Nie udało się Wiśle, nie udało Piastowi, nie udało Legii i wreszcie nie udało Lechowi. Polskie kluby, trafiając w europejskich pucharach na Karabach FK, otrzymywały wilczy bilet i maksymalnie mogły sobie szukać miejsca w rozgrywkach niższego rzędu. Czy za piątym razem mistrz Polski ogra Azerów i nie będzie musiał w kolejnej rundzie bić się już o Ligę Europy, tylko pozostanie w grze o najbardziej prestiżowe rozgrywki?
Raków poleciał do Baku ze skromną zaliczką z Częstochowy. Podopieczni Dawida Szwargi wygrali w Częstochowie 3:2. W pewnym momencie było już 2:0 i wyglądało na to, że kapitał wypracowany pod Jasną Górą będzie naprawdę okazały. Jednak Karabach wyrównał dosłownie w kilka minut. Dopiero gol debiutującego w Rakowie Sonny’ego Kittela w doliczonym czasie gry zapewnił wygraną mistrzom Polski. Wygraną skromną, ale ten gol może mieć naprawdę kolosalne znaczenie. Dziś każde jednobramkowe zwycięstwo Karabachu oznaczać będzie dogrywkę, a każdy remis to awans częstochowian do III rundy kwalifikacyjnej, gdzie czeka już Aris Limassol.
Raków do rewanżu z Karabachem przystępuje niejako bezpośrednio po pierwszym starciu. Ekipa Dawida Szwargi przełożyła sobie bowiem ligowe spotkanie 2. kolejki, by móc lepiej przygotować się do wyprawy na Kaukaz. Medaliki już w poniedziałek udały się do Azerbejdżanu, między innymi po to, by zaaklimatyzować się do trudnych warunków pogodowych, panujących tam o tej porze roku.
Karabach również w weekend nie grał, ale dlatego, że liga azerska startuje dopiero w najbliższy weekend. Do tej pory podopieczni Gurbana Gurbanowa grali tylko z gibraltarskim Lincoln (zwycięstwa 2:1 i 4:0) oraz z Rakowem (porażka 2:3). Panuje opinia, że mistrzowie Azerbejdżanu są słabszym zespołem niż rok temu, gdy zbili u siebie Lecha na kwaśne jabłko (5:1). Wtedy Kolejorz również jechał do Baku z jednobramkowym prowadzeniem w dwumeczu, ale szybko okazało się, jak niewiele to znaczy.
Różnic jest jednak sporo. Raków jest lepiej poukładanym zespołem niż Lech w tamtym momencie. Raków nie osłabił się latem, a transferowa ofensywa mistrzów Polski robi pozytywne wrażenie. Bo przecież to nie tylko Sonny Kittel, ale również John Yeboah, Łukasz Zwoliński, Srdjan Plavsic i jeszcze paru niezłych grajków. Kadra wydaje się być gotowa do gry na trzech frontach. Ale czy jest wystarczająco silna, by wyeliminować Karabach?
Póki co cała historia obecnego Rakowa to historia ciągłego progresu. Klub z każdym sezonem jest coraz wyżej. Awans do Ekstraklasy, potem utrzymanie w lidze, awans do ligowej czołówki, dwa Puchary Polski, w ostatnim sezonie mistrzostwo kraju. Kolejnym krokiem dla częstochowian powinien być awans do fazy grupowej europejskich rozgrywek. Rok temu zabrakło niewiele, ale finalnie lepsza okazała się Slavia Praga. Jeśli dziś wieczorem Raków wygra dwumecz z Karabachem, faza grupowa będzie już jak w banku. Nawet przy ewentualnych dwóch przegranych dwumeczach, będzie to minimum Liga Konferencji Europy. Jeden wygrany dwumecz zapewni wówczas Ligę Europy, a jeśli uśmiechnie się łut szczęścia i ekipa Szwargi wygra wszystkie dwumecze w kwalifikacjach, wówczas w Polsce usłyszymy hymn Ligi Mistrzów. Do tego jeszcze droga daleka, ale plan minimum może zostać wypełniony już za kilka godzin.
Początek spotkania na Stadionie Olimpijskim w Baku dziś o 18:00. Mamy nadzieję, że koło 20:00 nadal będziemy w grze o Champions League. Zwłaszcza, że Aris wcale nie wygląda na rywala poza zasięgiem Rakowa.