Trwa ostry finisz w angielskiej elicie. Wciąż nie wiemy kto zostanie mistrzem Anglii, a kto opuści szeregi 20 najlepszych drużyn Premier League. Równie ciekawe jest na zapleczu ekstraklasy, gdzie poznaliśmy już dwóch beniaminków – Burnley oraz Sheffield United. Kto jako trzeci dołączy do krajowej czołówki rozstrzygną play-offy, których obsada jest dość zaskakująca.
Trwający 46 kolejek sezon Championship został zakończony. Losy dwóch z czterech miejsc premiowanych grą w barażach o Premier League rozstrzygnęły się dopiero w ostatniej kolejce. Zainteresowane były aż cztery kluby – Coventry City, Millwall, Blackburn Rovers, West Bromwich Albion i Sunderland. W korespondencyjnej walce sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. W najlepszej sytuacji był zespół z Coventry, któremu do sukcesu wystarczał remis w meczu z pewnym gry w play-off Middlesbrough. Nie było więc niespodzianką, że satysfakcjonujący obie strony podział punktów dokonał się w poniedziałkowe popołudnie. Najciekawiej było w bezpośrednim starciu Millwall z Blackburn. „The Lions” prowadzili do przerwy 3:1 i byli jedną nogą u celu. Po przerwie postawili jednak na rozpaczliwą obronę korzystnego wyniku, która wobec olbrzymiego naporu Rovers jeszcze w pierwszej połowie wydawała się być karkołomną sztuką. Postawienie na defensywę zemściło się. Rywale zdobyli w drugiej połowie 3 gole odwracając losy meczu. Zwycięstwo zdało się jednak na nic, wobec wyjazdowej wygranej Sunderlandu z Preston North End. „Czarne Koty”, zgodnie z regulaminem lig angielskich, awansowały do play-off z 6. miejsca dzięki lepszemu bilansowi bramek od Blackburn.
Wspomniałem o zaskakującej obsadzie tegorocznych baraży o awans do Premier League. Czterech uczestników dawno nie było widzianych w gronie najlepszych zespołów Anglii. Najświeższe wspomnienia z najwyższej ligi mają kibice Middlesbrough i Sunderlandu – obie drużyny ostatni występ w angielskiej elicie zanotowały w sezonie 2016/2017. Dużo dłużej na powrót na krajowe salony czekają fani Coventry, aż 22 lata od rozgrywek 2000/2001. Absolutne szaleństwo może nastąpić w przypadku awansu Luton Town – wielu sympatyków „The Hatters” nie było jeszcze na świecie, kiedy ostatni raz ich zespół toczył boje w ówczesnej First Division, a był to sezon 1991/1992. Zapowiadają nam się zatem fantastyczne play-offy z głodnymi sukcesu zespołami, naznaczonymi trudną historią ostatnich lat i występami w niższych ligach angielskich. Futbol kocha romantyczne historie, a rozgrywki Championship dostarczają nam je dosyć regularnie. Poznajmy zatem uczestników tegorocznych play-offów, których będziemy przedstawiali parami, zgodnie z układem półfinałów.
W pierwszej parze zaczynamy od gospodarzy pierwszego z dwóch półfinałowych spotkań w systemie mecz-rewanż, czyli Sunderlandu. Drużyna „Czarnych Kotów” prowadzona przez trenera Tony’ego Mowbraya stała się w ostatnich latach bardziej znana przeciętnym sympatykom wyspiarskiego futbolu za sprawą Netflixowego serialu pt. „Sunderland Till I Die” (w polskim tłumaczeniu „Sunderland Aż Po Grób”). Sześciokrotni, przedwojenni mistrzowie Anglii po spadku z Premier League sześć lat temu pogrążyli się w chaosie i momentalnie w beznadziejnym stylu opuścili szeregi Championship zajmując ostatnie, 24. miejsce w tabeli. Degradacja do League One wstrząsnęła klubem. Zmiany były nieuniknione nie tylko w zespole, ale także na najwyższych szczeblach zarządzających. Dopiero pojawienie się w biurach Sunderlandu spadkobiercy majątku rodziny Louis-Dreyfus, Kyrila, który został większościowym właścicielem i prezesem klubu, dało bodziec do walki o powrót na angielskie salony. Obecny sezon w wykonaniu Sunderlandu jest klasycznym pójściem za ciosem. Jako beniaminek Championship osiągnęli awans do baraży, co należy traktować jako sukces. Jeśli nie uda się awansować klub się nie zawali, bo plan powrotu do Premier League był projektem długofalowym.
