Skip to main content

Przez lata Manchester City był tylko ubogim krewnym Manchesteru United. Czerwone Diabły sięgały po liczne trofea, a okres pracy Sir Alexa Fergusona naznaczony był dziesiątkami sukcesów. Fani Citizens przyglądali się temu z zazdrością. Dziś role się odwróciły. Kibice z Old Trafford mogą wzorem „nosacza” westchnąć, że kiedyś to było. Od niemal dekady Manchester United nie jest w stanie zdobyć mistrzostwa kraju, a Obywatele kolekcjonują wręcz tytuły. W niedzielę czekają nas derby Manchesteru i oczywiście faworytem będzie drużyna Pepa Guardioli.

Manchester City sezon rozpoczął jak na mistrza przystało. Wprawdzie przydarzyły się dwa drobne potknięcia – remisy z Newcastle i Aston Villą – to jednak kibice Citizens raczej się tym nie zamartwiają. Liverpool spisuje się znacznie słabiej, a w kontekście walki o mistrzostwo trzeba przyglądać się przede wszystkim formie The Reds. Tak przynajmniej uczy historia najnowsza. O tym, że drużyna Guardioli jest w formie najlepiej niech świadczy fakt, że w siedmiu meczach nastrzelała już 23 gole. 11 z nich to robota Erlina Haalanda. Norweg fantastycznie wszedł do nowego środowiska i pokazał, że strzelanie goli ma we krwi i teoretycznie bardziej wymagająca Premier League nie będzie dla niego problemem.

Inaczej wiodą się losy Manchesteru United w bieżącym sezonie. Latem w klubie zatrudniono nowego trenera, Erika ten Haga, czyli architekta potęgi Ajaksu w ostatnich latach. Holender ma teraz odbudować Czerwone Diabły. Po dwóch kolejkach nastroje na Old Trafford były jednak tragicznie. Drużyna przegrała na inaugurację z Brighton, a kolejkę później dostała baty od Brentfordu. Na całe szczęście dla sympatyków Man Utd w lidze nie ma już więcej drużyn na „Br”. Od tamtej pory coś jakby przestawiło się w głowach piłkarzy. Manchester wygrał cztery kolejne mecze i doszlusował do czołówki. O ile skromne zwycięstwa nad Southampton czy Leicester to żadne szczególne osiągnięcia, o tyle pokonanie Liverpoolu i Arsenalu to już inny temat.

Kozioł ofiarny. Takim mianem można nazwać Harry’ego Maguire’a. Defensor reprezentacji Anglii zagrał w tym sezonie w pewnym wymiarze czasu w trzech meczach Man Utd – z Brighton, Brentford i Realem Sociedad w Lidze Europy. Wyniki? Trzy porażki. W pozostałych spotkaniach, które Czerwone Diabły wygrywały, Maguire albo siedział na ławce, albo grał ogony. Czy faktycznie odsunięcie kojarzącego się z wpadkami stopera jest kluczem do lepszej gry i wyników Man Utd? Być może to za proste wyjaśnienie, ale ze statystykami nie ma sensu dyskutować. Naprawdę wątpliwe, by w takiej sytuacji ten Hag postawił na Maguire’a. Duet stoperów na 99% stworzą Raphael Varane i wychwalany przez wszystkich Lisandro Martinez, nowy nabytek klubu. Czy ta dwójka zdoła powstrzymać ofensywę Man City? To niewątpliwie zadanie z kategorii tych najtrudniejszych.

W poprzednim sezonie Obywatele bezlitośnie punktowali Czerwone Diabły. Na Old Trafford wygrali 2:0, a rewanżu u siebie aż 4:1. Na finiszu sezonu United stracili do City aż 35 punktów! Jeszcze bardziej znamienna jest różnica bramek. Team Guardioli miał na koniec sezonu bilans +73. Red Devils? 0! Nie po to jednak latem wydano fortunę na Martineza, Casemiro i Antony’ego, by znów być pariasem. Nie po postawiono na ten Haga, by znów z zazdrością patrzeć na sukces innych.

Niedzielne derby będą więc weryfikacją obecnych możliwości Man Utd. Urwanie punktów Manchesterowi City na jego stadionie byłoby naprawdę konkretnym osiągnięciem. Początek starcia na Etihad Stadium o 15:00.

Related Articles