Skip to main content

Bundesliga dawno nie była tak ciekawa. Bayern wywalił się na skórce od banana… a właściwie to przewrócił się o puszkę Red Bulla. Borussia Dortmund wygrała swoje spotkanie i może niespodziewanie sięgnąć po tytuł mistrzowski, detronizując Bawarczyków.

Pamiętacie jak Thomas Tuchel przyszedł do Bayernu, ponieważ zarząd klubu na czele z Oliverem Kahnem stwierdził, że cele są zagrożone i może dojść do tego, że Nagelsmann skończy sezon bez żadnego trofeum? To dopiero ironia losu. Nagelsmanna pożegnano właściwie bez powodu, tylko dlatego, że wolny był Tuchel i udało się uprzedzić tym ruchem konkurencję na rynku, a to on był przez lata tym wymarzonym kandydatem na menadżera Bayernu. Tuchel odpadł w Pucharze Niemiec z Freiburgiem w ćwierćfinale, potem skompromitował się w ćwierćfinale Ligi Mistrzów przeciwko Manchesterowi City, nie nawiązując nawet walki, a w 33. kolejce Bundesligi stracił pozycję lidera Bundesligi. Przypomnijmy, że w Niemczech w najwyższej lidze występuje 18 klubów, dlatego najbliższa kolejka będzie tą ostatnią.

Bayern grał u siebie z RB Lipsk i do przerwy prowadził 1:0 po bramce Serge’a Gnabry’ego. Czy coś zwiastowało taką tragedię w drugiej części gry? Gdzieś tam do 30. minuty na pewno nie, bo gospodarze mogli śmiało prowadzić wyżej. Jedną okazję zmarnował Thomas Muller, jeszcze inną Jamal Musiala… ale później RB Lipsk wysłał dwa ostrzeżenia. Raz zrobił to Szoboszlai, potem jeszcze Nkunku. W obu przypadkach Sommer spisał się bardzo dobrze w bramce. Bawarczycy prowadzili do przerwy 1:0. Może nie grali jakoś świetnie, ale byli zespołem lepszym. Częściej atakowali, uderzali i dłużej utrzymywali się przy piłce. Lipsk próbował po prostu zaskoczyć. Do przerwy to się nie udało, ale już niej całkowicie odwrócił losy rywalizacji o tytuł! Chociaż tak naprawdę… to przewrócił się sam Bayern, popełniając karygodne błędy.

Groźna kontra po rzucie rożnym Bayernu, później dwa karne po indywidualnych błędach – faul Pavarda na Nkunku i zagranie ręką Mazraouiego. No i mieliśmy niespodziewany obrót spraw na Allianz Arena. Bayern praktycznie sam wręczył mistrzostwo Borussii Dortmund. Pytanie tylko, czy ci nie wypuszczą trofeum ze śliskich rąk. Wydawało się, że już nie będzie drugiej… ba, trzeciej nawet szansy. Dortmundczycy przystępowali do Klassikera jako liderzy tabeli, ale tam po 23 minutach przegrywali 0:3, między innymi po tym, jak Alexander Nübel nie trafił w piłkę. Potem Bayern jeszcze raz w tym sezonie wyciągnął pomocną dłoń i sensacyjnie przegrał u siebie z FSV Mainz w 29. kolejce. Borussia w tym czasie zmiażdżyła mocny Eintracht i ponownie wskoczyła na miejsce lidera. Tylko co z tego, skoro już kolejkę później straciła punkty z walczącym o utrzymanie Bochum? W taki sposób mistrza odebrać się nie da.

I tak to było, że kolejna szansa przeszła koło nosa. Drugi raz w sezonie 2022/23. Rozbicie Wolfsburga (6:0), czy Borussii Moenchengladbach (5:2) wydawało się już na nic, bo podopieczni Tuchela także wygrywali swoje mecze. Lipsk też miał swoje motywacje, walczył o przyklepanie sobie miejsca w nadchodzącym sezonie Champions League. Zrobił to w głośny i imponujący sposób, bo jednocześnie dał kolejną, trzecią już szansę Dortmundowi na zdetronizowanie Bayernu. Ten zdobywa mistrzostwo nieprzerwanie od sezonu 2012/13, czyli od czasów, kiedy w zespole grali Bastian Schweinsteiger, Toni Kroos, Mario Mandžukić czy Xherdan Shaqiri, a Lewandowski strzelał gole dla Borussii Dortmund. Jeżeli Marco Reus i spółka wygrają w ostatniej kolejce z Mainz, to seria kolejnych mistrzostw z rzędu się zakończy i zatrzyma na dyszce.

Related Articles