W składzie „Czarnych Kotów” próżno szukać gwiazd drugiego frontu na angielskiej ziemi, ale nie można pominąć faktu, ze jest on budowany z głową, a średnia wieku zawodników to 23,5 roku. Najbardziej doświadczonymi zawodnikami są 32-letni stoper Danny Batth oraz 30-letni środkowy pomocnik Alex Pritchard, który jest jedynym zawodnikiem posiadającym sensowne doświadczenie w Premier League. Pozostali to obiecująca młodzież, wśród której wyróżnić należy wypożyczonego z Manchesteru United reprezentanta Wybrzeża Kości Słoniowej Amada Diallo, zdobywcę 13 goli w tym sezonie oraz pozyskanego dwa lata temu z Tottenhamu Jacka Clarka, który w obecnych rozgrywkach strzelił 9 bramek i zanotował 11 asyst. Uważnym okiem warto także spojrzeć na wychowanka w bramce Sunderlandu. Mimo 55 wpuszczonych goli 23-letni Anthony Patterson zdołał zachować aż 14 czystych kont. W talii Mowbraya był pewniakiem jakich mało, bowiem jako jedyny rozegrał wszystkie 46 spotkań od początku do końca.
Rywalem Sunderlandu będzie trzeci zespół Championship – Luton Town. Klub, który ciągle czeka na spektakularne sukcesy. Lista trofeów w 138-letniej historii zespołu z Bedfordshire jest króciutka, a jako największy sukces przypisuje się zwycięstwo w Pucharze Ligi Angielskiej z sezonu 1987/1988. Trudno to sobie wyobrazić, ale 9 lat temu drużyna z Luton grała w Conference (5. poziom rozgrywkowy), zaś seria awansów nastąpiła dopiero w rozgrywkach 2017/2018, gdy najpierw udało się awansować do League One, a sezon później wywalczyć promocję do Championship. O progresie, jaki poczynił zespół Luton, niech świadczy fakt, że już w ubiegłym sezonie „The Hatters” bezskutecznie szturmowali bramy Premier League. Po zajęciu 6. miejsca, w półfinale play-off musieli uznać wyższość Huddersfield Town. To co ogranicza Luton w perspektywie gry w Premier League to przestarzały, zaledwie 10-tysięczny stadion Kenilworth Road, na którym drużyna nieprzerwanie gra od ponad 120 lat! Choć pierwsze plany budowy nowego obiektu sięgają 1955 roku, na intensywności przybrały dopiero w połowie lat 90., ale przez długi czas były skutecznie torpedowane. Dopiero w 2019 Rada Miasta Luton wydała pozwolenie na budowę nowego, nowoczesnego stadionu Power Court w centrum o pojemności 23 tysięcy miejsc, który ma zostać ukończony w 2024 roku. Termin wydaje się być nierealny, bowiem dotychczas nie wbito nawet pierwszej łopaty w ziemię. W przypadku awansu zespół będzie zmuszony korzystać z gościny 30-tysięcznego Stadium MK w sąsiednim Milton Keynes.
Ubiegłoroczne doświadczenie z play-offów może dawać Luton Town pewien handicap. Drużyna zatrudnionego w połowie listopada 2022 roku trenera Roba Edwardsa, z grona uczestników baraży, legitymuje się najlepszą defensywą. Podczas kadencji Walijczyka „The Hatters” przegrali zaledwie 4 razy! Spora w tym zasługa wypożyczonego z Nottingham Forest bramkarza Ethana Horvatha. Amerykanin w 44 występach wpuścił zaledwie 37 goli, zachowując czyste konto aż 19 razy! Atutem Luton może być większe doświadczenie od Sunderlandu. O sile drugiej linii stanowią otrzaskani w bojach Anglik Henri Lansbury oraz reprezentant Zimbabwe Marvelous Nakamba, mający za sobą ponad 60 spotkań na poziomie Premier League. Martwić może jedynie uzależnienie zespołu od jednego zawodnika. Carlton Morris jest bowiem jedynym napastnikiem, który zapewnia ofensywne liczby swojej drużyny. 27-letni Anglik ma na swoim koncie 20 goli i 7 asyst, co stanowi udział w niemal połowie zdobyczy bramkowych całego zespołu. Kto ma większe szanse? Trudno powiedzieć, bowiem w obu ligowych starciach pomiędzy Luton i Sunderlandem padł remis 1:1. Zapowiada nam się zacięta rywalizacja.
