Meczów z takimi rywalami jak Andora najlepsi piłkarze na świecie rozgrywają dziesiątki, a może setki w karierze. Większość z nich jest do zapomnienia. Nawet kilka goli wbite pół-amatorom nikogo nie podnieca. Niestety, może się okazać, że niedzielna potyczka w Warszawie była jednym z najważniejszych i "najgorszych" meczów dla kariery Roberta Lewandowskiego.
To oczywiście hiperbola, wszak Lewy rozegrał mnóstwo spotkań, które zapisały się w jego głowie. Strzelał na otwarcie Euro 2012, poker przeciwko Realowi w półfinale Ligi Mistrzów czy samo zdobycie korony króla strzelców LM i wygrany finał w Lizbonie. A przecież nie wymieniliśmy przy tym pięciu bramek w 9 minut przeciwko Wolfsburgowi.
Dlaczego więc ten mecz z Andorą miałby być najważniejszy? To tylko dwa gole, to tylko trzy punkty do tabeli eliminacji. To też około czterech tygodni przerwy od gry! Taka diagnoza brzmi jak wyrok w obecnej sytuacji. Za moment przecież Bayern zagra dwumecz z PSG w Lidze Mistrzów. Do dyspozycji Hansiego Flicka pozostanie zatem jedyna zdrowa "9" w klubie, czyli Eric Maxim Choupo-Moting. Lewandowski zatem może już w tej edycji nie zagrać, jeśli paryżanom uda się wziąć rewanż na monachijczykach za finał z Lizbony.
Gorsza, dla Lewego i dla nas kibiców, jest jednak informacja o opuszczonych meczach Bundesligi. Za kilka dni hitowy mecz z RB Lipskiem o mistrzostwo Niemiec, ale można powiedzieć, że od dłuższego czasu mało kto się emocjonuje u nas kwestią tytułu mistrza. Kibice raczej nie mają wątpliwości, że Flick i spółka dojadą na pierwszym miejscu. Najważniejsza była i jest kwestia rekordu Gerda Mullera. Tuż przed przerwą reprezentacyjną Lewandowski zaliczył hat-tricka przeciwko Stuttgartowi i wydawało się, że przed nim ostatnia prosta. W końcu trzeba było strzelić 6 goli w ośmiu meczach. Przy dyspozycji Lewandowskiego miało być formalnością.
Teraz z ośmiu meczów robi się nagle trzy lub cztery. Tutaj wszystko kwestia dokładności diagnozy oraz szybko rehabilitacji. Na pewno nie zobaczymy Lewego przeciwko Lipskowi, później Unionowi. Podobnie rzecz ma się do spotkań z Wolfsburgiem i Bayerem. Przy optymistycznej wersji może wróci na wyjazd w Mogucji. W takiej opcji zagrałby z: Mainz, Borussią Monchengladbach, Freiburgiem i Augsburgiem. Co ciekawe w ostatniej kolejce naprzeciw stanąłby Rafał Gikiewicz. Znając mentalność polskiego kibica, "Giki" stanąłby prze "wyborem". Albo nie utrudnia roboty Lewandowskiemu z rekordem, albo gra mecz życia i naraża się na publiczny ostracyzm – po raz kolejny – w Polsce.
Jedyna szansa?
O ile Lewandowski pewnie jeszcze zdobędzie króla strzelców Bundesligi, a także stanie przed szansą na to samo osiągnięcie w Lidze Mistrzów, razem z jej zgarnięciem, o tyle rekord Gerda Mullera to coś bardzo specyficznego. Tutaj nie było miejsca na pojedyncze pomyłki, kryzys czy kontuzje. Niestety pechowa kontuzja może przekreślić jedyną w karierze szansę Roberta Lewandowskiego na pobicie rekordu, który wydawał się być nietykalny.
Cóż, teraz pora wierzyć w cuda medycyny i fizjoterapii…