Skip to main content

Po pierwszych meczach Legii i Rakowa w IV rundzie eliminacji europejskich pucharów daje się odczuć spory powiew optymizmu. Legia zremisowała na wyjeździe 2:2, Raków wygrał u siebie 1:0. Robota wykonana jednak tylko do połowy. Dziś starcia rewanżowe i na pewno nie będzie łatwo.

O 20:00 na murawie stadionu w Gandawie rozpocznie się mecz o Ligę Konferencji. Faworytem tego dwumeczu byli Belgowie, a jednak po pierwszej części ciut bliżej sukcesu jest Raków. Podopieczni Marka Papszuna w piątym kolejnym meczu kwalifikacyjnym nie stracili gola! Gent miało swoje sytuacje, ale to Raków miał szczęście. Jeśli to dopisze także dziś, wicemistrzowie Polski zagrają w fazie grupowej nowo powstałego pucharu. To byłby naprawdę duży sukces dla klubu z Częstochowy, który przecież swoje pucharowe boje toczy na stadionie w Bielsku-Białej.

W weekend Raków miał wolne – Ekstraklasa znów poszła na rękę naszemu pucharowiczowi i trzeba przyznać, że to rozsądny ruch. Zaległości zdąży się odrobić, a pucharowe sukcesy, nawet te najdrobniejsze, to w wykonaniu polskich klubów rzadkość. Ten sezon jest obiecujący – żaden z naszych klubów się nie skompromitował, a dwa wciąż walczą o swoje cele. Gent także odpoczywał. Drużyna z Gandawy po czterech rozegranych spotkaniach ma na koncie tylko 4 punkty, co daje miejsce tuż nad strefą spadkową. Ale niech cząstkowa tabela nikogo nie myli. Wciąż to Gent jest faworytem dwumeczu, a próbkę swoich możliwości 5. zespół ubiegłego sezonu Jupiler League dał już przed tygodniem. Zabrakło głównie skuteczności. Zresztą, o klasie Gentu świadczy fakt, że gra tam Vadis Odjidja-Ofoe, który był swego czasu niekwestionowaną gwiazdą Ekstraklasy.

– Rywal jest pewny siebie, ale przed meczem jeszcze nikt nie wygrał – powiedział na przedmeczowej konferencji prasowej trener Papszun. Szkoleniowiec wicemistrzów Polski wie, że do awansu brakuje mu jeszcze tylko 90 minut grania na zero z tyłu. Ale to pewnie będzie najdłuższych 90 minut w tym sezonie.

Na ciężki bój musi nastawiać się także Legia. Wprawdzie mistrzowie Polski mają dziś atut własnego boiska, ale wynik 2:2 w obecnych sezonie europejskich pucharów nie daje żadnego handicapu, bo przecież gole wyjazdowe nie są już premiowane bardziej niż te zdobywane u siebie. A kto oglądał mecz Slavii z Legią w Pradze ten wie, że remis był bardzo szczęśliwym rezultatem dla ekipy Czesława Michniewicza. Gospodarze mieli bardzo wyraźną przewagę optyczną. Raz za razem szturmowali bramkę Artura Boruca. Legia jednak dwukrotnie się odgryzała, wychodząc na prowadzenie. Slavia dwukrotnie odrabiała straty. Taka była pierwsza połowa. W drugiej, mimo naporu Slavii, Legii udało się nie ponieść większych strat. Remis 2:2 to wynik ponad stan, ale dający sporą nadzieję na awans do Ligi Europy. Przypomnijmy w tym miejscu, że jeśli nawet Legii powinie się noga, zagwarantowany ma udział w fazie grupowej Ligi Konferencji.

W pierwszym meczu jedną z bramek dla mistrzów Polski zdobył Josip Juranović. Chorwacki prawy obrońca tym samym pożegnał się z zespołem, bowiem podpisał kontrakt z Celtikiem Glasgow. Legii nie udało się zatrzymać swojego piłkarza nawet na rewanż ze Slavią, a trener Michniewicz musi radzić sobie bez kolejnej ważnej postaci w zespole. Kołdra staje się coraz krótsza, zwłaszcza że większość nowych nabytków póki co kandyduje do miana niewypałów. Liczyć może praktycznie tylko na Ernesta Muciego i Mahira Emreliego. Furorę robi też ściągnięty z Warty Poznań Maik Nawrocki. Tego akurat nie spodziewał się nikt, a tymczasem Michniewicz łatając dziury w obronie zrobił z Nawrockiego ważną postać wyjściowego składu.

Trzeba jednak pamiętać, że Slavia to klub z wyższej półki, ćwierćfinalista ostatniej edycji Ligi Europy. Gdy Legia rokrocznie kompromitowała się w kwalifikacjach, Czesi praktycznie rokrocznie pokazywali się w pucharach z niezłej strony. Ogranie ich w dwumeczu będzie sporym sukcesem. I oczywiście zastrzykiem finansowym do klubowej kasy, bo pieniądze w Lidze Europy są większe niż te w Lidze Konferencji. Do tego dojdą zyski rankingowe dla samej Legii, jak i dla wszystkich naszych drużyn.

Początek meczu przy Łazienkowskiej o 21:00. Szykuje się wieczór pełen emocji. I oby podwójne emocje towarzyszyły nam jeszcze przez przynajmniej sześć czwartków.   

Related Articles