Nowy sezon, nowe nadzieje i nowe emocje. LaLiga jako pierwsza z lig TOP5 rusza do gry. Czwartkowa inauguracja w Bilbao to tylko preludium do tego, co nas czeka. Kolejne rozgrywki zapowiadają się ekscytująco. Real z Kylianem Mbappe, z kolei Barcelona napalona na detronizacje swojego odwiecznego wroga. Pozostaje przecież Atletico, które mocno ruszyło na zakupy i zrobiło grube transfery. To tylko wierzchołek góry lodowej, bowiem apetyty wzrosły w Gironie czy Kraju Basków. O swoje chcą także powalczyć w Sewilli, co tylko zwiastuje duże emocje już od 15 sierpnia.
Królowie polowania
Póki co zdecydowanie najciekawsze transfery miały miejsce w stolicy. Nie chodzi tu rzecz jasna o ruchy zrobione przez Leganes, Rayo czy Getafe, ale o dwóch największych graczy. Real Madryt z hitowym transferem Kyliana Mbappe wybija się na pierwszy rzut. Przyszedł po zakończeniu kontraktu w Paryżu, zatem “za darmo”, chociaż to oczywiście umownie. Wiadomo, że Florentino Perez musiał mocno sięgnąć do kieszeni pod względem wszelkich bonusów, które miały Francuza zachęcić do transferu na Santiago Bernabeu. To jednak pierwszy taki galaktyczny transfer Realu Madryt od dłuższego czasu, gdy sprowadzają gwiazdę z pierwszych stron gazet do klubu. Owszem dzisiaj podobny status ma Jude Bellingham, jednak jeszcze dwanaście miesięcy temu, mimo astronomicznej kwoty – około 100 milionów euro – zapłaconej za Anglika, trudno mówić, by był na takim pułapie, jak Mbappe w momencie transferu. Śmiało można to porównywać do ruchu z Cristiano Ronaldo. Dzięki temu teraz na Bernabeu będzie konstelacja gwiazd, a ich ukoronowaniem mają być Mbappe oraz Vinicius Junior. Ruch związany z Francuzem mocno przyćmił przyjście innej młodej brazylijskiej wschodzącej gwiazdy – Endricka. Za napastnika Palmeiras zapłacono około 50 milionów euro, ale jasnym jest, że jego wejście do pierwszego zespołu będzie utrudnione. W końcu Carlo Ancelotti ma w kim wybierać w pierwszej linii.
Atletico nie jest w stanie ściągać takich nazwisk jak Mbappe, ale też może powalczyć o dużych piłkarzy. Na pierwszy plan wyskakują ich trzy wzmocnienia, na które poszło niemal 140 milionów euro! Najdroższym okazał się być Julian Alvarez, który ciągle nie mógł wyjść z cienia Erlinga Haalanda w Manchesterze. Jednak kwota 75 milionów euro zapłaconych za Argentyńczyka może nieco dziwić, a z drugiej strony ma sens. Już ograny i utytułowany, a na liczniku 24 lata, więc można mieć go na długie lata lub ewentualnie jeszcze drożej sprzedać. Innym wzmocnieniem ataku będzie Alexander Sorloth, który nastrzelał goli dla Villarrealu. Norweg jednak był prawdopodobnie drugim wyborem, bo wcześniej Atleti mocno starało się o Artema Dowbyka z Girony. Ukrainiec wybrał jednak Romę. W tyłach także Cholo Simeone poszukał nowego szefa defensywy. Został nim świeżo upieczony mistrz Europy – Robin Le Normand z Realu Sociedad. Co ciekawe jednak to trochę łatanie po wielu odejściach. Z klubem pożegnało się bowiem aż czterech(!) środkowych obrońców – Caglar Soyuncu, Mario Hermoso, Stefan Savić oraz Gabriel Paulista. Nie ma już także mistrza Europy Alvaro Moraty, który wrócił do Serie A i wybrał Milan.
