po meczu, o którym najchętniej wszyscy byśmy już zapomnieli. Dziś pora na drugą i teoretycznie trudniejszą część wrześniowego planu. Wyjazdowy mecz z Albanią w Tiranie. W razie porażki, szanse na bezpośredni awans na Euro będą już tylko matematyczne.
Sytuacja w grupie na półmetku eliminacji jest zawiła. Prowadzą Czesi, mając 8 pkt. Druga Albania ma 7 pkt, a trzecia Polska 6 oczek. Mołdawia ma 5 pkt, z czego 3 ugrane u siebie z Polakami. Stawkę zamykają dzielni Farerzy, którym udało się zdobyć jak na razie tylko skromny punkt. Dzisiejszy mecz jest więc arcyważny. Wygrana będzie milowym krokiem w kierunku awansu, a porażka wręcz odwrotnym krokiem, gdzie zacznie się kalkulowanie i liczenie na potknięcia rywali. W przypadku remisu, trzeba będzie bezwzględnie wygrać z Czechami u siebie, przy założeniu, że dopisujemy sobie trzy punkty za mecze z Mołdawią u siebie i Wyspami Owczymi na wyjeździe.
Teoretycznie Albanii bać się nie powinniśmy – mamy z nią bardzo korzystny bilans. 14 meczów, 10 zwycięstw, 3 remisy i raptem jedna porażka, w dodatku poniesiona 70 lat temu. Ostatnich osiem meczów Polski z Albanią to 8 zwycięstwo biało-czerwonych. To jednak tylko jedna strona medalu, bo druga jest taka, że doskonale pamiętamy dwa ostatnie zwycięstwa 1:0 po bramkach Karola Świderskiego – jedno w poprzednich eliminacjach w Tiranie, jedno niedawno w Warszawie. Mało tego, nawet gdy pokonaliśmy Albanię 4:1 u siebie w poprzednim cyklu kwalifikacyjnym, to był to wynik mocno niezasłużony. To Albania prowadziła grę i była zespołem lepszym, a Polacy strzelali gole. Nic więc dziwnego, że to balansowanie na krawędzi przyprawia nas przed dzisiejszym meczem w Tiranie o niepokój. Szczęście może się skończyć, a co za tym idzie zacząć może się lamentowanie, że na Euro 2024 zabraknie Roberta Lewandowskiego i spółki.
O tym, że Albania potrafi być nieprzyjemnym rywalem przekonali się też w ostatnim tygodniu Czesi. Nasi południowi sąsiedzi zremisowali z zespołem z Bałkanów 1:1. O tym, że jest to solidna reprezentacja niech najlepiej świadczy fakt, że prawie cała defensywa jest oparta o piłkarzy występujących w Serie A. Najbardziej znanym jest Elseid Hysaj, obecnie piłkarz Lazio, niegdyś klubowy kolega Piotra Zielińskiego z Napoli. Zresztą, w drugiej linii również nie brakuje zawodników grających na co dzień w bliskiej kulturowo i geograficznie Italii. 21-letni Kristjan Asllani wylądował nawet w Interze. Póki co jest raczej rezerwowym w ekipie Nerazzurrich, ale zbiera swoje minuty i szlify w jednej z najlepszych lig na świecie. W meczu z Czechami na ławce rezerwowych Albanii siedział Ernest Muci, który przecież bardzo dobrze radzi sobie w warszawskiej Legii. To też świadczy o tym, że „to nie są leszcze, Stefan”.
Nasz najlepszy historycznie występ na Mistrzostwach Europy to również jedyny występ Albanii na dużym turnieju – mowa oczywiście o Euro 2016, gdy Polacy doszli do ćwierćfinału, a czerwono-czarni odpadli w grupie, zdobywając jednak 3 punkty w ostatnim meczu z Rumunią. Teraz Albańczykom marzy się kolejny udział w czempionacie Starego Kontynentu, a wygrane z Wyspami Owczymi i Mołdawią oraz wyjazdowy remis z Czechami, powodują, że jest to scenariusz całkowicie prawdopodobny. Ale kluczowa wydaje się dzisiejsze batalia z zespołem Fernando Santosa, który jak do tej pory wyłącznie zawodzi.
Początek meczu w stolicy Albanii dziś o 20:45.