Jeśli ktoś nie ma dosyć piłkarskich emocji, nawet w Sylwestra znajdzie coś dla siebie. Z poważnych lig jedynie Hiszpanie zagrają i z przytupem zakończą 2020 rok. Co prawda ostatnim akcentem będzie mecz Osasuna-Alaves, ale dwie godziny wcześniej – o 14 – Athletic Club de Bilbao zagra z Realem Sociedad w wielkich derbach Kraju Basków.
Trenerzy z rezerw
Zatrudnianie trenera, który pracował wcześniej w rezerwach albo był obecny w klubie, to coraz częstsza praktyka. Guardiola, Zidane to przykłady, że warto. Podobnie zresztą z Flickiem w Bayernie. Tyle że nie zawsze wychodzi idealnie, o czym w Bilbao się przekonali wcześniej. W końcu wielu kibiców Athletiku dobrze pamięta pracę Cuco Zigandy. Trener, który wprowadził rezerwy do Segunda Division kilka lat temu, później dostał szansę pracy z pierwszym zespołem. Nie poradził sobie.
Teraz podobną drogę przebrnął Gaizka Garitano. Trudno powiedzieć, by miał to być okres nieudany. Zarzutów jest naprawdę sporo. Nudny i nieskuteczny styl gry, a także niewykorzystanie potencjału wielu dobrych graczy. Z dostał zespół w grudniu 2018 roku, który trzeba było podnieść i to zrobił. Przez pandemię stracił szansę na zdobycie trofeum do klubowej gabloty. Jednak trudno dzisiaj stawiać znak równości pomiędzy nim a Imanolem Alguacilem.
O ile posada Garitano jest bardzo gorąca od kilku tygodni, o tyle trener Realu Sociedad ma spokój. Może ostatni miesiąc był kompletnie nieudany i zespół spadł w ligowej hierarchii, to nadal mówimy o klubie, który rok zakończy na trzecim miejscu, przed Sevillą czy Barceloną. Ponadto Alguacil potrafi kapitalnie łączyć zawodników, których bardzo dobrze znał z rezerw, z przyjezdnymi. Oczywiście to jest spore ułatwienie dla niego, wobec Garitano. On może sobie pozwolić na Isaka, Januzaja czy Williana Jose, ale wciąż wychowankowie stanowią bardzo dużą i coraz ważniejszą część zespołu. Wprowadzeni Robin Le Normand, Martin Zubimendi, Ander Barrenetxea, Igor Zubeldia robią znacznie większe wrażenie niż ich vis a vis z Lezamy. Wydaje się, że też dzisiaj Real Sociedad ma większy potencjał pod kątem sprzedaży swoich najbardziej wyróżniających się wychowanków od rywala zza miedzy, choć tutaj trzeba dodać, że Athletic po prostu nie musi nikogo sprzedawać.
Swoją drogą to pewien paradoks, że dużo głośniejsze nazwiska są na ławkach trenerskich w obecnych rezerwach obu klubów. Garitano i Alguacil stamtąd awansowali, a ich miejsca bezpośrednio lub pośrednio zajęli Joseba Etxeberria i Xabi Alonso!
Ile razy się spotkają?
Wiemy jedno, że w tym sezonie oba zespoły spotkają się nie tylko w lidze. Wiosną czekać ich będzie finał Pucharu Króla za zeszły sezon. Wówczas jedni i drudzy nie chcieli grać bez kibiców. Athletic Club stracił przez to szanse zwycięstwa i gry w europejskich pucharach. Tyle że tych meczów może być… znacznie więcej. Niewykluczone jest przecież spotkanie w Pucharze Króla za obecny sezon. Ponadto pamiętajmy, że już niedługo, w styczniu oba zespoły wezmą udział w Final Four o Superpuchar Hiszpanii. Niestety organizatorzy mocno celują w El Clasico w finale, zatem pary rozlosowano tak, by oba baskijskie kluby spotkały się z Realem i Barceloną. Ale przecież jedni i drudzy mogą sprawić psikusa i finał baskijski!
Okazja do debiutu
Trener Garitano znowu powołał do kadry meczowej Nico Williamsa. Młodszy brat Inakiego znalazł się w niej już w przedświątecznym meczu z Villarrealem. Tyle że wówczas mecz był na styku i zabrakło okazji do spotkania dwóch "panter" z Lezamy na boisku. Wcześniej czy później do tego dojdzie, ale na pewno pięknym i symbolicznym momentem byłby ostatni mecz w 2020 roku, który jest w dodatku derbami.
Zresztą Williams już miał w tym sezonie okazje zagrać przeciwko Realowi Sociedad w derbach rezerw. Te odbyły się ledwie 12 dni temu. Na boisku w Zubiecie – ośrodku Realu Sociedad – lepsi okazali się Los Leones. Bilbao Athletic – bo tak nazywa się drugi zespół Athletiku – wygrał 2:1. Ponadto obok niego wystąpił Aitor Paredes. Ten ostatni też stanie przed szansą na debiut, zostając powołanym wobec absencji Yeraya Alvareza do zespołu.
Kontrowersyjne przejścia
Dla dwóch zawodników derby Kraju Basków już nigdy nie będą takie same, jak przed swoimi transferami. Alex Remiro dopiero pracuje na status gwiazdy, ale Inigo Martinez nią jest od wielu lat i mowa o skali ligi i zawodnika, który grał i gra w reprezentacji Hiszpanii.
Zwłaszcza przypadek Inigo budził ogromne emocje. Wielokrotnie zapewniał, że nie odejdzie z San Sebastian. To on miał być kolejną legendą po przejściu na emeryturę przez Xabiego Prieto. Tymczasem 30 stycznia 2018 spadła wielka bomba i środkowy obrońca trafił na San Mames. Chyba nikt nie wierzył, że coś takiego jest możliwe, zwłaszcza w przypadku wychowanka i kogoś, kto był symbolem nowego Realu Sociedad. Wiadomo też, że od tamtej pory lekko nie ma u kibiców Txurri-Urdin.
Alex Remiro sympatii nie przysporzył sobie w Bilbao, ale jego transfer był kompletnie czym innym. Tutaj mowa o końcu kontraktu, którego wychowanek Athletiku po prostu nie chciał przedłużyć. A skoro nie chciał, to został odstawiony na boczny tor. Metody niczym słynny klub kokosa to niestety nie jest pierwszyzna dla Athletiku i trochę skaza na wizerunku klubu. Przecież Kepa Arrizabalaga chciał odejść do Realu Madryt za darmo, ale ostatecznie nieco przymuszony podpisał nowy kontrakt. Ponadto zawodnicy nie mają szans na odejście poniżej klauzuli wykupu. To z jednej strony dobre, a z drugiej pokazujące, że Athletic Club jest miejscem do którego trudno się dostać. W końcu musisz być Baskiem. Ale czasem jeszcze trudniej to miejsce opuścić…