Nico może zmienić wszystko
Barcelona na ten moment z jednym hitowym transferem. Mowa o przyjściu Daniego Olmo z RB Lipsk. To kolejny już w jej historii transfer… własnego wychowanka. W przeszłości wracali tam choćby Gerard Pique czy Cesc Fabregas, za których trzeba było płacić spore kwoty po ich wcześniejszym odejściu za bezcen. Tutaj powrót po 10 latach. W 2014 roku 16-letni wówczas Olmo zaszokował cały świat wybierając Dinamo Zagrzeb. Z jednej strony zamienił jedną topową akademię na drugą, ale do wielkiej piłki wchodził przez ligę chorwacką, co raczej sugeruje okrężną drogę. Nic bardziej mylnego! Olmo skorzystał na tym pod wieloma względami. Sportowo dojechał do pierwszego zespołu, a po drodze nauczył się języka chorwackiego i przez Lipsk wrócił do domu. Jednak przyjście Olmo to nie jest spełnienie marzeń kibiców Blaugrany. Wszyscy liczą na transfer “brata” Lamine’a Yamala. Mowa oczywiście o Nico Williamsie. Młodszy z braci Williamsów razem z Yamalem byli największymi gwiazdami reprezentacji Hiszpanii podczas Euro w Niemczech. Podchody pod jego sprowadzenie trwają od dawna, a latem przybyło tylko chętnych, by wyciągnąć go z Bilbao. W Athletiku polityka transferowa jest jasna – albo klauzula, albo nie ma mowy o transferze. Póki co cules czekają na mocniejsze ruchy klubu, który proponował mniejsze pieniądze Baskom, ale dorzucając Inigo Martineza. Ten jednak nie jest do niczego potrzebny ponownie na San Mames, więc z transferu na ten moment nici.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia
W Bilbao nadal nie są pewni pozostania Nico Williamsa, chociaż w ostatnich dniach doszło do symbolicznej zmiany. Gwiazda reprezentacji Hiszpanii zmieniła przed sezonem numer. Już nie będzie biegał z 11 na plecach, tylko wybrał wolną 10, która pozostała po odejściu Ikera Muniaina. Tyle że Ernesto Valverde jest w jakimś stopniu zabezpieczony na odejście największej gwiazdy. Utrata jakości oczywiście musiałaby wystąpić, lecz obsada skrzydeł na San Mames jest poza Madrytem chyba najmocniejsza w lidze. Do braci Williasów oraz Alexa Berenguera dołączył jeszcze Alvaro Djalo z Bragi. Urodzony w Madrycie, ale wychowany w Kraju Basków mający korzenie z Gwinei Bissau to jedyny gotówkowy transfer Los Leones. W Bilbao raczej wydają pieniądze na akademie i tam są największe inwestycje, ale jeśli pojawi się na rynku ktoś ciekawy z baskijskimi korzeniami lub wychowaniem w tym regionie, wówczas nie zastanawiają się dwa razy. Djalo w ubiegłym sezonie zanotował łącznie 16 goli i 5 asyst dla czwartego największego klubu w Portugalii i ma już doświadczenie z Ligi Mistrzów, w której strzelił gola chociażby Realowi Madryt!
Tyle że zmartwieniem dla Valverde na start sezonu nie będzie ofensywa, a obsada bramki. Wydawało się, że tam jest ogromny spokój. Unai Simon to “jedynka” reprezentacji Hiszpanii, a Julen Agirrezabala w Pucharze Króla udowodnił, że spokojnie mógłby grać regularnie w LaLiga. W związku z tym Simon podjął decyzje o zrobieniu sobie zabiegu tuż po Euro, który miał wyleczyć jego dawne urazy i dać spokój na dłuższy czas. To miało oznaczać, że sezon w bramce Athletiku rozpocznie Agirrezabala. Plan był dobry, ale legł w gruzach w momencie kontuzji drugiego bramkarza… To oznacza, że w pierwszych meczach sezonu podstawowym golkiperem drużyny będzie Alex Padilla. Niespełna 21-latek w ubiegłych rozgrywkach ledwie dwukrotnie zasiadł na ławce pierwszego zespołu, a poza tym regularni grał w rezerwach. Co ciekawe po wielu występach w młodzieżowych reprezentacjach Hiszpanii, teraz skorzystał ze swoich… meksykańskich korzeni i grał w kadrze U23 El Tri!