Gospodarzem pierwszego meczu w drugiej parze półfinałowej będzie Coventry City. Drużyna, która smak Premier League zna doskonale, choć nie jest to świeże wspomnienie. Od końca lat 60. przez kolejne ponad 30 lat zespół „The Sky Blues” nieprzerwanie grał w angielskiej ekstraklasie, niestety bez większych sukcesów, zwykle okupując miejsce w dolnej części tabeli. Na przestrzeni prawie 140 lat istnienia największym sukcesem Coventry był zdobycie Pucharu Anglii w sezonie 1986/1987. Był to jednak słodko-gorzki triumf, bowiem premiowany zwycięstwem udział w Pucharze Zdobywców Pucharów nie doszedł do skutku z powodu wykluczenia angielskich klubów z europejskich rozgrywek po tragedii na stadionie Heysel w Brukseli. Mówisz Coventry – myślisz Dion Dublin. Angielski snajper z połowy lat 90. był żywą ikoną tego klubu. Do historii Premier League przeszedł jego gol strzelony przeciwko Newcastle, kiedy Shay Given stracił orientację na boisku i po złapaniu dośrodkowania położył piłkę na murawie. Wybiegający zza jego pleców Dublin wyłuskał piłkę i strzelił do pustej bramki. Tak powstał znany, brytyjski dowcip, że Given jest jedynym Irlandczykiem, który nie wie, gdzie jest Dublin. Ale Coventry to nie tylko jeden człowiek. To również świetna akademia, która seryjnie produkuje zawodników na wysokim poziomie. Możecie kojarzyć kilku z nich – James Maddison (obecnie Leicester City), Callum Wilson (Newcastle), Daniel Sturridge (niegdyś Manchester City, Chelsea i Liverpool) czy Chris Kirkland (wieczny rywal Jerzego Dudka w Liverpoolu).
Zespół trenera Marka Robinsa naprawdę błysnął w tym sezonie, bowiem poprzednie lata w Championship nie zwiastowały nadchodzącej możliwości gry w elicie. Ot solidny średniak drugiej ligi angielskiej. Jednak w tym roku liderzy, wokół których Robins zbudował drużynę, dźwignęli ją do nieoczekiwanego awansu do baraży. Środkowy pomocnik Gustavo Hamer i napastnik Victor Gyokeres to ojcowie sukcesu Coventry. Pierwszy z nich od dwóch lat jest wybierany najlepszym zawodnikiem „The Sky Blues”, drugi jest najlepszym strzelcem drużyny. Hamer błyszczy w tym sezonie. Jego 9 goli i 10 asyst wydajnie przyczyniło się do miejsca, w którym znajduje się zespół z West Midlands. Z kolei Szwed Gyokeres rozgrywa najlepszy sezon w karierze – 21 bramek i 10 asyst to w skali Championship wynik znakomity. Kapitalne rozgrywki ma za sobą również bramkarz Ben Wilson. Trzydziestolatek w 43 meczach nie dał się pokonać aż 20 razy, a w starciu z Blackburn w 43. kolejce zapewnił swojej drużynie bezcenny remis. Po rzucie rożnym wykonywanym przez Hamera wykorzystał błąd bramkarza rywali, Aynsleya Pearsa, który nie złapał piłki. Nabiegający ze skraju „szesnastki” Wilson po prostu wepchnął ją do siatki między nogami golkipera Rovers. Remis bezcenny, bowiem w przypadku porażki ten akapit opowiadałby właśnie o zespole Blackburn. Szczęście, niezła defensywa, skuteczny napastnik oraz nowoczesny stadion Coventry Building Society Arena z ponad 32 tysiącami miejsc pozwala realnie myśleć o grze w Premier League. Jest tylko jedno „ale”, które nazywa się…
