Skip to main content

Grająca na drugim poziomie Wisła Kraków wygrała z wicemistrzem Kosowa – KF Llapi – 2:0. Zdobyła jedną bramkę na samym początku spotkania oraz jedną na samym już końcu i na wyjazd pojedzie z dwubramkową zaliczką. Zadanie zostało odbębnione. Jest to na pewno udany powrót Wisły do europejskich pucharów.

Wisła ostatnio w europejskich pucharach grała w 2012 roku. To słynny sezon, gdzie dwie polskie ekipy wyszły z grupy Ligi Europy, bo Odense zagrało dla “Białej Gwiazdy” w ostatniej kolejce. Tam w fazie play-off Wisła odpadła ze Standardem Liege i więcej jej w europejskich pucharach nie było. Co ciekawe, w obu tych spotkaniach na boisku w barwach Standardu z ławki wchodził 18-letni Michy Batshuayi. Wisła u siebie dała z siebie wszystko, bo grała w osłabieniu przez ponad godzinę po czerwonej karce Michała Czekaja i zdołała w końcówce wyrównać za sprawą Cwetana Genkowa. Rewanż zakończył się bezbramkowym remisem i Belgowie przeszli dalej. Kto grał wtedy w zespole “Białej Gwiazdy”? Proszę bardzo – Junior Diaz, Kew Jaliens, Sergei Pareiko, Maor Melikson, Cezary Wilk czy Łukasz Garguła. Jaki był wspólny mianownik tegorocznego spotkania i tego sprzed 12 lat? Oczywiście, że Kazimierz Moskal. Zarówno wtedy, jak i teraz to on był szkoleniowcem Wisły Kraków.

Nie dało się zacząć lepiej. Bartosz Jaroch wyrzucił piłkę z autu w pole karne i wybił ją jeden z defensorów rywala. Tyle, że prosto pod nogi Igora Sapały. Pomocnik nie zastanawiał się i w tym zamieszaniu huknął z 16 metrów. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki. Od razu zatem Wisła ustawiła sobie mecz i potem zaczęła grać trochę jak Anglia Garetha Southgate’a – usypiająco. Pierwsze 10 minut było naprawdę piorunujące, bo zamknęli przeciwników na własnej połowie, ale potem trochę pozwolili im pograć i rozwinąć skrzydła. W dalszej części pierwszych 45 minut Wisła była najbliżej gola… po interwencji jednego z obrońców. Landrit Rama wjechał wślizgiem w taki sposób, że prawie strzelił do własnej siatki. Piłka przeszła minimalnie obok słupka. Bramkarz tylko to obserwował.

Przeciwnicy z Kosowa w niektórych akcjach groźnie kontrowali, mieli sporo miejsca, ale brakowało im umiejętności, by tę nieporadność Wisły w tym fragmencie spotkania trochę wykorzystać. W jednej z akcji na przykład Rafał Mikulec uprzedził Blenda Baftiu, w innej Anton Cziczkan trochę niepewnie odbił piłkę po strzale tego samego Blenda Baftiu, w kolejnej łatwo dał się ograć Alan Uryga, lecz gościom brakowało tej ostatniej dobrej decyzji. Były to jednak takie ostrzegawcze pół-sytuacje, które musiały sprawić, że Kazimierz Moskal zareaguje. Nie dało się fuszerką i przynudzaniem dojechać do 90 minuty, no to Wisła w drugiej połowie sprawiła, że więcej się działo i mogło się to skończyć wyższym zwycięstwem.

W 52. minucie miało miejsce pudło, które na dzień dobry z miejsca można zgłosić na babola sezonu. Strzał Angela Rodado oobronił Illir Avdyli, ale piłka poleciała tuż pod nogi Baeny Pereza. Pusta bramka, trzy-cztery metry do bramki, strzał co prawda trochę z kąta, ale raczej formalność. Co robi Hiszpan? Wali w poprzeczkę! Kilka minut później groźnie z daleka uderzył Patryk Gogół. Wiślacy byli aktywniejsi. Znów wkradł się fragment, gdzie właściwie nic się nie działo. Wyglądało to tak, że Wisła jest zadowolona z jednobramkowego prowadzenia a Llapi jest zadowolone z takiej porażki, którą zwycięstwem u siebie można odrobić.

Dlatego zrobiło się trochę nudno aż do doliczonego czasu gry. Alan Uryga uderzył w poprzeczkę, bramkarz Illir Avdyli interweniował, a do piłki w polu karnym dopadł Rodado i lewą nogą trafił w krótki róg. Sędziowie jeszcze sprawdzali tę bramkę. Były dwa potencjalne faule – Colleya na golkiperze i Rodado na jednym z obrońców, gdy wyłuskał piłkę. Sędziowie nie dopatrzyli się przewinienia. Trener gości – Tahir Batatina – nie mógł się z tym pogodzić i za protesty wyleciał na trubyny z czerwoną kartką, zatem w rewanżu go nie zobaczymy. Nie tylko na boisku się działo, ale i na trybunach – był transparent pod tytułem “Wracamy w blasku flashy” i pojawiły się race. Ponad 24 tysiące kibiców przyszło, by powitać Wisłę w nowym sezonie i powspominać stare dobre czasy europejskich pucharów.

Related Articles