Ugruntować pozycje
Z takim nastawieniem rusza Michel i jego niebywała Girona. W ubiegłym sezonie długo liczyli się w walce o mistrzostwo Hiszpanii, co samo w sobie brzmiało absurdalnie. Jednak byli przede wszystkim zespołem, który oglądało się z niekłamaną przyjemnością. Na swoim Montilivi oraz w gościach potrafili rozjechać praktycznie każdego. Dopiero w końcówce uciekł im Real, a Barcelona rzutem na taśmę uratowała miano najlepszej drużyny w Katalonii. Jednak trzecie miejsce oraz 81 punktów w takim zestawieniu to wynik historyczny. Pytanie czy teraz będą w stanie się do tego zbliżyć? Dojdzie przecież Liga Mistrzów, dojdą oczekiwania, które tylko wzrosły. Ponadto pojawi się kłopot i wyzwanie dla Michela w zastąpieniu największych gwiazd. Wspomniany Dowbyk po zdobyciu korony króla strzelców wybrał Rzym, a z kolei Aleix Garcia zamienił Katalonie na Bayer Leverkusen. To niby “tylko” dwa odejścia, ale kto oglądał ten zespół w ubiegłym sezonie, ten wie, ile znaczące. Zresztą to nie koniec. Wypożyczenia skończyły się innym znaczącym zawodnikom – Savinho, Eric Garcia oraz Yan Couto to kolejne nazwiska, których na dzisiaj nie ma w kadrze Blanc i Vermell.
Zakupów było sporo, ale pytanie, jak się wkomponują w zespół. To przecież niemal połowa podstawowego składu. Defensywę wzmocniono Ladislavem Krejci ze Sparty Praga wierząc, że kolejny piłkarz z Europy środkowo-wschodniej okaże się strzałem w dziesiątkę. Obok niego przychodzi utalentowany Alejandro Frances z Zaragozy, z nadzieją, że nie okaże się drugim Jesusem Vallejo, który także swego czasu miał być zbawieniem hiszpańskiej piłki, gdy był jeszcze w Aragonii. Skoro udał się ruch z Daleyem Blindem, to teraz spróbowano podobnego manewru z Donnym van de Beekiem. Ponadto na odbudowę przyszli Bryan Gil i dobrze znany na Montilivi Oriol Romeu. Ciekawym transferem może być przyjście Abela Ruiza do napadu. Wychowanek Barcelony swoją przygodę kontynuował w portugalskiej Bradze. Uchodzi nadal za duży talent, chociaż ma już 24 lata. W ubiegłym sezonie grał naprawdę sporo – 48 meczów, a strzelił tylko 8 goli. Co ciekawe na swoim koncie ma przepastne reprezentacyjne CV. Jest świeżo upieczonym kapitanem złotej reprezentacji olimpijskiej, ma także za sobą debiut w pierwszej kadrze oraz łącznie ponad 100 gier dla różnych młodzieżówek! Może w końcu odpali i zacznie seryjnie strzelać na najwyższym poziomie.
Grupa pościgowa
Drużyny z miejsc 1-5 za ubiegły sezon przedstawione, czas więc sprawdzić, co u drużyn, które chciałyby wskoczyć może na poziom Ligi Mistrzów. Wśród nich rzecz jasna szósty Real Sociedad. Już bez Le Normanda, co jasno trzeba nazwać sporym kłopotem dla defensywy. Warto dodać, że wymieniono także całą lewą stronę bloku obronnego. Kierana Tierneya i Diego Rico zastąpią Sergio Gomez oraz Javi Lopez. Ten ostatni trafił z Alaves, któremu… rozebrano pół defensywy. Poza wspomnianym Lopezem odeszli także Ruben Duarte oraz Andoni Gorosabel do Athletiku Bilbao. Krótko mówiąc sąsiedzi w Kraju Basków byli bezlitośni dla klubu z jego stolicy Vitorii. W San Sebastian trwa także przeciąganie liny o Roberta Navarro. 22-latek jest w kręgu zainteresowań Athletiku, ale jasnym jest, że nikomu nie jest spieszno do wzmocnienia największego rywala. Sam zainteresowany chciałby odejść na San Mames i tak się może stać, ale dopiero za rok, gdy wygaśnie mu umowa. Wcześniej może go czekać roczna przygoda na trybunach, bez gry. Jeśli w piłce są scenariusze win-win, tak ten jest jego odwrotnością. Zawodnikowi trzeba płacić, później odejdzie za darmo, on sam straci rok, a nowy klub będzie musiał go odbudować.
