Skip to main content

Interesują całą Hiszpanie, jednak do tej pory odbywały się na nieco niższym poziomie. W obecnych rozgrywkach obie drużyny ze stolicy Andaluzji ruszają na podbój LaLiga. Gran Derbi czyli Betis kontra Sevilla to pojedynek o pozycje na szczycie tabeli w Hiszpanii.

Początek sezonu to zdecydowanie udany czas dla obu sewillskich ekip. Po dwunastu kolejkach Sevilla jest na trzecim miejscu, a Betis dwie lokaty niżej. To jednak mogłoby się zmienić na korzyść tych pierwszych, gdyby rozegrali zaległe spotkanie z Barceloną. Wówczas mieliby szansę wskoczyć na drugie lub nawet pierwsze miejsce w tabeli. Ekipa Julena Lopeteguiego przede wszystkim kontynuuje kapitalną serię w defensywie. Zaledwie siedem straconych goli to najlepszy wynik w lidze. Co ciekawe prawie połowe – 3 – to efekt meczu z Levante. Wówczas jednak wygrali. Poza tym tracili gole z Elche, Valencią, Granadą i Mallorką. Dwa z tych spotkań przegrali, co mogło być bolesne, patrząc na klasę tych rywali.

Znacznie gorzej wygląda sytuacja Los Nervionenses w Lidze Mistrzów. To pewien paradoks, wszak skład grupy raczej predystynował ich do szybkiego awansu do 1/8 finału z pierwszego miejsca. Tymczasem po czterech kolejakch ledwie trzy punkty na ich koncie i ostatnie miejsce. Na dzisiaj bliżej im do zakończenia europejskich wojaży w tym sezonie, niż walki o najwyższe laury w Champions League.

Póki co jednak brakuje solidnie strzelającego napastnika. Youssef En-Nesyri nie jest tak skuteczny, jak w ubiegłym sezonie. Dodatkowo przydarzyła mu już się czerwona kartka w meczu z Salzburgiem oraz kontuzja, która wykluczyła go z kilku ligowych gier. Dobre wejście do ekipy miał Erik Lamela, ale po dwóch grach, w których strzelił 3 gole, spuścił z tonu. Cztery trafienia także na koncie Rafy Mira. Letni hit transferowy strzela, chociaż trudno mówić o wielkiej regularności. Fakt jest jednak taki, że każdy jego gol – w jakimś stopniu – przyczyniał się do wygranych w lidze.

Kiedy wyjdą z cienia?
Od wielu lat w zielono-białej dzielnicy Heliopolis marzą o wyjściu z cienia ligowego rywala. Sevilla może na niwie ligowej nie zgarnia trofeów, ale regularnie gra w Lidze Mistrzów, a z Pucharu UEFA i Ligi Europy zrobiła sobie prywatny folwark od kilkunastu lat.

Real Betis czeka na lepsze czasy i początek obecnego sezonu zdaje się takie zwiastować. Mauricio Pellegrini to gwarant wysokiego poziomu sportowego. Nie mogą tego nawet popsuć dwie porażki w przeciągu kilku dni. W minioną sobotę 0:3 z Atletico, a w czwartek jeszcze boleśniejsze 0:4 w Leverkusen. Teraz rywal wcale nie łatwiejszy, a ewentualne lanie byłoby bolesne najbardziej. Jednak wersja ligowa zazwyczaj bywa tą najlepszą.

21 punktó to wynik lepszy od Barcelony, a ledwie punkt gorszy od Atletico. W dodatku tylko Real Madryt jest skuteczniejszym zespołem w całej lidze! Co ciekawe Verdiblancos nie mają jednego killera. Po cztery gole strzelili Juanmi i Willian Jose. Trzy trafienia dorzucił Borja Iglesias, o którym bardzo pozytywnie wypowiadał się Cezary Wilk na łamach FootTrucka. Pozostali zawodnicy mają zaledwie po jednym golu. Tak jak w przypadku Sevilli można to rozpatrywać dwojako. Albo brak jednej strzelby wiodącej, albo zespołowy udział przy golach.

Przełamać się z topowymi ekipami
Dobre granie Realu Betis to jedno, ale kłopotem są – póki co – mecze z najlepszymi drużynami. 0:1 z Realem, 0:2 z Villarrealem(pomijając pozycję w tabeli) oraz 0:3 z Atletico. Nawet gola nie udało się strzelić z ekipami o najwyższym potencjale kadrowym i sportowym. Przed nimi teraz Sevilla, a w grudniu test na Camp Nou oraz przyjazd Realu Sociedad na Benito Villamarin. Krótko mówiąc kilka okazji do przełamania tej serii będzie.

Starcie legend
Gran Derbi to także specjalny pojedynek dwóch legend. Po jednej stronie Joaquin, po drugiej Jesus Navas. Pierwszy to przecież… udziałowiec Realu Betis. Jeśli o Gerardzie Pique mówi się jako przyszłym prezydencie Barcelony, to Joaquin powinien mieć jeszcze szybszą drogę do fotela prezydenckiego w Verdiblancos. Dzisiaj Joaquin to piłkarz kończący karierę, ale także celebryta i osobowość medialna w Hiszpanii pełną gębą. Wcale nie trzeba występować w Realu Madryt czy Barcelonie, żeby być jednym z piłkarzy budzących największe zainteresowanie swoją osobą.

Jesus Navas ma kilka lat mniej na karku, więc jego udział w grze zespołu jest zupełnie innny. Kiedyś wzięty skrzydłowy, a od wielu lat boczny obrońca. Być może jako zawodnik ustawiony bliżej bramki przeciwnika był zbyt czytelny i jednowymiarowy. Teraz jednak wydaje się, że jego atuty są jeszcze bardziej uwydatnione. W ofensywie niezwykle niebezpieczny. Do tego niesamowita wydolność i szybkość. Jak się okazało w tyłach pewny i przydatny, jak mało, który skrzydłowy.

Related Articles