Być może mało kto wskazuje przed sezonem Serie A Romę lub Lazio jako kandydatów do Scudetto, ale chyba dla wszystkich sporym zaskoczeniem jest fakt, że zbliżające się derby „Wiecznego Miasta” będą de facto starciem 7. i 10. drużyny Serie A.
Rzecz jasna tabela po 11. kolejkach nie jest tak ważna, jak ta po 38. seriach spotkań, ale jednak coś już mówi. Roma, która formalnie jest gościem niedzielnych derbów, zaczęła rozgrywki wręcz katastrofalnie. Po sześciu kolejkach zespół Jose Mourinho miał bilans 1-2-3. Powiedzieć, że to falstart to spore niedopowiedzenie. Portugalski menadżer najwyraźniej jednak trochę „ogarnął te kuwetę”, bo Roma przestała przegrywać z kim popadnie i wskoczyła nawet do górnej połówki. 17 oczek po 11 kolejkach nie jest wynikiem, którym można komukolwiek zaimponować, ale nie ma już wstydu. Wygląda na to, że Giallorossi skupią się w tym sezonie na walce o awans do europejskich pucharów, a przy dobrych wiatrach – do Ligi Mistrzów. Jednocześnie Roma walczy w Lidze Europy. Po czterech meczach zespół z wilczycą w herbie ma 9 punktów i niemal pewny awans do fazy pucharowej.
W tym samym czasie Lazio, które ma za sobą naprawdę udany sezon 22/23, walczy w Champions League. Zespół dowodzony przez Maurizio Sarriego z 7 punktami na koncie zajmuje 2. miejsce w swojej grupie. Europejskiej wiosny Biancocelesti mogą być już pewni, ale walka z Atletico i Feyenoordem rozstrzygnie, czy będzie to 1/8 finału najbardziej prestiżowych rozgrywek, czy może jedynie „lot spadochronem” do Ligi Europy. Tak czy inaczej – Lazio nie łączy niezłej postawy w Europie z dobrą grą w lidze. Na krajowym podwórku drużyna Sarriego jest dopiero na 10. pozycji i ma 1 punkt mniej niż lokalny rywal. I oczywiście, na tym etapie sezonu żadne straty nie są jeszcze nie do odrobienia, ale można założyć, że o powtórzenie choć podobnie udanej kampanii jak ta poprzednia, Sarri i jego ludzie mogą zapomnieć. Szczególnie, że gdy wszystko zaczynało się już układać w miarę nieźle (seria trzech zwycięstw w lidze), przyszła niespodziewana porażka z Bologną i znów czar prysł.
Obie rzymskie drużyny są więc w średnio ciekawym położeniu. Odtrutką na co najwyżej przeciętny sezon w Serie A – na co bezwzględnie się zapowiada – może być sukces w Europie. Ale trzeba być naprawdę niepoprawnym optymistą, by sądzić, że Lazio może zawojować Ligę Mistrzów. Sukcesem byłby nawet ćwierćfinał. Wiara w Romę wygrywającą Ligę Europy jest może nieco mniej absurdalna, ale to również raczej scenariusz z gatunku tych mniej prawdopodobnych. Nic dziwnego, że wśród fanów Giallorossich coraz częściej spekuluje się na temat przyszłości Jose Mourinho. Portugalczyk może nie sprowadził Romy na piłkarskie ubocze, ale na pewno nie zrobił też za wiele, by ta odzyskała blask. Na niewątpliwy plus można mu zapisać triumf w Lidze Konferencji dwa sezony temu, ale skoro nawet w Polsce niektórzy nazywają to Pucharem Biedronki, to chyba tym bardziej we Włoszech ten triumf nie wywołuje gęsiej skórki. Pewniejsza dziś wydaje się pozycja Sarriego w Lazio. Wicemistrzostwo Włoch w zeszłym sezonie było powszechnie uznane za wynik ponad stan i ponad potencjał Biancocelestich.
Sarri był też górą w obydwu derbowym pojedynkach w zeszłym sezonie. Oba skończyły się zwycięstwami Lazio 1:0. Gdy niemal równo rok temu Roma była gospodarzem, jedyną bramkę zdobył Felipe Anderson. W marcu na Stadio Olimpico było więcej biało-błękitnych barw, a ubrani w nie kibice fetowali bramkę, którą strzelił Mattia Zaccagni.
Globalnie lepsze statystyki w Derby della Capitale ma Roma, która wygrała 67 ze 180 oficjalnych meczów. Lazio triumfowało 50 razy, a aż 63 razy padały remisy. Warto jednak zauważyć, że od sześciu meczów remisu nie było. Może w niedzielę? Początek tego meczycha o 18:00. Do obejrzenia w Unibet TV.