Dla Realu Sociedad są jednak dobre wiadomości. Od dłuższego czasu spore zainteresowanie budzi osoba Martina Zubimendiego. Swego czasu Barcelona była skora do wysupłania dużej kwoty na defensywnego pomocnika z San Sebastian. Teraz formalną ofertę złożył Liverpool, który chciał wpłacić 60 milionów euro, a zatem cenę klauzuli. Klub nie miałby nic do gadania w tej sytuacji, ale weto postawił sam zainteresowany. To rzadki przypadek, ale zdarzający się w Kraju Basków, gdzie przywiązanie do klubu potrafi być większe od oferowanych pieniędzy. Nie ma przecież złudzeń, że The Reds zapłaciliby znacznie wyższą pensję od jego macierzystego klubu.
Południe chce się odgryźć
W ostatnich latach raczej przywykliśmy, że duet drużyn z Sewilli był wysoko w tabeli. Minione rozgrywki były pierwszymi, gdy ani Betis, ani Sevilla nie zameldowały się w TOP6. Ci pierwsi weszli do europejskich pucharów, ale drugich w nich nie zobaczymy. Zresztą Sevilla zawaliła drugi sezon ligowy z rzędu. Rok temu 12. miejsce, a jedynym ratunkiem była wygrana Liga Europy w Budapeszcie. Teraz dopiero 14. lokata i żadnych sukcesów poza LaLiga. Krótko mówiąc pewien marazm wdarł się w drużynę z Ramon Sanchez Pizjuan. A przecież po Realu Madryt i Barcelonie to najbardziej utytułowany hiszpański klub w XXI wieku. Przede wszystkim za sprawą wygrywania masowo Ligi Europy, ale także na krajowym podwórku wpadł Copa del Rey w 20xx roku. Sąsiad zza miedzy też niedawno świętował wygraną w tych prestiżowych rozgrywkach. Mocna liga hiszpańska potrzebuje mocnych drużyn z Andaluzji i basta. Nie ma już Almerii, Malaga od dawna przeżywa kłopoty, więc to Sewilla musi tutaj trzymać poziom.
Przez wiele lat Real Betis gonił lokalnego rywala, ale teraz patrząc na jego kadrę, wydaje się, że to Verdiblancos lepiej wyglądają. Latem doszło do wielu transferów wśród, których kluczowym było zatrzymanie Marca Roki, którego wykupiono z Leeds po wypożyczeniu. To samo zrobili z Chadi Riadem z Barcelony, ale zaraz po jego wykupie… trafił na Wyspy. Udało się jednak zarobić na tym wypożyczeniu! Największe zmiany zaszły jednak na lewej obronie, gdzie trzeba było zastąpić duet Abner oraz Juan Miranda. Ich miejsce zajęli Romain Perraud z Southamptonu oraz doświadczony Ricardo Rodriguez z Torino.
Z kolei Los Nervionenses póki co zrobili dwa gotówkowe transfery – Lucien Agoume z Interu oraz Peque Fernandez. Ten drugi w ubiegłym sezonie strzelił aż 18 goli na poziomie LaLiga2 w barwach Racingu Santander i teraz 21-latek dostaje szansę pokazania się na najwyższym poziomie. Jednak wśród nazwisk najgłośniejszym jest Saul Niguez w ramach wypożyczenia z Atletico. Z pewnością bolesne były odejścia. Nie ma już Sergio Ramosa, karierę z końcem roku zakończy Jesus Navas, a klub stracił także swojego czołowego strzelca Youssefa En-Nesyriego. Marokańczyk w ubiegłym sezonie strzelił łącznie 20 goli we wszystkich rozgrywkach i był jednym z nielicznych piłkarzy, którzy nie zawiedli. Stąd to duża strata, za nie tak duże pieniądze – około 20 milionów euro.