… Middlesbrough. Klub, który w całej swojej historii tylko dwukrotnie zszedł na trzeci poziom rozgrywek piłkarskich w Anglii. Przez lata uczestniczył w zmaganiach o mistrzostwo kraju, ale największe sukcesy przyszły w pucharach. Zwycięstwo w FA Cup w sezonie 1996/1997, wygrana w Pucharze Ligi Angielskiej w rozgrywkach 2003/2004 oraz finał Pucharu UEFA w 2006 roku przegrany 0:4 z Sevillą to najlepsze osiągnięcia w historii „Boro”. Pucharowa kampania Middlesbrough w Europie była niezwykłym magnesem dla przeciętnego kibica. Ówczesny zespół Steve’a McClarena był solidnym kolektywem. „Boro” przeszli pierwszą rundę i fazę grupową bez straty gola. W fazie pucharowej królowali na boiskach rywali – najpierw dzięki lepszej liczbie goli zdobytych na wyjeździe, później, w ćwierćfinale i półfinale dzięki odwróceniu losów dwumeczu na stadionie przeciwnika. W finale Sevilla była zbyt silna, ale wspomnienie „zamaskowanego” po złamaniu kości policzkowej bramkarza Marka Schwarzera, kapitana Garetha Southgate’a, niezwykle skutecznego Marka Viduki oraz przebojowego Jimmiego Floyda Hasselbainka jest w Middlesbrough ciągle żywe. Koszt był jednak wysoki, bowiem trzy lata później „Boro” spadli do Championship, z której przez kolejnych 14 lat wygrzebali się zaledwie raz, błyskawicznie wracając na drugi front. Legendami klubu z North Yorkshire są m.in. wspomniany Southgate, zasłużony dla angielskiego futbolu trener Brian Clough, obecny szkoleniowiec Sunderlandu Tony Mowbray oraz znakomity Brazylijczyk Juninho Paulista.
Szkoleniowcem Middlesbrough jest były pomocnik Manchesteru United, Michael Carrick, dla którego jest to pierwsza, samodzielna praca w roli pierwszego trenera. Carrick zastąpił w październiku 2022 roku Chrisa Wildera, który zanotował z zespołem katastrofalny start z bilansem 2-5-6. Pod wodzą nowego trenera „Boro” pomaszerowali w górę tabeli, jednak końcówka sezonu, mimo zagwarantowanej gry w play-off, przyniosła dwie porażki i remis. To może martwić, ale z perspektywy całego sezonu Middlesbrough wygląda bardzo solidnie. Wypożyczony z Manchesteru City Zackaty Steffen potwierdził swoje ogromne możliwości, choć piłka drogę do jego bramki znalazła aż 50 razy, a tylko dziewięciokrotnie udało się zachować czyste konto. Nie świadczy to najlepiej o defensywie dowodzonej przez doświadczonego Paddy’ego McNaira, znanego z występów w Manchesterze United. Co jednak nie szło w tyłach, znakomicie wiodło się z przodu. „Boro” to druga po Burnley najskuteczniejsza drużyna w Championship. Ofensywny tercet zespołu Carricka strzelił aż 49 z 84 goli zespołu. Prym wiedzie król strzelców ligi, Chuba Akpom z 28 trafieniami, a dzielnie sekundują mu Cameron Archer (11 goli) i Fin Marcus Forss (10 bramek). Baczną uwagę warto zwrócić na Ryana Gilesa. Lewy obrońca wypożyczony z Wolverhampton zakończył sezon z aż 11 asystami. W tegorocznych starciach pomiędzy Coventry i Middlesbrough górą byli „The Sky Blues” – u siebie wygrali 1:0, zaś w ostatniej kolejce sezonu na Riverside Stadium padł remis 1:1.
Półfinały play-off rozpoczynamy już dzisiaj. O godzinie 18:30 na Stadium of Light Sunderland podejmie Luton Town. Jutro o 13:00 Coventry podejmie na własnym boisku „Boro”. Półfinały będą niezwykle intensywne, bowiem rewanże zaplanowano na wtorek i środę. Zwycięzcy obu par spotkają się w wielkim finale, 27 maja na Wembley. Zwycięzca play-offów naznaczony będzie brzemieniem poprzedników, bowiem drużyny z barażów bardzo często spadają z angielskiej elity już w pierwszym sezonie. Czterech chętnych, miejsce tylko jedno, gra toczy się o awans do Premier League i związane z nim ogromne gratyfikacje finansowe. Ktokolwiek zwycięży, wniesie do angielskiej ekstraklasy spory powiew świeżości.