Kibice Królewskich mogą czuć się jak pączki w maśle. Real Madryt zagrał w tym sezonie 8 meczów o stawkę i wszystkie wygrał. Derbowy rywal, Atletico, zawsze stanowi jednak wyzwanie wysokiego kalibru. Choć Los Colchoneros nie rozpoczęli rozgrywek 22/23 nawet w połowie tak udanie jak Real, to i tak nie należy ich lekceważyć.
Nawet w zeszłym sezonie, który zakończył się mistrzostwem kraju dla Realu, Atletico potrafiło wygrać derby przed własną publicznością. W maju zespół Diego Simeone wygrał po trafieniu Yannicka Carrasco z rzutu karnego. To niby jedyna wygrana Atletico w 13 ostatnich spotkaniach La Liga z Realem, ale z drugiej strony aż 7 z nich kończyło się remisami. Los Colchoneros najlepiej w derbach radzili sobie w okresie 2013-2016. Wygrali cztery z siedmiu, a trzy zremisowali. Później już tak różowo nie było, ale wciąż potrafili regularnie odbierać punkty sąsiadowi zza miedzy. Na ogół udawało im się to u siebie.
Czy i dziś Królewscy potkną się na Wanda Metropolitano? Jeśli tak się stanie, to Barcelona przejmie fotel lidera. Jednak niewiele wskazuje na to, by Real miał zgubić punkty. Podopieczni Carlo Ancelottiego weszli w sezon znakomicie. Wygrywają mecz za meczem i nawet kontuzja Karima Benzemy nie krzyżuje im planów. Wydawało się, że Francuz jest nie do zastąpienia, a tymczasem i bez niego Real spokojnie pokonał Mallorcę i Lipsk.
Simeone jednak z całą pewnością cieszy się, że Benzemy zabraknie w składzie gości. On też ma swoje problemy. Wydaje się, że podstawowym duetem stoperów Atletico powinna być para Stefan Savić – Jose Maria Gimenez. Problem w tym, że ciężko to zweryfikować, bo jak nie jeden wypada z powodu kontuzji, to drugi leczy uraz. Aktualnie obaj są poza kadrą meczową, a „Cholo” prawdopodobnie pośle do boju defensywę z Mario Hermoso, Axelem Witselem i Felipe na środku, tak jak miało to miejsce w ostatnim meczu Ligi Mistrzów. Nawiasem mówiąc meczu przegranym 0:2 z Bayerem Leverkusen.
Dobra wiadomość dla kibiców Atletico? Do składu wraca Jan Oblak. Słoweński bramkarz stracił dwa ostatnie mecze, ale Simeone na przedmeczowej konferencji prasowej potwierdził, że jego „jedynka” jest w gotowości na derbowe starcie. To niewątpliwy zastrzyk jakości, bo Oblak od lat udowadnia, że jest jednym z najlepszych fachowców na tej pozycji na całym świecie.
Atletico po 5 meczach ma bilans 3-1-1. Niby bez tragedii, bo wystarczy wygrać dziś z rywalem zza miedzy, by doskoczyć do niego na 2 punkty. Fanów Los Colchoneros martwić musi postawa defensywy. Tylko dwa czyste konta w sezonie to naprawdę niewiele jak na zespół, którego wizytówką od wielu lat była gra obronna. W każdym z czterech ostatnich meczów Atletico traciło przynajmniej jednego gola.
Tymczasem po drugiej stronie sielanka. Real wyspecjalizował się w wygrywaniu meczów po przerwie. W każdym z pięciu ostatnich meczów Królewskich można było stawiać „łamaka” remis do przerwy i wygrana Realu na koniec. Tak było w meczach z Espanyolem, Betisem, Celtikiem, Mallorcą i ostatnio z Lipskiem. Real gra konsekwentnie i nie traci wiary, a przede wszystkim zimnej głowy. Trudno zresztą, by było inaczej, skoro ubiegłoroczną Ligę Mistrzów wygrał dzięki niesamowitym wręcz comebackom, czy – jak woleliby Hiszpanie – remontadom. Królewscy wysłuchują więc wskazówek i uwag Ancelottiego w przerwach, a potem rozstrzygają mecz na swoją korzyść.
Czy i dziś przerobimy taki właśnie scenariusz? Derby Madrytu rozpoczną się o 21:00. Mecz można oglądać w Unibet TV.