Walencja i okolice
Dwa kluby z Comunidad Valenciana, a więc Valencia oraz Villarreal latem poszły inną drogą. Zresztą pierwsza z tych ekip od dawna ma zakręcony kurek z pieniędzmi. Nie przeszkodziło im to jednak, by grać na niezłym – jak na swoje możliwości – poziomie. Korzystają na tym przede wszystkim piłkarze z akademii, która uchodzi za czołową w Hiszpanii. Teraz trenerzy nie mają wyjścia i muszą stawiać na młodzież. Póki co udało się zatrzymać najważniejszą postać, czyli bramkarza Mamardaszwiliego. Gruziński bramkarz jednak podbił swoją wartość także na Euro 2024, więc możliwość jego odejścia nadal istnieje. Jest jednak zabezpieczenie, gdyż Nietoperze pozyskali Stole Dimitrievskiego z Rayo Vallecano. Skoro jesteśmy przy temacie bramkarzy, to warto dodać, że Filip Jorgensen z Villarrealu trafił do Chelsea za niemal 25 milionów euro. Strach pomyśleć jaka cena powinna być przy Gruzinie, skoro będący przynajmniej półkę niżej Duńczyk idzie za taką kwotę… Villarreal stracił jednak kogoś więcej – Alexandra Sorlotha. To ogromna wyrwa w ataku, skoro odchodzi strzelec 23 goli, który ustąpił pola jedynie Artemowi Dowbykowi. Z przodu kilka wzmocnień jest, ale wszystko to zawodnicy o zupełnie innej charakterystyce – Ayoze Perez czy Nicolas Pepe to nie są typowe wysokie “9”, a raczej dynamiczni boczni napastnicy. Jednak, jeśli liczba strzelonych goli do spółki z legendą klubu Gerardem Moreno będzie się zgadzać, wówczas nie będzie najmniejszego problemu.
Beniaminek w rękach… byłego piłkarza?
To możliwe, a przynajmniej takie są prognozy dotyczące Espanyolu. Martin Braithwaite odszedł latem z Los Pericos tuż po powrocie do LaLiga. Duńczyk wybrał brazylijskie Gremio, ale podczas pożegnania na social mediach ogłosił, że wcale nie musi to być jego definitywny koniec z Espanyolem. Wiele mówi się o tym, że napastnik zostanie nowym właścicielem klubu z RCDE Stadium pod Barceloną. Niektórzy mogą nie wiedzieć, ale Braithwaite jest jednym z najbogatszych piłkarzy na świecie. Nie przez swoje występy na boisku, chociaż i tam zarobił zapewne duże kwoty. Przede wszystkim w jego rękach jest jedna z dużych firm zajmująca się nieruchomościami na amerykańskim rynku. Jej wartość szacuje się grubo ponad 250 milionów dolarów, zatem byłby w stanie sprawić sobie taki prezent. Tym bardziej że rozejście się z władzami Pericos nie było najlepsze, więc mógłby teraz szybko przenieść się z podwładnego na… szefa. Póki co jednak sezon dla drużyny z Barcelony nie zapowiada się na łatwy, bowiem latem nie sprowadzili nikogo, o kim można by powiedzieć “wow”. Wypożyczenia oraz darmowe transakcje to wszystko z działań beniaminka, jak dotąd.
Do LaLiga wróciły jeszcze dwa inne kluby. Mowa o Realu Valladolid oraz Leganes. Dzięki temu Madryt i okolice będą mieć aż pięciu przedstawicieli! Rzecz jasna transfery beniaminków nie robią wrażenia, chociaż akurat Pepineros, czyli Ogórki jak się mówi na Leganes próbują zawodników ogranych na najwyższym poziomie, chociażby Oscar Rodriguez. Już kiedyś przeżywał dobre chwile Estadio Butarque, więc może i teraz odbuduje się po nieudanym pobycie w Sevilli. Ponadto z południa przeniesie sięz nim Marko Dmitrović, także uznany golkiper. Ma za zadanie zastąpić dotychczasową “jedynkę” – Diego Conde, który wybrał Villarreal. Najwięcej, bo “aż” 14 milionów euro wydał Real Valladolid. Klub, którego jednym z właścicieli jest Ronaldo nie wybrał jednego lub dwóch większych wzmocnień, tylko kilku piłkarzy ściągnął za kwoty od miliona do czterech milionów euro. Najdroższy jest 21-letni chorwacki napastnik Stipe Biuk. Trafia do LaLiga z Los Angeles FC za kwotę 4 milionów euro. Generalnie jednak trudno powiedzieć, by jakiś transfer już teraz miał zrobić wrażenie na postronnym kibicu.
Rozkład jazdy 1. kolejki:
Czwartek
19:00 Athletic – Getafe
21:30 Betis – Girona
Piątek
19:00 Celta Vigo – Alaves
21:00 Las Palmas – Sevilla
Sobota
19:00 Osasuna – Leganes
21:30 Valencia – Barcelona
Niedziela
19:00 Real Sociedad – Rayo
21:30 Mallorca – Real Madryt
Poniedziałek
19:00 Valladolid – Espanyol
21:30 Villarreal – Atletico